Reklama

ZDANIE ODRĘBNE: Koniec epidemii?

Opublikowano:
Autor:

ZDANIE ODRĘBNE: Koniec epidemii? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Wszyscy by chcieli, aby skończyła się pandemia, ale nikt nie wie, kiedy to nastąpi. Nawet minister zdrowia, który najpierw bagatelizował noszenie masek, potem je zapowiedział na dwa lata, a teraz pozwala zdjąć – w wolnej przestrzeni! Wobec niezdecydowania władzy lepiej kierować się zdrowym rozsądkiem albo instynktem samozachowawczym – jeśli się go ma… Wszak Polacy potrafią na stos rzucić swój życia los – jak mówi pieśń legionowa. W historii zdarzało się to nie raz, ani dwa, tylko częściej…

*

W centrum Sanoka mnóstwo wolnych lokali handlowych i usługowych. Pustoszały jeszcze w ubiegłym roku, kiedy miasto podniosło czynsze; zaraza też robi swoje… Podobno szykują się zwolnienia w jednej z fabryk gumy, którą mają przenieść za granicę? Nikt nie wie, co będzie z innymi zakładami – większymi i małymi. Rząd wprawdzie uruchomił cztery „tarcze”, ale czy ochronią one sanockich przedsiębiorców; nikt o tym nie pisze. W telewizji niepublicznej – publiczna nieustannie zakłamuje rzeczywistość – można zobaczyć, jak właściciele firm zamykają je po miesiącach oczekiwania na pomoc; sprzedają wyposażenia restauracji, barów, kawiarni…

*

Rząd, który dysponuje wyłącznie pieniędzmi podatników; własnych nie ma, zamierza uruchomić handel państwowy (dawne MHD). Może to dobre posunięcie, skoro w pierwszej fazie pandemii nie było komu wyprodukować masek. Sprowadzono je z Chin największym samolotem świata, po czym okazały się wadliwe… Tymczasem miasto zapowiada sprzedaż Sosenek. Sprawa ciągnie się od lat; poprzednie ekipy usiłowały je przekazać rozmaitym instytucjom (Caritas, ordynariat Wojska Polskiego?), ale mieszkańcy byli przeciw. Ostatni właściciel (dzierżawca?) też nie był w stanie zagospodarować skrawka ziemi z drzewami…

Mało kto pamięta, że kiedyś był to teren rekreacyjny – miejsce niedzielnych wycieczek Sanoczan, którzy całymi rodzinami zalegali brzeg po drugiej stronie rzeki, ciesząc się wodą, plażowaniem na trawie i cieniem aromatycznych sosen. Potem teren zawłaszczyło wojsko, zakazując wstępu cywilom. Odkąd Sosenki wróciły do miasta, nie ma na nie pomysłu; więc najlepiej sprzedać! Tak uważa burmistrz i ankietowani obywatele. Sądzą, że prywatny właściciel rozwiąże problemy lasku i zasili miejską kasę. Ale tak być nie musi; ileż to sprzedanych obiektów stoi pustych? A ile nietrafionych inwestycji (podziemny parking, Galeria Sanocka, zielony rynek na Posadzie). Każda z nich miała zgodę Rady Miasta; tak będzie i teraz, zanim się okaże, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest bękartem! Sosenki to „srebra rodowe” Sanoka, a sreber nie sprzedaje się pod byle pretekstem.

Może rozwiązaniem będzie partnerstwo prywatno-samorządowe, które sprawdza się w innych miastach (parkingi, inwestycje sportowe, rekreacyjne). Dostęp do Sosenek można by skrócić, budując kolejkę linową nad rzeką (w Przemyślu mają taką narciarze), albo lekką przeprawę pieszo-rowerową (jak krakowska Kładka Bernatka).

*

Z powodu złego stanu mostu nad Potokiem Płowieckim, zmieniły się trasy autobusów 3A i 7. Z komunikacji miejskiej zostali wyłączeni mieszkańcy ulic: Głowackiego, Płowieckiej, 800-lecia, Pogodnej, Niedzielskiego; szczególnie starsi, których pod górę łapie zadyszka. Zmiana obowiązuje „do odwołania” – i ani słowa o remoncie: kiedy się rozpocznie? jak długo potrwa? kto go sfinansuje? Próżno szukać informacji na stronie Urzędu Miasta…

 

*

Niedziela Trójcy Przenajświętszej; w kościele farnym celebrans nawiązuje do wody, która ma trzy postaci: stałą, ciekłą i lotną. Ale porównanie jest chybione, ponieważ stan wody zmienia się pod wpływem temperatury, a Trójca to nie jeden z czterech żywiołów i nie da się jej podgrzać… Kazanie głosi młody kapłan, który szybciej mówi niż myśli. Próbuje przybliżyć trudną tajemnicą wiary, ale wpada w ulubiony słowotok, pełny ludzkiego brudu, głodu, smrodu, grzechów, głupoty i niewdzięczności. Mimo to Bóg „do szaleństwa kocha człowieka”. Nie wiadomo, co to ma znaczyć, bo przecież Istota Najwyższa jest wolna od takich stanów. W kościołach sanockich coraz częściej pojawia się język potoczny, by nie powiedzieć grubiański…

*

Grubiaństwem nazwano ostatnią wypowiedź najważniejszego człowieka w Polsce, który regularnie i bez opamiętania obniża język debaty publicznej. Ostatnio krzyczał w sejmie o chamskiej hołocie. Czyżby młody kapłan, przygotowując kazanie, brał z niego wzór?

Podobno epidemia atakująca tkankę biologiczną powoli ustępuje… Na jej miejsce coraz szybciej wchodzi zaraza rozsiewana przez ludzi władzy, która niszczy tkankę psychiczną i społeczną. Kościół na to nie reaguje; nie ma zamiaru zajmować się moralnością publiczną. Woli atakować moralność prywatną; grać insynuacją, poczuciem winy, piętnowaniem i strachem.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE