reklama
reklama

Z mistrzem Polski jak równy z równym!

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: screen z relacji meczu

Z mistrzem Polski jak równy z równym! - Zdjęcie główne

foto screen z relacji meczu

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport To była walka o wynik do ostatniej sekundy. Sanoczanie mocno postawili się drużynie mistrza Polski GKS-owi JKH Jastrzębie. Nie załamali się, nawet gdy w 33 minucie meczu przegrywali różnicą trzech bramek. W 51 minucie strzelili kontaktowego gola na 5-4, po czym na 1.25 min przed końcową syreną wycofali bramkarza, dążąc za wszelką cenę do wyrównania. Nie udało się, ale i tak zasłużyli na duże słowa uznania.
reklama

JKH GKS Jastrzębie - Ciarko STS Sanok 5:4 (1:0, 3:2, 1:2)

 

1:0 Egils Kalns - Roman Rác, Ēriks Ševčenko (16.18)

1:1 Sami Tamminen - Eemeli Piippo, Radosław Sawicki (25.18, 5/4)

2:1 Kamil Górny - Dominik Jarosz (29.52)

3:1 Maciej Urbanowicz - Frenks Razgals (30.03)

4:1 Roman Rác - Egils Kalns, Siarhiej Bahalejsza (32.10)

4:2 Jakub Bukowski - Sami Jekunen, Aleksi Hämäläinen (32.43)

4:3 Konrad Filipek - Marek Strzyżowski, Karol Biłas (43.09)

5:3 Vitālijs Pavlovs - Frenks Razgals, Ēriks Ševčenko (45.39)

5:4 Radosław Sawicki (50.59)

 

JKH GKS: Nechwatal – Kostek, Bahalejsza; Urbanowicz, Pavlovs, Razgals – Górny, Horzelski; Rac, Mlynarovic, Kalns – Jass, E. Sevcenko; R. Nalewajka, Jarosz, Baszyrow – Gimiński, Kamienieu; A. Sevcenko, Ł. Nalewajka, Pelaczyk. Trener Robert Kalaber’.

CIARKO STS: Spesny (46. Świderski) – Olearczyk, Jekunen; Henttonen, Hamalainen, Bukowski – Marva, Pavuk; Sawicki, Tamminen, Filipek – Biłas, Piippo; Witan, Mocarski, Strzyżowski – Florczak, Rąpała; Biały, Wilusz, Łyko. Trener Marek Ziętara.

Sędziowali: Mateusz Krzywda, Patryk Pyrskała oraz Dariusz Pobożniak, Michał Żak.

Kary: 29-2 (w tym 25 min. dla Kamienieu)

Strzały: 34-23

Widzów: ok. 600 (w tym 50 osoba grupa kibiców gości)

Bardzo chcieli sprawić niespodziankę i sensacyjnie wygrać w Jastrzębiu. Co ciekawe, trzy kolejne zwycięstwa sanoczan musiały też zrobić wrażenie na drużynie JKH, gdyż od początku obydwie drużyny grały ostrożnie, w okolicach band, chroniąc swoich bramek. Pierwsi śmielej ruszyli do ataku goście. W 8 min. przedarł się przez mur defensywny rywala Bukowski, jednak do krążka, posłanego pod bramkę, minimalnie nie zdążył Hamalainen. Dwie minuty później, też z podania Bukowskiego, strzelał Henttonen, ale jego strzał pewnie zamroził Nechwatal.

Tuż po tej akcji bombę na bramkę JKH posłał Biłas, tym razem jednak krążek po rykoszecie poszybował ponad bramką. Ataki te zmobilizowały gospodarzy. Spod niebieskiej strzelał najpierw Jass (12) po nim Sevcenko (15), jednak krążek po ich strzałach minimalnie mijał sanocką bramkę. W 17 min. gospodarze dość szczęśliwie objęli prowadzenie. Z bulika uderzył Rac, pod bramką lot krążka zmienił Kalns, nie dając szans na obronę Spesnemu. Do końca inicjatywa należała już do gospodarzy. Strzelali: z okolic bulika: Górny (17), spod niebieskiej Jass (18), ale bramkarz STS był na posterunku. Tercja 1-0 dla JKH.

Od początku II odsłony goście ruszyli do odrobienia straty. Już w 21 min. przed olbrzymią szansą na wyrównanie stanął Pavuk, ale strzelił mało precyzyjnie, prosto w parkany Nechwatala. W 23 min. brutalnym rzuceniem na bandę Łyko „popisał się” Kamienieu, za co otrzymał od sędziego karę meczu (25 min.), a karą dla całej drużyny JKH był gol zdobyty przez Tamminena w 26 min. spotkania. Piippo uderzył z niebieskiej, pod bramką Tamminen dostawił kija, nie dając szans Nechwatalowi na obronę. Można powiedzieć, że od tego momentu zaczął się mecz. Obydwie drużyny jakby zapomniały o obronie, dążąc do zdobywania bramek. Sztuka ta w pełni udała się gospodarzom. Czas pomiędzy 29.52, a 32.10 minutą okazał się dla sanoczan prawdziwym trzęsieniem ziemi.

W ciągu trzech minut i 18 sekund stracili oni trzy bramki!!! Nie bez własnej winy. Najpierw strzał Jarosza dokończył Górny, a 11 sekund po stracie gola, Pavuk stracił krążek na rzecz Urbanowicza, któremu nie zostało nic innego, jak ulokować go pod poprzeczką bramki Spesnego. W tym momencie trener Marek Ziętara wziął czas, aby uspokoić drużynę, ale na niewiele się to zdało. Dwie minuty później Rac z bliska dobił krążek, który bezkarnie otrzymał od Kalnsa. I tak z 1-1 zrobiło się 4-1 dla gospodarzy. Były obawy, że może dojść do rzezi. Ale tak mogli myśleć kibice, nie zawodnicy. Dokładnie 33 sekundy po utracie czwartej bramki STS-iacy odwzajemnili się rywalom, strzelając drugiego gola. W 32.43 min. z niebieskiej mocno strzelił Jekunen, krążek zdołał odbić Nechwatal, ale już mógł tylko śledzić jego los, gdy do bramki pakował go Bukowski. W końcówce tercji sanoczanie podkręcili tempo, marząc o zdobyciu kontaktowej bramki „do szatni”. W 38 min. Marva huknął z pierwszego krążka z niebieskiej, jednak bramkarz gospodarzy nie dał się zaskoczyć. Minutę później szansę na spełnienie marzenia miał Hamalainen. Niespodziewanie przejął krążek po stracie Raca, posłał go do bramki JKH, ale Nechwatalowi czujnie udało się go zamrozić. Tercja 3-2 dla JKH. 

Do III tercji przystępowali ze stratą dwóch bramek. Na początek poszedł na przebój lewą stroną Tamminen, ale jego strzał z kąta odbił Nechwatal. W 44 min. rajd przez pół lodowiska przeprowadził Biłas, wycofał krążek do Strzyżowskiego, którego mocny strzał przyblokował bramkarz gospodarzy. Czujniejszym od niego okazał się Filipek, który go wyłuskał i błyskawicznym uderzeniem posłał do bramki. Radość ze zdobycia kontaktowej bramki trwała tylko 2,5 minuty. Po tym czasie JKH znów podwyższył prowadzenie na 5-3 i to była bramka, która nie powinna była paść. Zdobył ją Pavlovs strzałem z ostrego kąta z backhandu. W tym momencie w bramce Ciarko STS nastąpiła zmiana. Miejsce Spesnego zajął Świderski, którego gospodarze natychmiast postanowili przetestować. Próba ta wyszła zdecydowanie na korzyść młodego goalkeepera STS. W 47 min. wygrał on pojedynek sam na sam z Razgalsem, w 50 min. zamroził mocny strzał Mlynarovica, a chwilę potem wyłapał do raka krążek po uderzeniu Pavlovsa.

Do wszystkich tych sytuacji doszło po sporych błędach w defensywnej grze jego kolegów. W tym czasie próbowali doprowadzić do wyrównania napastnicy STS. W 46 min, po akcji Witana, krążek dosłownie zatrzymał się na linii bramkowej Nechwatala. Niestety, nie było nikogo, by przepchnąć go przez linię. O tym, że determinacja przynosi efekty, można było przekonać się w 51 minucie. Po błędzie jednego z obrońców JKH, krążek wyłuskał Sawicki. Walcząc o niego, znalazł się na kolanach i w tej pozycji potrafił wrzucić go do bramki rywala. Kontaktowy gol dodatkowo podniósł na duchu sanoczan. W 56 min. Tamminen próbował z bliska pokonać bramkarza JKH, miał jednak za mało miejsca, aby to uczynić, Nechwatal zdołał zamrozić krążek. Na 1.25 min. przed końcową syreną z bramki zjechał Świderski i goście zagrali va banque szóstką zawodników w polu. Udało się im zamknąć gospodarzy pod ich bramką, z bliska strzelił Sawicki, ale szczęście było przy bramkarzu JKH.

Po niezwykle ciekawym, zaciętym, obfitującym w bramki meczu mistrz Polski pokonał Ciarko STS 5-4. Czy można było z Jastrzębia wywieźć punkt(y)? Owszem, ale pod warunkiem, że nie popełnilibyśmy tak wielu błędów. Na usprawiedliwienie można jedynie powiedzieć, że wielu rażących błędów nie udało się uniknąć drużynie JKH, ale mała to pociecha. 

W najbliższą niedzielę sanoczanie zagrają w Arenie, przed swoją widownią, z mocną Cracovią. I też będą walczyć o zwycięstwo!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama