reklama
reklama

W Tychach cudu nie było

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: redakcja

W Tychach cudu nie było - Zdjęcie główne

zdjęcie poglądowe | foto redakcja

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Gdyby nie kilka minut dekoncentracji w drugiej tercji, wynik sanoczan ze zdobywcą Pucharu Polski i wiceliderem tabeli byłby sprawą otwartą. Jest to o tyle dziwne, że goście wystąpili w Tychach mocno osłabieni, bez Salamy, Huhdanpy, Florczaka, Biłasa, Strzyżowskiego i Karnasa. Gospodarze bezlitośnie wykorzystali chwilową słabość rywala, zdobywając w drugiej odsłonie trzy bramki, które przesądziły o wyniku meczu.
reklama

 

GKS TYCHY – MARMA CIARKO STS SANOK 6-3 (2-1, 3-0, 1-2)

1-0 Szymon Marzec-Wiktor Turkin-Pawło Padakin (7.27, 5/4)
1-1 Krzysztof Bukowski-Marcus Kallionkieli-Marcin Dulęba (13.29)
2-1 Filip Komorski-Pawło Padakin (19.19)
3-1 Mateusz Gościński (21.25)
4-1 Christian Mroczkowski (29.18)
5-1 Christian Mroczkowski-Illa Korenczuk (29.44)
5-2 Mark Viitanen-Alexis Binner-Marcus Kallionkieli (42.58, 5/4)
6-2 Szymon Marzec-Mateusz Bryk (59.32, 6/4, do pustej)
6-3 Louis Miccoli-Kacper Niemczyk-Dawid Musioł (59.43)

 


GKS: Lewartowski – Jaśkiewicz, Kaskinen; Padakin, Komorski, Jeziorski – Jaromersky, Ciura; Ubowski, Korenczuk, Mroczkowski – Bryk, Bizacki; Gościński, Turkin, Bukowski – Pociecha, Kucharski; Krzyżek, Galant, Marzec.


MARMA CIARKO STS: Świderski – Binner, Lindberg; Viitanen, Ceder, Filipek – McEachern; Bukowski, Dulęba, Kallionkieli – Musioł, Niemczyk; Fus, Miccoli, Sienkiewicz – Najsarek; Dobosz, Rybnikar, Ginda.

 

Przed meczem w Tychach wśród kibiców znów były obawy o powrót z workiem bramek, zwłaszcza, że sanoczanie pojechali na Śląsk bez sześciu zawodników z podstawowego składu. Tymczasem początek nie zapowiadał tyskiego tsunami. Gra była spokojna z obu stron, wyrównana, ale tak było do 8 minuty, kiedy to Viitanen, za spowodowanie upadku przeciwnika, odesłany został na ławkę kar. Tylko 9 sekund potrzebowali tyszanie, aby zdobyć pierwszego gola. Z okolic lewego bulika mocno uderzył Turkin, Świderski zdołał odbić krążek, ale nieupilnowany Marzec nie miał najmniejszych problemów, aby włożyć krążek do odsłoniętej bramki. Sanoczanie postanowili się zrewanżować.

W 14 min. przeprowadzili na bramkę GKS-u piękną akcję, w której krążek wędrował jak po sznurku, aby w końcówce trafić do K. Bukowskiego, a następnie wylądować w siatce Lewartowskiego. Nie udało się powtórzyć takiej akcji w 14-15 min, kiedy goście grali w przewadze, po karze Mroczkowskiego. Mogli natomiast objąć prowadzenie w 17 min, grając czterech przeciwko piątce tyszan (w boksie karę odsiadywał Binner, za ostrość w grze). Po świetnym podaniu Musioła, oko w oko z Lewartowskim stanął Viitanen. Zbytnia bliskość z bramkarzem GKS-u nie pozwoliła mu jednak na wykonanie żadnego manewru, aby go pokonać. W 18 min. „setki” nie wykorzystał Miccoli. Z bliskiej odległości oddał szybki i celny strzał, Lawartowski popisał się jednak niesamowitym refleksem, chwytając krążek do raka. Tercja 2-1 dla gospodarzy, choć sprawiedliwszym wynikiem byłby w niej remis, a nawet wygrana jedną bramką gości.                                

Tercja niczym zmora


Druga tercja już zaczęła się źle, nie wróżąc nic dobrego. W 22 minucie Gościński objechał sanocką bramkę i z boku z backhandu włożył krążek do siatki, zaskakując Świderskiego. Niestety, to był jego gol, choć asekuracja ze strony któregoś z obrońców, też mogła zapobiec utracie bramki. Chwilę potem zrobiło się bardzo nerwowo. Otóż Ciura uznał atak przy bandzie jednego z sanoczan na swoim koledze (Mroczkowskim) za faul i rzucił się z pięściami na …Rybnikara, którego miał pod ręką. Doszło do wymiany ciosów, ale obydwóch szybko spacyfikowali sędziowie. I jeden i drugi otrzymali karę meczu, przy czym Ciura dostał 5+20, a Rybnikar 2+20. (w wejściu przy bandzie, w którym ucierpiał Mroczkowski, sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia).

W 30 min, wykorzystując potknięcie się i upadek jednego z hokeistów gości, uciekł sanoczanom Mroczkowski, kończąc akcję strzałem w okno nie do obrony. 26 sekund po bramce, goście stracili kolejną. Wywalczył krążek w tercji obronnej gości Korenczuk, zagrał do środka, gdzie czekał nań przez nikogo niepilnowany Mroczkowski. Przymierzył, precyzyjnie uderzył i tak padł piąty gol dla GKS-u, trzeci w tej tercji. Podziałał na gości niczym nokaut. Posypała się im gra, co zachęciło tyszan do wykorzystania tej sytuacji. Kilkakrotnie pod bramką Świderskiego kotłowało się niesamowicie, ale krążek szczęśliwie udawało się wybijać. W końcówce (38 min.) w doskonałej sytuacji znalazł się Komorski, ale bramkarz gości okazał się szybszym od niego i zablokował krążek, który po kiju poszybował poza taflę. Tercja 3-0 dla gospodarzy, a można powiedzieć: tylko 3-0.

                 
Trzeba mieć charakter


Sanoczanie, mając zapewne świadomość, że już jest po meczu, postanowili walczyć do samego końca. Najpierw wybronili się, grając w osłabieniu (39.49 min. kara Binnera, za uderzanie), aby chwilę potem, gdy na ławce kar wylądował Korenczuk, zaatakować. W 43 min. Binner zagrał świetny krążek do Viitanena, ten uwolnił się spod opieki jednego z obrońców i precyzyjnym strzałem pokonał Lewartowskiego. W 48 min. Kallionkieli wychodził na pozycję sam na sam z bramkarzem, ale w ostatnim momencie udało się go powstrzymać Bizackiemu. Potem strzelali na bramkę przeciwnika: Bukowski (49 min) i McEachern (55), nie były to jednak uderzenia, po których można było liczyć na zdobycie kolejnego gola.

W 58.27 min. na ławkę kar odesłany został Jaromersky (za zahaczanie), co zaowocowało decyzją wycofania z bramki Świderskiego i zaatakowanie rywala 6 na 4. Na 28 sekund przed syreną kończącą mecz, krążek przejęli broniący się gospodarze, kierując go do pustej bramki gości. Ten jednak minął słupek sanockiej bramki. Wtedy ruszył za nim Marzec, podczas gdy sanoczanie stali jak zamurowani. Oczywiście przejął go napastnik GKS-u, objechał bramkę i włożył do siatki. Dziwna to była sytuacja. Tuż po wznowieniu gry, dokładnie na 17 sekund przed końcem, jeszcze jedną akcję zainicjowali goście.
Krążek od Niemczyka dostał Miccoli, przymierzył ze środka i strzałem w sam róg zaskoczył Lewartowskiego. Gol zmniejszył rozmiary porażki, a poza tym był tym, który pozwolił sanoczanom wygrać tercję z GKS-em Tychy na jego lodzie. A pomyśleć, co mogło być, gdyby nie ta feralna druga tercja…

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama