Ku dużemu zaskoczeniu, od początku goście toczyli bardzo wyrównany pojedynek, będąc dla wicemistrza Polski wymagającym przeciwnikiem. Dobrze i odpowiedzialnie grali w defensywie, a strzały napastników GKS-u (J. Bukowskiego w 9 min. i Mroczkowskiego w 11 min.) świetnie wybronił strzegący w tym spotkaniu bramki STS-u Filip Świderski. W 10 min. dobry strzał w kierunku bramki rywala oddał Lindberg, sięgnął krążka Miccoli, ale Fucik wykazał się wielką czujnością, zapobiegając utracie bramki. I kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby nie Florczak, który w zupełnie niezrozumiałej sytuacji, rzucił na bandę jednego z tyskich hokeistów.
Minutę później gospodarze bezlitośnie wykorzystali grę w przewadze, otwierając wynik spotkania. Strzelcem bramki był Roman Rac, który mocno uderzył z okolic bulika. Świderski, interweniując, usiadł w bramce, a krążek w tym czasie wylądował w siatce. W 15 min. ze środka tercji obronnej GKS-u uderzył Miccoli, ale krążek do raka pewnie chwycił Fucik. W 19 min. Świderski czujnie uprzedził strzał Ciury, likwidując niebezpieczeństwo. W tej samej minucie bramkarz sanocki otrzymał 2 minuty odsiadki za spowodowanie upadku przeciwnika, choć była to bardzo dyskusyjna kara. Tercję wygrali gospodarze, choć bardziej sprawiedliwym byłby tu remis. Goście naprawdę grali jak równy z równym.
Tychy im niestraszne
Druga odsłona rozpoczęła się od świetnej interwencji Świderskiego po uderzeniu Łyszczarczyka, gdy goście grali jeszcze w przewadze. W momencie, gdy na tafli pojawił się piąty zawodnik STS-u, sanoczanie groźnie zaatakowali bramkę GKS-u. Krążek od McEacherna otrzymał Ceder, chcąc zmylić obrońcę zakręcił z nim kółko, po czym guma trafiła na kij Huhdanpy, a ten nie miał żadnych problemów, aby umieścić ją w bramce Fucika. Wyrównujący gol podenerwował gospodarzy. Śmielej ruszyli na przeciwnika, ale ten bronił się bardzo mądrze, już w środkowej strefie lodowiska.
A gdy już udawało się im przedrzeć przez defensywę gości, trafiali na świetnie interweniującego Świderskiego. W 24 min. obronił on bardzo niebezpieczny strzał Korenczuka, a 3 minuty później „setki” pozbawił Jeziorskiego. W 32 min. był jednak bezsilny, gdy krążek, odbity po mocnym uderzeniu Bukowskiego, z najbliższej odległości umieścił w bramce Kaskinen. W 33 min, za atak kolanem, na ławkę kar powędrował Florczak, ale goście bronili się świetnie, nie pozwalając na stworzenie choćby jednego zagrożenia. Równie dobrą obroną popisali się gospodarze, gdy po karze Łyszczarczyka w 37 min. sanoczanie próbowali doprowadzić do wyrównania.
Jak można zmarnować wysiłek drużyny!
W 52 min. Łyszczarczyk, po akcji z Kaskinenem, bliski był zdobycia bramki, ale został powstrzymany przez Świderskiego. W tej samej minucie po strzale Binnera Fucik wypuścił krążek, który zatrzymał się na linii bramkowej, ale Kaskinen natychmiast wybił go daleko od bramki. Gdy przez kolejne 3 minuty tyszanie zaczęli grać 5 na 4, zaczęła się prawdziwa kanonada. W 55.12 min. z niebieskiej huknął Bukowski. Krążek wypadł Świderskiemu z ręki i wpadł do bramki. Niespełna 30 sekund później padła kolejna bramka dla GKS-u. Szybką, finezyjną akcję pierwszego ataku golem zakończył Łyszczarczyk. W końcówce szansę na drugie trafienie mieli goście. Pojechali na bramkę rywala 2 na 1, ale Lindberg nie zdecydował się na podanie, lecz sam uderzył, niestety, ponad bramkę. W ostatnich sekundach Florczak uratował swój zespół przed utratą kolejnej, szóstej bramki.
Czy to nie przemawia do zawodników? Przegrana w Tychach była dziesiątą z kolei porażką sanockiej drużyny. Do 50 minuty meczu w Tychach były szanse, żeby skończyło się na dziewięciu. Apotem był Viitanen!!!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.