Obelisk, który wznosi się tuż za przejazdem kolejowym, zajął miejsce skromnego krzyża stojącego latami przy samej jezdni. Został uroczyście odsłonięty w 2014 r. podczas uroczystości z udziałem władz wojewódzkich, miejskich i dzielnicowych oraz rodzin ofiar.
Obecnie światełko halogenowe w kostce brukowej się nie pali. Przed samym obeliskiem parkują auta, aż nieraz wydaje się, że wpakują się weń bagażnikiem. Nad krzyżem rozciąga się wielka reklama supermarketu.
- Podstawowy problem jest to, że nie mamy żadnej dokumentacji do tego pomnika - mówi Witold Smuga, przewodniczący Rady Dzielnicy Posada. - Nie otrzymaliśmy jej od poprzedniej rady dzielnicy, choć o to wystąpiliśmy. Nie żyje już Zbigniew Czerwiński, przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Tragedii z 1944 r. Przed śmiercią twierdził, że wszystko przekazał, ale zrobiliśmy inwentaryzację i niczego nie znaleźliśmy.
Oświetlenie pomnika lampką z poziomu bruku było rzeczywiście bardzo tanie, choć świeciło w górę, a nie na sam pomnik. Działało jednak, dopóki w sąsiednim budynku miała siedzibę Rada Dzielnicy Posada. Gdy się wyprowadziła, odcięto prąd, uzasadniając to kosztami. W zamian za to miasto zamontowało oświetlenie strumieniowe - lampę halogenową na ulicznym słupie oświetleniowym, który stoi tuż obok. Świeci ona jednak słabo i niedokładnie. Obecna Rada Dzielnicy Posada wystąpiła do miasta o wymianę tej lampy na taką, która świeciłaby pod odpowiednim katem i na wysięgniku, nie uzyskała jednak dotąd odpowiedzi.
Więcej w 32 numerze Korso Gazety Sanockiej