reklama
reklama

Wspomnienia. Rock i kałasznikow

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Remigiusz Ogonowski

Wspomnienia. Rock i kałasznikow - Zdjęcie główne

W urokliwej scenerii leskiego amfiteatru odbyło się wiele wyjątkowych wydarzeń artystyczno – muzycznych. | foto Remigiusz Ogonowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Warto przeczytać W ubiegłym roku obchodziliśmy smutną datę 41-lecia wprowadzenia Stanu Wojennego w Polsce, w związku z tą niechlubną datą, która na zawsze pozostanie w pamięci nie tylko historyków, ale gwoli przypomnienia zapraszamy do zapoznania się z relacją o pewnym muzycznym zdarzeniu tzw. czasu stanu wojennego w Polsce.
reklama

Ostatni weekend wakacji 1982 roku nie napawał optymizmem. Rok szkolny jak zwykle „nieoczekiwanie” zaczynał się poniedziałek po przerwie wakacyjnej, nawet złagodzenie rygorów stanu wojennego w minionym lipcu nie poprawiło nastojów wśród leskiej młodzieży.

 


Co prawda zniesiono godzinę milicyjną i można było bez przepustek poruszać się po Polsce, ale przyszłość była i tak co najmniej „mglista”. W dalszym ciągu trudno było cokolwiek kupić, brakowało poza octem każdego produktu i siłą rzeczy rozmowy oscylowały wokół gospodarki bez podziału na wiek. Niestety Stan Wojenny nie przyniósł żadnej poprawy w zaopatrzeniu w sklepach, pomimo solennych zapewnień ówczesnej władzy, że po wprowadzeniu rygorów stanu wojennego zaopatrzenie sklepów będzie wyraźnie lepsze. Informacje w mediach podlegały cenzurze i tej sytuacji mieszkańcy Bieszczad słuchali zachodnich polskojęzycznych stacji radiowych. W Lesku szczególnie dobrze słyszalna była rozgłośnia „Głos Ameryki” nadawana zapewne w Zachodnich Niemczech.


Oczywiście nie była to jedyna stacja radiowa nadająca „prawdziwe” wiadomości do Polski, ale ze względu na dobry technicznie przekaz była bardzo w owym czasie popularna. I gdy rodzice z nadzieją wsłuchiwali się w wiadomości przekazywane poza oficjalnym obiegiem, młodzież polska sporo uwagi poświęcała eksplozji polskiego rocka, która wybuchła schyłkiem lat siedemdziesiątych i była cały czas aktualna. 

Dużą aprobatę wśród młodzieży zyskała wiadomość, że w ostatnią sobotę sierpnia 1982 roku w leskim amfiteatrze będzie miał miejsce koncert zespołu rockowego R.S.C.  z Rzeszowa. Nazwa zespołu wtedy większości słuchaczy rocka nic nie mówiła, grupa studentów rzeszowskich uczelni w zasadzie stawiała pierwsze kroki na scenie i stąd ta znikoma znajomość repertuaru grupy. Wraz z rzeszowskimi muzykami, naturalnie nie razem, ale przybyło sporo umundurowanych Milicjantów i zapewne niewiele mniej funkcjonariuszy cywilnych, wszak stan wojenny cały czas trwał i wszelkie „wrogie” zachowanie młodzieży szczególnie podczas występów publicznych w stosunku do ówczesnej władzy miało być tłumione w zarodku. 


R.S.C. zaczęło swój koncert tuż przed zmierzchem, pierwsze spostrzeżenie, jakie nasuwało podczas słuchania koncertu, było takie, że rzeszowska grupa posiada świetny sprzęt nagłaśniający  i muzyczny. Niemałe  zainteresowanie fanów rocka stanowiło to, że R.S.C., wykorzystywało w swej muzyce skrzypce elektryczne, co w gatunku muzyki rock nie było zbyt częste, chyba jedynie jeszcze śląska grupa „Krzak” wykorzystywała skrzypce również jako instrument w swej twórczości. Zaraz po drugim utworze wykonanym przez zespół, liczna grupa leskich nastolatek zdecydowała bawić się podczas koncertu, tańcząc.

Wkrótce do dziewcząt dołączyli chłopcy i zabawa zaczęła się na dobre. I tak swą decyzją młodzież doprowadziła do sytuacji kuriozalnej: przed sceną amfiteatru rozlokowana była grupa zomowców uzbrojona w karabiny maszynowe marki „Kałasznikow” i niemal w sąsiedztwie luf karabinowych – bawiła się, roztańczona bieszczadzka młodzież. Obraz jawił się mniej więcej tak jak w przysłowiu- „i straszno i śmieszno”. Na pewno gdyby ktoś wtedy wykonał fotografię roztańczonej młodzieży na tle karabinów maszynowych, to mógłby liczyć na „karierę” takiego zdjęcia w zachodniej prasie, oczywiście otwartą pozostawała kwestia tamtych lat „przemycenia” fotografii poza granice Polski.

Zespół R.S.C. stał się wkrótce po bieszczadzkich koncertach gwiazdą polskiej estrady i asysta zapewne niejednokrotna „Zomowców” podczas koncertów w żaden sposób nie przeszkodziła grupie w rozwoju artystycznym. Jeszcze raz prawda, że „sztuka obroni się sama” miała swe potwierdzenie w życiu.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama