MARMA CIARKO STS SANOK – PZU PODHALE NOWY TARG 4-2 (0-1, 2-1, 2-0)
0:1 Patryk Wronka - Alexander Szczechura (5.26, 5/4),
1:1 Louis Miccoli - Szymon Fus, Alexander Monteleone (29.09),
1:2 Dmitrij Załamaj - Damian Kapica, Patryk Wronka (31.55),
2-2 Mark Viitanen – Christian Lindgren (36.02)
3-2 Sami Tamminen – Konrad Filipek (40.45)
4-2 Konrad Filipek – Sami Tamminen – Mark Viitanen (48.45)
MARMA CIARKO STS: K. Tamminen – MacEachern; Lindberg, Viitanen, S. Tamminen, Kivinen – Monteleone, Alho; Bukowski, Ceder, Lusuaniemi; Florczak, Musioł; Sienkiewicz, Miccoli, Filipek – Najsarek, Dobosz; Rybnikar, Fus.
PZU PODHALE: Lindskoug – Tomasik, Mrugała; Kapica, J. Lorraine, Wronka – Załamaj, Kudzin; Szczechura, Cichy, Themar – Horzelski, Słowakiewicz; Bochnak, Neupauer, Wielkiewicz – Michalski, Kamiński; Soroka, Worwa.
SĘDZIOWALI: Krzysztof Kozłowski, Paweł Breske – Wojciech Czech, Eryk Szwiertnia.
KARY: 8-10 minut. STRZAŁY: 30-28. WIDZÓW: 1600.
Zaczęło się tradycyjnie, czyli źle, od kary Miccoliego, nałożonej już w 70 sekundzie meczu. Natychmiast przystąpili do ataku goście, dwukrotnie atakując bramkę STS-u przez Załamaja. Świetne interwencje K. Tamminena miały być odpowiedzią, że tak łatwo to wam nie pójdzie. W 4.23 min. sędzia odesłał na ławkę kar Filipka, co spotkało się z protestami gospodarzy, gdyż kara była jedną z tych z kapelusza. Ale decyzja została podtrzymana. Po minucie dobrej obrony, niefortunne wybicie krążka ze strefy obronnej gospodarzy przejął Szczechura, błyskawicznie zagrał pod bramkę do Wronki, a ten świetnie zamknął akcję, odsyłając krążek do siatki. W 9 minucie na ławkę powędrował Neupauer, a minutę później Lindskoug podciął Viitanena, co kosztowało gości kolejne dwie minuty.
I, pomimo że sanoczanie przez 1.12 min. grali w podwójnej przewadze, nie potrafili nie tylko celnie trafić, ale nawet stworzyć bramkowej sytuacji. Nieco lepiej rozgrywali przewagę w 15 minucie, kiedy karę odsiadywał Załamaj, jednak strzały Tamminena i Filipka pewnie wybronił Linskoug. W 17 min. posłany przez Fusa krążek wylądował w bramce Podhala, jednak gol nie został uznany, skąd inąd zasadnie. W 18 min. za niesportowe zachowanie 2 minuty otrzymał Lindskoug, ale i tym razem niewiele się działo pod bramką gości. W samej końcówce Lindskoug przytomnie zablokował strzał Lindberga, po czym gola do szatni mógł jeszcze zdobyć Tamminen, jednak z dobrej pozycji trafił wprost w bramkarza. Tercja nerwowa, z dużą liczbą kar, z minimalną przewagą gości.
Młodzież dała przykład
Drugą tercję, mimo gry w osłabieniu, dobrze rozpoczęli sanoczanie, grając szybciej i waleczniej od gości. Ich kontry z największym trudem powstrzymywane były przez defensorów Podhala. W 26 min. bliski szczęścia był Filipek, ale Lindskoug z trudnej sytuacji wyszedł obronną ręką. Odbity przezeń krążek próbował dobijać Sienkiewicz, ale i w tym przypadku bramkarz gości popisał się dużym refleksem. Pachniało wyrównującym golem. Padł on w 29.09 min. i był autorstwa dwóch młodych wychowanków STS: Szymona Fusa i Louisa Miccoliego. Uciekli z dwójkową akcją, którą poprowadził Fus. Podjechał w pobliże bramki, po profesorsku wycofał krążek do najeżdżającego Miccoliego, a ten, niczym rasowy snajper, umieścił go w samym rogu bramki Lindskouga. Gol jeszcze bardziej uskrzydlił gospodarzy. W 30 min. przed szansą na objęcie prowadzenia stanął Lindberg, jednak nie zdołał opanować krążka.W tej samej minucie poszła kolejna kontra, tym razem 3 na 1. W ostatnim momencie pomylił się Luusuaniemi. Po chwili zamiast 2-1, za chwilę było 1-2. W 31.55 min. Kapica doskonale zagrał do najeżdżającego na sanocką bramkę Załamaja. Niepilnowany, przejął krążek i z bliska umieścił go w bramce. Gol nie speszył miejscowych. Błyskawicznie ruszyli do odrobienia straty. W 34 min. było bardzo blisko tego. Z szybką kontrą uciekł Filipek, posłał idealny krążek do Tamminena, ten jednak nie zamknął akcji, choć wydawało się, że to musi się skończyć golem. Do wyrównania doszło w 36.02 min, a gol był popisem cudownego strzału Viitanena. Dostał on krążek od Lindgrena, będąc na środku tercji obronnej Podhala. Oddał błyskawiczny strzał z pierwszego krążka, który, niczym pocisk, wylądował w samym rogu bramki Podhala. Dzięki temu, druga tercja zakończyła się zwycięstwem gospodarzy 2-1 i był to okres naprawdę ich dobrej gry. Zasłużyli na więcej, czyli na objęcie prowadzenia, ale przecież była jeszcze trzecia odsłona.
Nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa
Początek III tercji pokazał, że nie interesuje ich żaden remis i dogrywka. Już w 45 sekundzie gospodarze zrobili pożytek ze swej najmocniejszej broni, jaką w tym spotkaniu były szybkie kontry. Tym razem wyszedł z nią Filipek, z którym w kierunku bramki przeciwnika ruszył Tamminen. Do krążka, idealnie wymierzonego przez tego pierwszego, kapitan STS-u dostawił tylko kija, a krążek wylądował w samym oknie bramki Podhala. Goście, do których w tym momencie na pewno dotarło, że z Sanoka mogą wrócić na tarczy, ruszyli do pracy. A że gospodarze także byli w gazie, przez pięć kolejnych minut trwała wymiana ciosów. Najpierw szansę na gola mieli: Themar i Tomasik, po nich Kivinen i Bukowski. Po strzale tego ostatniego w 45 min. zmienił lot krążka Cedar, niestety, poszybował on minimalnie nad poprzeczką. Nagrodą za te akcje była kolejna, którą sanoczanie rozegrali w 48.45 min.Kontrę zainicjował Viitanen, posyłając krążek do Tamminena, który wypatrzył jadącego w kierunku bramki gości Filipka. Po bezbłędnym rozegraniu, sanoczanin umieścił go w bramce Lindskouga! Goście mieli szansę odrobić jedną bramkę chwilę po tym. Tamminen pechowo zgubił krążek, przejął go Szczechura i będąc w idealnej sytuacji, uderzył na bramkę rywala. Na szczęście fantastyczną interwencją popisał się Tamminen. Potem goście liczyli jeszcze, że może uda się im zdobyć kontaktowego gola podczas gry w przewadze (w 52.09 Filipek). Nic z tego. Sanoczanie, pewni swego, nie pozwolili im nawet zbliżyć się do swojej bramki. Rywalom nie pomogło też wycofanie bramkarza, zwycięstwo 4-2 pozostało w Sanoku.
Pierwsze i jakże ważne zwycięstwo. Sanoczanie pokazali, że potrafią nie tylko się bronić, że równie dobrze umieją atakować, rozgrywać ciekawe akcje i zdobywać bramki. Poczuli to na własnej skórze hokeiści Podhala, dysponujący w tym sezonie naprawdę mocnym składem. Nie byli w stanie dotrzymać kroku rywalowi. Na trybunach znów rozlegało się gromkie: „STS! STS!” I niech tak będzie w następnych spotkaniach! To, z Podhalem, pokazało, że jest to możliwe!
PS. W niedzielę gramy w jaskini lwa, u mistrza Polski i lidera tabeli w Katowicach!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.