O krwawym polowaniu poinformował nas jeden z mieszkańców miejscowości. Jego psa, rozszarpanego na kawałki, znalazł w polu sąsiad.
– W poniedziałek 10 października o trzeciej nad ranem obudziło mnie ujadanie psów – opowiada mężczyzna. – Wstałem, ale nie wyszedłem z domu, tylko otworzyłem drzwi na zewnątrz. Szczekanie dochodziło jakieś 50 metrów od mojego domu. Rano psa już nie było. Natrafił na niego sąsiad, który wracał ze sklepu, jakieś sto metrów od mojego domu. Wilki musiały ciągnąć zwierzę z pięćdziesiąt metrów i szarpać, bo zostały ślady krwi. To był duży pies. Jeden wilk nie dałby mu rady.
Więcej w 41 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka