reklama

Wspólnie łatwiej walczyć o zdrowie

Opublikowano:
Autor:

Wspólnie łatwiej walczyć o zdrowie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWraz z końcem roku dobiega końca również projekt "Wspólnie łatwiej walczyć o zdrowie", przygotowany przez Stowarzyszenie Pomoc Rodzinie im. św. ks. Zygmunta Gorazdowskiego. Jednak seniorzy i ich potrzeby zostają.

Podopieczni piszą podziękowania do Wandy Wojtuszewskiej, inicjatorki projektu, i liczą, że znowu coś wymyśli, bo dla niej nie ma spraw niemożliwych, nawet jeśli wszyscy powtarzają, że to się nie uda.

Kończący się projekt skierowany był do osób chorych i samotnych. Jeśli nawet w ciągu tygodnia na godzinę czy dwie przychodzi do nich ktoś z pomocy społecznej, to w weekendy nikt się nimi nie interesuje: ani pomoc społeczna, ani służba zdrowia. Pielęgniarka środowiskowa może przyjść do domu tylko wtedy, gdy dostanie zlecenie od lekarza, a ci wypisują je niechętnie.

Alicja Jarzyna ma 70 lat. Jest wdową, dorosłe dzieci mieszkają daleko od Sanoka.

- Miałam być wolontariuszką - mówi. - Zgłosiłam się jako pierwsza, a zaskoczyła mnie choroba. Nie mogłam chodzić, traciłam równowagę, upadałam. Groziła mi amputacja nogi. Do czasu operacji w ogóle nie chodziłam, a i teraz muszę bardzo uważać.

Odwiedza ją nieco młodsza wolontariuszka Ewelina Kucharska.

- Ja też jestem seniorką - mówi. - Ten program daję zachętę innym seniorom, emerytom: Dasz radę. Możesz jeszcze pomagać innym. Zacznij, spróbuj, my ci pomożemy.

Pani Ewelina pokazuje kartę pracy wolontariusza, gdzie skrupulatnie zapisywana jest każda niedzielna wizyta, czas jej trwania i przebieg (np. "wspólny obiad, rozmowy, posprzątanie"), a także rodzaj diety. Kartę za każdym razem podpisuje zarówno wolontariusz, jak i podopieczny. Zapisywane są w niej również szkolenia (17 marca, 27 lipca) oraz spotkania wolontariuszy (30 marca, 17 sierpnia). Do tego dołączono harmonogram menu świąt i niedziel w poszczególnych miesiącach. Program jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach.

Wolontariusze decydują się na obciążenie, jakim jest 9-miesięczna praca społeczna. Na wypadek ich wyjazdu lub choroby przewidziano zastępców.

- Nie pobierają wynagrodzenia - zaznacza Wanda Wojtuszewska, inicjatorka projektu.

84-letni Zdzisław Łuszczyński jest wdowcem. Mieszka sam. Najbliższa rodzina przebywa w Warszawie, a w Sanoku żyją tylko członkowie rodziny żony. Mimo że ma wielu znajomych, wychodzi samodzielnie na zewnątrz i załatwia swoje sprawy, ważne jest jednak, żeby ktoś z uwagi na jego wiek utrzymywał z nim regularny kontakt. W ramach projektu odwiedza go Agnieszka Ćwiękała.
Obiady

- Jesteśmy zobowiązani do podgrzania obiadu w kuchni i podania - mówi pani Agnieszka. - Posiłki są obfite i bardzo dobre, dostosowane do potrzeb starszych osób. Panu Łuszczyńskiemu w trakcie trwania projektu została zmieniona dieta na bezmięsną i firma, która dostarcza obiady, dostosowała się do tych zaleceń. Wspólnie jemy, rozmawiamy, potem jest kawa z deserem. Na końcu zmywam naczynia.

-  Te obiady wystarczają mi zawsze na dwa dni - dodaje pan Zdzisław. - Przywożone są punktualnie.

- Są lekkie, świeże, niezbyt mocno przyprawione z uwagi na dietę osób starszych - uzupełnia Ewelina Kucharska. - Zawsze podziwiamy, co też oni tam dali, że są tak smaczne. Składają się z zupy, drugiego dania i deseru oraz soku.

Alicja Jarzyna jeszcze do niedawna nie była w stanie niczego sama sobie przyrządzić do jedzenia.

- Jemy sobie obiad we dwie, potem pijemy kawę, rozmawiamy - mówi. - Przy ładnej pogodzie wychodzimy razem do ogrodu.
Instruktor ćwiczeń, kosmetyczka, psycholog

- Bardzo pomocne było, że instruktorka ćwiczeń przychodziła do domu - mówi Agnieszka Ćwiękała. - Pojawiła się w idealnym momencie, gdy była bardzo potrzebna, bo pana Łuszczyński miał przykurcz palców. Pokazywał mi potem nawet widoczne efekty tych ćwiczeń.

Pan Zdzisław pokazuje lewą dłoń, w której jeden z palców nie chce się zginać do końca.

- Instruktorka się przydała, bo bardzo dobrze to rozmasowała - mówi.

Alicja Jarzyna przy wypisie ze szpitala nie otrzymała żadnych zaleceń.

- Po operacji miałam siny cały brzuch i nogę - mówi. - Rany pooperacyjne. Instruktorka wiedziała, co robić, jaką maść zastosować. Pokazała mi, jak robić zastrzyki i potem już sama je sobie robiłam. Bardzo pomocna była też kosmetyczka. Nie mogłam umyć sobie głowy, obciąć paznokci u stóp. Szłam na operację, gdzie trzeba być idealnie czystym. Kosmetyczka mi w tym pomogła. Ona i pozostałe osoby też miały harmonogram wizyt. Przychodziły raz w miesiącu. Wcześniej dzwoniły, żeby się umówić, a ja każdą wizytę potwierdzałam podpisem.

Jednakże w przypadku wielu znacznie starszych osób to wolontariusz umawiał telefonicznie psychologa, kosmetyczkę i instruktora ćwiczeń, wpuszczał ich do mieszkania podopiecznego. W innych przypadkach był tylko przy pierwszej wizycie, pomagał załatwić początkowe formalności.

- Byłam załamana - mówi pani Alicja. - Lekarz mnie "pocieszył", że nie będę już chodzić. Napłakałam się bardzo dużo. Rozmowy z psychologiem, mądrym człowiekiem, bardzo mi pomogły.

- Wspaniały człowiek - mówi o psychologu Zdzisław Łuszczyński. - Mówił, że lubi do mnie przyjeżdżać, a ja na to, że lubię, jak on do mnie przyjeżdża. Braliśmy wszystko na wesoło.

Podczas wizyt kosmetyczki i psychologa Agnieszka Ćwiękała nie była obecna.

- Pan Łuszczyński sam ich wpuszczał i rozmawiał - mówi. - Widziałam, że był zadowolony. Dla osoby samotnej, zamkniętej w czterech ścianach, pożyteczny i pożądany jest każdy, kto do niej przychodzi, rozmawia, jest żywo zainteresowany jej życiem. Myślałam, że dla mężczyzny kontakt z kosmetyczką będzie trudny, ale nie było z jego strony żadnych oporów, podobnie jak wobec psychologa.

Grafik tych wizyt był prowadzony przez koordynatorów projektu. Pan Łuszczyński w okresie maj-sierpień miał zaplanowane wcześniej zabiegi wyjazdowe, poprosił więc o przeniesienie wizyt domowych na później i tak się stało.

- Ten terminarz nie był sztywno narzucany podopiecznym, tylko dostosowany do ich sytuacji - mówi pani Agnieszka. - Koordynatorzy uwzględnili, że osoby przewlekle chore mają ustalone znacznie wcześniej terminy wizyt u specjalistów.
Szkolenia

- Szkolenia dotyczyły opieki nad osobami leżącymi, ze wszelkiego rodzaju schorzeniami, łącznie z problemami z przełykaniem - mówi Agnieszka Ćwiękała. - Były bardzo przydatne. Mogliśmy zadawać pytania, jakie działania podjąć w przypadkach nagłych, gdyby ktoś się zakrztusił, gdyby w czasie obiadu zdarzyła się np. zapaść.

Wolontariuszy uczono też podstawowych praktycznych rzeczy z higieny osobistej, a także... rozmowy.

- Ze starszym człowiekiem rozmawia się inaczej - mówi Ewelina. - Trzeba mu podpowiedzieć, jak ma sobie radzić na co dzień z różnymi problemami. Zwykle nikt nie ma na to czasu. Trzeba mieć cierpliwość, żeby ciągle powtarzać to samo tyle razy, ile tej osobie jest potrzebne. Wysłuchać, nie wyśmiewać, nie dziwić się, nie złościć, nie niecierpliwić.
Co dalej?

Wigilia, dwa dni świąt Bożego Narodzenia oraz Sylwester, które przypadają w tym roku w niedzielę, to końcówka programu. W Nowy Rok wolontariusze i podopieczni nie spotkają się już na wspólnym obiedzie.

- Będzie bardzo przykro - mówi Ewelina Kucharska.

- Można tylko podziękować - mówi Zdzisław Łuszczyński. - Dla mnie ten program jest wspaniały.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo