reklama

W Tychach przegrana na własne życzenie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: redakcja

W Tychach przegrana na własne życzenie - Zdjęcie główne

foto redakcja

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW Tychach do 50. minuty spotkania sanoczanie toczyli dobry, wyrównany pojedynek, przegrywając z wicemistrzem Polski zaledwie jedną bramką. Potem jednak cały wysiłek drużyny zmarnował jeden zawodnik – Mark Viitanen, który w zupełnie niezrozumiałej sytuacji dopuścił się brutalnego rzucenia na bandę jednego z rywali, za co otrzymał w pełni zasadną karę meczu (20+5 min). Zmęczeni walką jego koledzy, grając przez trzy minuty w osłabieniu, nie byli w stanie dotrzymać kroku przeciwnikowi. Stracili dwie kolejne bramki, przegrywając ostatecznie z GKS-em Tychy 5-1. W sumie trzy gole zdobyli zwycięzcy, grając w przewagach. Tak nie można. W światku hokejowym sanoczanie wyrobili sobie opinię zabijaków, polujących na przeciwników.
reklama

GKS TYCHY – MARMA CIARKO STS SANOK 5-1 (1-0, 1-1, 3-0)

1-0 Roman Rac-Bartłomiej Pociecha-Christian Mroczkowski (13.57)
1-1 Lauri Huhdanpaa-Johan Ceder-Conor MacEachern (21.06, 5/4)
2-1 Olli Kaskinen-Jakub Bukowski-Oskar Jaśkiewicz (31.15)
3-1 Jan Jaromersky-Alan Łyszczarczyk-Bartłomiej Jeziorski (49.54)
4-1 Jakub Bukowski-Christian Mroczkowski-Roman Rac (55.12, 5/4)
5-1 Alan Łyszczarczyk-Pawło Padakin-Bartłomiej Pociecha (55.41, 5/4)
 
GKS: Fucik – Jaśkiewicz, Kaskinen; Jeziorski, Komorski, Łyszczarczyk – Jaromersky, Nilsson; Mroczkowski, Rac, Bukowski – Pociecha, Ciura; Gościński, Padakin, Korenczuk – Bryk, Ubowski, Krzyżek, Kucharski, Marzec.

MARMA CIARKO STS: Świderski – Binner, Lindberg; Filipek, Tamminen, Dobosz – McEachern, Florczak; Viitanen, Ceder, Huhdanpaa – Burzik, Musioł; K. Bukowski, Kivinen, Karnas – Dulęba, Sienkiewicz, Ginda, Miccoli, Fus.

SĘDZIOWALI: Przemysław Gabryszak i Wojciech Wrycza oraz Grzegorz Kłosiński i Grzegorz Cytawa. KARY: 8-31 minut (w tym 25 min. dla Viitanena). STRZAŁY: 28-11.
 
 
ZOBACZ TAKŻE:
 

Ku dużemu zaskoczeniu, od początku goście toczyli bardzo wyrównany pojedynek, będąc dla wicemistrza Polski wymagającym przeciwnikiem. Dobrze i odpowiedzialnie grali w defensywie, a strzały napastników GKS-u (J. Bukowskiego w 9 min. i Mroczkowskiego w 11 min.) świetnie wybronił strzegący w tym spotkaniu bramki STS-u Filip Świderski. W 10 min. dobry strzał w kierunku bramki rywala oddał Lindberg, sięgnął krążka Miccoli, ale Fucik wykazał się wielką czujnością, zapobiegając utracie bramki. I kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby nie Florczak, który w zupełnie niezrozumiałej sytuacji, rzucił na bandę jednego z tyskich hokeistów.

Minutę później gospodarze bezlitośnie wykorzystali grę w przewadze, otwierając wynik spotkania. Strzelcem bramki był Roman Rac, który mocno uderzył z okolic bulika. Świderski, interweniując, usiadł w bramce, a krążek w tym czasie wylądował w siatce. W 15 min. ze środka tercji obronnej GKS-u uderzył Miccoli, ale krążek do raka pewnie chwycił Fucik. W 19 min. Świderski czujnie uprzedził strzał Ciury, likwidując niebezpieczeństwo. W tej samej minucie bramkarz sanocki otrzymał 2 minuty odsiadki za spowodowanie upadku przeciwnika, choć była to bardzo dyskusyjna kara.  Tercję wygrali gospodarze, choć bardziej sprawiedliwym byłby tu remis. Goście naprawdę grali jak równy z równym.


Tychy im niestraszne


Druga odsłona rozpoczęła się od świetnej interwencji Świderskiego po uderzeniu Łyszczarczyka, gdy goście grali jeszcze w przewadze. W momencie, gdy na tafli pojawił się piąty zawodnik STS-u, sanoczanie groźnie zaatakowali bramkę GKS-u. Krążek od McEacherna otrzymał Ceder, chcąc zmylić obrońcę zakręcił z nim kółko, po czym guma trafiła na kij Huhdanpy, a ten nie miał żadnych problemów, aby umieścić ją w bramce Fucika. Wyrównujący gol podenerwował gospodarzy. Śmielej ruszyli na przeciwnika, ale ten bronił się bardzo mądrze, już w środkowej strefie lodowiska.

A gdy już udawało się im przedrzeć przez defensywę gości, trafiali na świetnie interweniującego Świderskiego. W 24 min. obronił on bardzo niebezpieczny strzał Korenczuka, a 3 minuty później „setki” pozbawił Jeziorskiego. W 32 min. był jednak bezsilny, gdy krążek, odbity po mocnym uderzeniu Bukowskiego, z najbliższej odległości umieścił w bramce Kaskinen. W 33 min, za atak kolanem, na ławkę kar powędrował Florczak, ale goście bronili się świetnie, nie pozwalając na stworzenie choćby jednego zagrożenia. Równie dobrą obroną popisali się gospodarze, gdy po karze Łyszczarczyka w 37 min. sanoczanie próbowali doprowadzić do wyrównania. 

reklama

Jak można zmarnować wysiłek drużyny!

 
Pierwsze minuty niewiele wniosły do meczu. Gospodarze wcale nie kwapili się do zdobycia trzeciego gola, goście z kolei nie próbowali doprowadzić do wyrównania. Można było odnieść wrażenie, że to taka cisza przed burzą. Aż nadeszła 50 minuta spotkania. Za bramką gości znalazł się z krążkiem sam, nie pilnowany, Łyszczarczyk, a na bramkę najeżdżał, też niepilnowany przez nikogo, Jaromersky. Otrzymał on idealne podanie na kij, po którym krążek wylądował w samym oknie bramki Świderskiego. Gol podziałał zachęcająco na przyjezdnych. W 52 min. na bramkę GKS-u strzelił Tamminen, ale krążek trafił prosto w bramkarza. W tej samej minucie do Jaromerskyego, który znalazł się z krążkiem w samym rogu lodowiska, dojechał Viitanen i z dużą siłą rzucił go na bandę. Był to brutalny, niczym nie podyktowany atak, po którym na lodzie pojawiła się krew. Reakcja sędziów była jednoznaczna: kara meczu, w postaci 25 minut. Ponieważ 2 minuty dostał także Nilsson, przez dwie minuty zespoły grały 4 na 4 i wtedy gra nabrała rumieńców.

W 52 min. Łyszczarczyk, po akcji z Kaskinenem, bliski był zdobycia bramki, ale został powstrzymany przez Świderskiego. W tej samej minucie po strzale Binnera Fucik wypuścił krążek, który zatrzymał się na linii bramkowej, ale Kaskinen natychmiast wybił go daleko od bramki. Gdy przez kolejne 3 minuty tyszanie zaczęli grać 5 na 4, zaczęła się prawdziwa kanonada. W 55.12 min. z niebieskiej huknął Bukowski. Krążek wypadł Świderskiemu z ręki i wpadł do bramki. Niespełna 30 sekund później padła kolejna bramka dla GKS-u. Szybką, finezyjną akcję pierwszego ataku golem zakończył Łyszczarczyk. W końcówce szansę na drugie trafienie mieli goście. Pojechali na bramkę rywala 2 na 1, ale Lindberg nie zdecydował się na podanie, lecz sam uderzył, niestety, ponad bramkę. W ostatnich sekundach Florczak uratował swój zespół przed utratą kolejnej, szóstej bramki.

Do 51 minuty sanoczanie rozgrywali naprawdę dobrą partię, zmuszając faworyta do maksymalnego wysiłku. Nie pozwolili się zepchnąć do głębokiej defensywy, dorównywali przeciwnikowi szybkością, umiejętnie przechodzili do kontrataków. I wszystko to potrafili zaprzepaścić w jednej sekundzie. Ciekaw jestem, w jaki sposób wytłumaczy się ze swego „wyczynu” Viitanen? Dla mnie nie ma tu żadnego wytłumaczenia, to było obrzydliwe. Co się dzieje z tą drużyną, że popełnia tak dużo bezsensownych kar, za sprawą których przegrywa mecze? W Tychach 3 z 5 straconych bramek padło w czasie gry w osłabieniach.

Czy to nie przemawia do zawodników? Przegrana w Tychach była dziesiątą z kolei porażką sanockiej drużyny. Do 50 minuty meczu w Tychach były szanse, żeby skończyło się na dziewięciu. Apotem był Viitanen!!!

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo