Zaczynają tego doświadczać zwykli ludzie – w urzędach, agendach rządowych i samorządowych oraz instytucjach. Powinny one mieć charakter publiczny, czyli służyć wszystkim obywatelom; jednak przekształcają się w prywatne tzn. partyjne (słowo partia pochodzi od łacińskiego pars, czyli część – nie całość). Prelegent demonstrował na przykładach, jak system „zasysa ludzi”, korumpując ich na różne sposoby (pieniądze, posady, stanowiska) i czyni z nich funkcjonariuszy gotowych bronić go do upadłego.
Półtoragodzinne spotkanie z sędzią Żurkiem było jak podmuch świeżego powietrza w gęstniejącej atmosferze Sanoka, gdzie władza zachowuje się podobnie. Na spotkania z wybitnym prawnikiem w innych miastach walą tłumy; w Sanoku – mieście trzydziestoparotysięcznym było 60, góra 70 osób – jakiś ułamek promila. Miejscową palestrę reprezentowali emeryci; liczniejsza był grupa prawników z Krosna... Nie widziało się ludzi młodych, tak chętnie biorących udział w protestach ulicznych; mogliby usłyszeć niejedną dobrą radę...
*
Wraca sprawa „aneksji” ościennych gmin; w ostatnich dniach sołtysi dostali pismo z ministerstwa spraw wewnętrznych o wznowieniu procedury przyłączania. Pomysły burmistrza popiera pani wojewoda. Obrońcy swoich małych ojczyzn pamiętają, że w naszej historii było mnóstwo takich przypadków, kiedy władza – centralna i lokalna decydowały o losach obywateli ponad ich głowami. „Nic o nas bez nas!” – wypisali na odręcznym plakacie, blokując rondo Beksińskiego. To dowód, że znają rodzimą historię i konstytucję z początku XVI wieku, kiedy rodziła się demokracja szlachecka. Nie wszystko było we niej dobre; ale decyzja zabraniająca władzy podejmowania decyzji ponad głowami obywateli sprawdza się zawsze. Dziś mamy taki czas, kiedy wielkie ryby chcą połknąć mniejsze. Trzeba się przed tym bronić; w przeciwnym razie pozostanie się w brzuchu ryby i zostanie strawionym…
*
Sołtysi pojedynczych gmin, prezydenci miast wyliczają, ile mogą stracić na Nowym Polskim Ładzie; są to miliony, dziesiątki milionów… Premier wprawdzie tłumaczy, że nie stracą nic, tylko zyskają. Pytanie którzy? „Swoi”, czy „obcy”? „Pokorni”, czy „niepokorni” też? Po co samorządom najpierw zabierać pieniądze z podatków, a potem je im dawać? Przecież to operacja pozbawiona zdrowego rozsądku, pracochłonna i kosztowna. Pieniądz, który przepływa przez wiele ludzkich rąk, do niektórych lubi się przykleić. Kto uwierzy facetowi, który mówi: najpierw ci zabiorę, a potem dam? Nie zabieraj i nie dawaj; tak będzie lepiej, prościej, po gospodarsku…
*
W dniach 27 – 28 sierpnia Rudawce Rymanowskiej obywała się XVI Krajowa Wystawa Bydła Simentalskiego; wcześniej były festiwale konia huculskiego i inne ciekawe pokazy związane z uprawą ziemi i hodowlą – szczególnie gatunków i ras już rzadkich. Główną atrakcją tegorocznych pokazów było wszystko, co się wiąże z wycinką drzew w polskich lasach. Nigdy dotąd nie widziało się takiej ilości okolicznych nadleśnictw, które miały swoje punkty informacyjne, urzędników mundurach i pod krawatami… Największe zainteresowanie budził ciężki sprzęt do trzebienia lasu i jego przeróbki – tam, na miejscu. Najwięcej ludzi gromadziło się wokół pilarzy, którzy nie tylko cięli piękne stuletnie kłody pod dowolnym kątem, ale wyżywali się artystycznie przy pomocy pił motorowych…
Tniemy, bo tak nam kazano; bo Ojczyzna potrzebuje drewna na opał i na sprzedaż, bo jest to patriotyczny obowiązek. „Nie było nas, był las. Nie będzie nas, będzie las!”… Taką atmosferę ideową tworzył huk pił i zadowolenie malujące się na twarzach leśników. Trzebienie lasów i zabawy z drewnem – ku uciesze licznych i zdumieniu nielicznych – ignorują to, co się dzieje z klimatem w skali tylko nie naszego kraju – on przecież ma protekcję Matki Boskiej i lokalnych świętych – ale świata, globu ziemskiego! Grozi mu katastrofa, którą mogą powstrzymać tylko drzewa – cięte na potęgę – w Amazonii, na Syberii, w Polsce; szczególnie w Bieszczadach…
*
Ze świata…, a właściwie z granicy polsko-białoruskiej, gdzie trzeci tydzień koczują uchodźcy z Afganistanu, Iraku… Trudno się wyznać? Władza katolickiego państwa narodu polskiego nie chce ich wpuścić na „świętą” polską ziemię (słowa premiera); nie pozwalają dostarczyć im namiotów, koców, żywności, lekarstw…
Jak Polacy uciekali za Zachód po stanie wojennym, przyjmowano ich w specjalnych obozach i pozwalano wybrać kraj docelowy. Kiedy ktoś chce uciec do nas przed złym losem czy wojną lepiej, żeby ugrzązł w błocie, pochorował się, a może przeniósł się na łono naszego wspólnego ojca Abrahama…
*
W Afganistanie cały świat i (o ironio!) Polska ewakuują uchodźców – już ponad 100 tysięcy! Zachodowi nie udał się eksport demokracji do krajów, które jej nie potrzebują. Myśmy przez 50 lat opierali się eksportowi rewolucji ze Wschodu i to się nam udało. Nie udało się jednak zostać społeczeństwem ani państwem demokratycznym, skoro nie potrafimy pomoc 32 osobom. Jednak przed światem szczycimy się naszą, tradycyjną „polską gościnnością”. I za to powinien nas kochać!
Henryk Brzozowski
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.