Jest pan nowo wybranym wójtem gminy Komańcza. Proszę coś więcej o sobie opowiedzieć.
- Pochodzę ze Smolnika nad Sanem (powiat bieszczadzki). W Ustrzykach Dolnych chodziłem do Liceum Ogólnokształcącego o profilu biologiczno-chemicznym. W Krakowie skończyłem leśnictwo, a na SGGW w Warszawie zrobiłem studia doktoranckie. Dwa lata spędziłem w Wiedniu w ramach stypendium doktoranckiego oraz rok w Berlinie, na stażu badawczym. Po powrocie w Bieszczady podjąłem decyzję, że nie chcę jednak pracować w Lasach Państwowych, dlatego zdecydowałem się na otworzenie własnej działalności gospodarczej. Podjąłem się prowadzenia w Komańczy schroniska młodzieżowego Leśna Willa im. Ignacego Zatwarnickiego. W działaniu tym bardzo pomogli mi rodzice. W ciągu półtora roku prowadzone przez nas schronisko znalazło się w pierwszej dwudziestce najlepszych schronisk w Polsce. W związku z objęciem funkcji wójta działalność przejmie teraz mój kolega. Nie da się złapać dwóch srok za ogon. Musze wyzbyć się pewnych rzeczy, aby podjąć się nowego wyzwania.
Działalność dobrze prosperowała. Skąd w takim razie pomysł, żeby wystartować w wyborach samorządowych?
- Prowadząc schronisko, ma się kontakt z różnymi ludźmi. Słucha się i analizuje ich uwagi. Wiele osób rozmawiało ze mną o usprawnieniu turystyki w gminie Komańcza. Nie ma się co oszukiwać, nasz region ma wspaniałe, ale niewykorzystane walory turystyczne. Jesteśmy gminą przygraniczną, posiadamy tereny górskie. Tak naprawdę to mieszkańcy mnie wytypowali i namówili do startu w wyborach.
Była duża konkurencja. Spodziewał się pan wygranej?
- Jeżeli chodzi o pierwszą turę wyborów, to przypuszczałem, że mam szanse. Wiedziałem, że najwięcej głosów otrzyma Stanisław Bielawka, ponieważ był długoletnim włodarzem gminy. Z kolei druga tura wypadła lepiej, niż się spodziewałem. Zakładałem, że otrzymam dodatkowe dwieście głosów, a w rezultacie zdobyłem znacznie więcej.
Wiemy już, że numerem jeden w rozwoju gminy Komańcza jest turystyka. Jakie inne inwestycje pan planuje?
- Jeśli chodzi o naszą gminę, to tak naprawdę jesteśmy dopiero w zalążku. Nie mamy infrastruktury gastronomicznej, przez co nie odwiedzają nas turyści. Z infrastrukturą drogową nie jest najgorzej, jednak pewne zmiany w tym zakresie też są potrzebne. Jak wspomniałem wcześniej, najważniejsza jest turystyka oraz współpraca z Lasami Państwowymi i Zakładem Karnym w Łupkowie, które na naszym terenie ciągle się rozwijają. Ważna jest też ochrona zdrowia. Nie ukrywam, że chcielibyśmy otworzyć sanatorium, w którym moglibyśmy na przykład wprowadzić leczenie m.in. hipoterapią. Plany mamy ambitne, ale potrzebne są jeszcze pieniądze.
Kiedy możemy liczyć na pierwsze efekty?
- Musimy jeszcze poczekać. Dopiero mija trzeci tydzień, odkąd zostałem wójtem, ale nie będę ukrywał, że mam już za sobą dwa ważne spotkania w kwestii zagospodarowania przedszkola i szkoły w Komańczy. Na 10 grudnia ustaliliśmy termin otwartego spotkania informacyjno-konsultacyjnego w sprawie użytkowania torów, celem stworzenia atrakcji turystycznej w oparciu o dawny szlak kolejki leśnej w gminie Komańcza. Póki co, szukamy dofinansowania inwestycji i jak tylko uda nam się ruszyć z miejsca, to na pewno głośno o tym powiemy. Na razie nie chcemy zapeszać.
Przewodniczącym Rady Gminy Komańcza został Adam Pasieniewicz. Mieszkańcy obstawiali innego radnego.
- Plany były faktycznie inne. Do tej pory w radzie były dwie grupy radnych, które mocno się zwalczały. Aby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła, zdecydowaliśmy, że należy wybrać przewodniczącego, który nie dzieli i nie uczestniczył w podziale. Decyzja zapadła, że będzie to osoba z mojego komitetu. Wypadło na Adama Pasieniewicza, leśnika.
A co z zastępcą wójta?
- Póki co gminy nie stać na zastępcę. Musimy oszczędzać i dlatego, gdzie tylko się da, zmniejszamy koszty.
Jaki prywatnie jest Roman Bzdyk?
- Mam dużo zainteresowań, tak naprawdę wszystko co robię, to jest jedno duże hobby. Lubię śpiewać, ale nie mam na to obecnie czasu. Uczyłem się śpiewu w Krakowie u profesor Barbary Pendereckiej, pierwszej żony Krzysztofa Pendereckiego. Jestem tenorem operowym. Interesuje mnie również przyroda, ekologia, polityka i psychologia. Od 15 lat nie oglądam telewizji, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Wolę spotykać się z ludźmi, rozmawiać i realizować marzenia. Ostatnio zapisałem się do klubu morsów. Może uda mi się nawet namówić do zimnej kąpieli kilku radnych (śmiech). Zdrowy tryb życia jest bardzo ważny.
Rozmawiała Sabina Tworek