Wniosek złożony bez wiedzy Rady i mieszkańców
21 stycznia 2025 roku Burmistrz Tomasz Matuszewski wystosował oficjalne pismo do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Tomasza Siemoniaka, w którym wniósł o podjęcie działań nadzorczych wobec Rady Miasta Sanoka oraz jej rozwiązanie na podstawie art. 96 ustawy o samorządzie gminnym.
W liczącym osiem stron dokumencie burmistrz zarzucił radnym – a szczególnie przewodniczącemu Sławomirowi Mikliczowi – m.in.:
- systematyczne blokowanie uchwał budżetowych na 2024 i 2025 rok,
- odrzucenie uchwały o emisji obligacji na 20 mln zł,
- odrzucenie projektu programu naprawczego wymaganego przez Regionalną Izbę Obrachunkową (RIO),
- działania dezinformujące opinię publiczną i podważające autorytet burmistrza,
- rzekomą próbę politycznego przejęcia władzy w mieście przez radnych związanych z Mikliczem.
Tomasz Matuszewski twierdzi, że sytuacja finansowa miasta jest krytyczna i w jego opinii to działania rady doprowadziły do „zagrożenia płynności finansowej”, a nawet ryzyka „migracji mieszkańców”. W dokumencie wielokrotnie pojawia się nazwisko Sławomira Miklicza, które – jak sam przewodniczący później zauważył – wymienione jest aż 16 razy.
MSWiA i wojewoda nie widzą podstaw. Sprawa zakończona, ale niesmak pozostał
Po złożeniu wniosku MSWiA przekazało go do Wojewody Podkarpackiego jako organu właściwego. Tam sprawa się zakończyła – wojewoda nie dopatrzyła się żadnych podstaw do interwencji i nie podjęła żadnych działań.
Wszystko wskazuje więc na to, że wniosek był nie tylko bezskuteczny, ale i niezgodny z kompetencjami burmistrza. Jak zauważył przewodniczący rady miasta, Sławomir Miklicz:
– Burmistrz nie ma uprawnień do składania takiego wniosku. Jest to naruszenie zasad działania samorządu i próba obejścia organów nadzorczych, które i tak regularnie kontrolują działalność Rady
– powiedział Miklicz.
Miklicz: „To wniosek pełen osobistych ataków i fałszywych tez”
W rozmowie z naszą redakcją przewodniczący Sławomir Miklicz nie szczędził słów krytyki:
– To był dokument pełen zarzutów, które nie mają potwierdzenia w faktach. Ani RIO, ani wojewoda nigdy nie stwierdzili nieprawidłowości, które burmistrz przypisuje Radzie. Ten wniosek to zbiór subiektywnych opinii i osobistych żalów.
Odnosząc się do licznych odniesień do swojej osoby, dodał:
– W całym piśmie moje nazwisko pojawia się 16 razy. Mam wrażenie, że burmistrz ma jakiś osobisty problem ze mną. Rada to przecież ciało kolegialne, decyzje zapadają większością głosów. To nie ja sam głosuję nad uchwałami, tylko większość radnych, zgodnie z prawem i sumieniem.
Najpierw wniosek o komisarza, potem apel o współpracę
Zamieszanie wokół wniosku burmistrza wzbudziło także kontrowersje z powodu dat. Zaledwie dziewięć dni po wysłaniu pisma – 30 stycznia – burmistrz podczas sesji Rady apelował o współpracę i wspólne ratowanie miasta przed... zarządem komisarycznym. Tymczasem kilka dni wcześniej sam o taki zarząd wnioskował.
– To całkowita sprzeczność. Najpierw wnioskuje o odwołanie Rady i komisarza, a później publicznie mówi, że chce współpracować. Trudno to zrozumieć. Takie działania szkodzą wizerunkowi miasta i wywołują niepotrzebne zamieszanie
– komentuje Miklicz.
Co dalej z relacjami w sanockim samorządzie?
Choć wniosek został odrzucony, to jego skutki polityczne mogą być odczuwalne jeszcze długo. O sprawie nie poinformowano wcześniej ani radnych, ani mieszkańców, a podejmowanie tak poważnych kroków bez publicznej debaty jest szeroko komentowane.
Miklicz podsumowuje:
– Niestety, po rozmowach z przedstawicielami różnych szczebli władzy, mogę powiedzieć jedno – wielu z nich było zaskoczonych i zdegustowanych takim działaniem. To po prostu wstyd. Lepiej byłoby, gdyby burmistrz zajął się realnym ratowaniem finansów miasta, a nie próbą rozgrywania prywatnych wojen.
Sprawa zakończona, pytania pozostają
Nie będzie rozwiązania Rady Miasta, nie będzie komisarza – tak przynajmniej wynika z odpowiedzi organów nadzorczych. Ale pozostał niesmak, naruszone zaufanie i pytania o intencje i sposób działania lokalnej władzy.
Komentarze (0)