Nie tylko za swój wyjątkowy dar pedagogiczny została nominowana w plebiscycie Człowieka Roku 2016, ale również ze względu na swoją działalność społeczną. Pani Maria bowiem to osoba pełna energii i zapału do pracy, która nie trwoni czasu. Ta chęć działania i wspierania innych wynika po prostu z tego, że kocha ludzi i kocha im pomagać.
Sanoczanka z wyboru
Niewiele osób, które spotkało w swoim życiu panią Marię, odgadłoby, że jej związek z Sanokiem rozpoczął się dopiero kilkanaście lat temu. Wydaje się, że Sanok to jej rodzinne miasto. Tak mocno wrosła w naszą społeczność. Prawda jednak jest taka, że Maria Pospolitak jest rodowitą puławianką. Do naszego miasta przeprowadziła się w wakacje w 2001 roku. Porzuciła swoją pracę w Zespole Szkół Ekonomicznych im. Vetterów w Lublinie oraz na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i rozpoczęła poszukiwania zatrudnienia w sanockich szkołach.
Na początku rzeczywistość okazała się bolesna. Osoba spoza sanockiego środowiska, mimo że wykształcona i z licznymi sukcesami zawodowymi na koncie, nie zdobyła zainteresowania i zaufania u tutejszych pracodawców. Wydawało się, że pomysł na zmianę życia chybił. Jednak szczęście sprzyjało pani Marii. Ogłoszono konkurs na stanowisko dyrektora w ówczesnym Zespole Szkół Ekonomicznych w Sanoku. Zdecydowała się wystartować i, mając troje kontrkandydatów, wygrała. W ten oto sposób rozpoczęła się jej przygoda z sanockim "Ekonomikiem", która trwa do dzisiaj.
- Początki nie należały do łatwych - przyznaje. - Poznawałam miasto, jego mieszkańców, moich współpracowników, uczniów i rodziców. Uczyłam się charakterystycznych nazw i miejsc. Spotykałam się z kimś koło Popka, a różne drobiazgi kupowałam u babci Hydzikowej. Dowiedziałam się też, że Jerozolima jest w Sanoku, a Szklana Górka to nie to samo co Biała Góra. Rzeczy oczywiste dla sanoczan, dla mnie były zupełnie nowe.
Zwiedzała więc miasto, odwiedzała muzea, chodziła na wystawy i koncerty Didurowskie, poznawała kolejne miejscowości powiatu sanockiego, by wiedzieć, skąd pochodzą jej uczniowie. Spotykała mnóstwo ludzi i słuchała ich, nawiązywała kontakty, dowiadywała się, jakie mają problemy, radości, z jakimi trudnościami się borykają.
- Zwróciłam uwagę, że mieszkańcy Sanoka, powiatu sanockiego i południowego Podkarpacia to ludzie twardzi, ambitni i honorowi, kochający swoją małą ojczyznę, gotowi do pracy na rzecz najbliższych, nawet kosztem rozstania z nimi - mówi.
Szkoła to nie tylko praca
Nowe stanowisko przyniosło pani Marii sporo nowych doświadczeń, nie tylko zawodowych. Powoli poznawała swoich podopiecznych.
- Obserwowałam młodzież i zauważyłam, że w porównaniu z uczniami lubelskimi uczniowie mojej szkoły mają niską samoocenę, brakuje im odwagi, pewności i wiary w siebie - wspomina. - Zastanawiałam się, jak to zmienić. Doszłam do wniosku, że muszę postawić na rozwój szkoły i stworzyć uczniom szanse nauki w doskonale wyposażonej placówce. Otworzyć ich na świat nie tylko ten najbliższy, toczący się wokół szkoły i ich miejsca zamieszkania, ale szerzej: na Europę.
Dyrektor Pospolitak doszła do wniosku, że szkoła powinna uczyć dzieci odporności na trudy, wpajać im dumę z własnego pochodzenia, podarować umiejętność walki o siebie i wyzbyć się kompleksów małomiasteczkowości, bo, jak sama mówi, prowincja to nie miejsce, z którego pochodzimy, ale stan umysłu.
Rozpoczęła się więc żmudna walka i praca o spełnienie tych marzeń. Z pieniędzy pozyskanych z Unii Europejskiej dyrektor Pospolitak doposażyła szkołę, zorganizowała młodzieży wiele dodatkowych zajęć i kursów dających dodatkowe kwalifikacje.
- Ponad trzystu uczniów zrealizowało staże zagraniczne i zdobyło nowe umiejętności oraz doświadczenie zawodowe - mówi. - Nabrało śmiałości w kontaktach z ludźmi różnych narodowości, otwierając się na świat.
Osiągnięcia uzyskane przez szkołę w ciągu piętnastu lat zarządzania placówką przez panią Marię, dają jej ogromną satysfakcję.
- Z radością patrzę na moich absolwentów będących dyrektorami firm, prowadzących z sukcesem własne przedsiębiorstwa, studiujących na najlepszych uczelniach, pewnych siebie i świadomych własnej wartości - mówi z dumą.- Wiem, że moja wizja dobrej szkoły materializuje się, bo efekty mojej pracy doceniono.
Prezydent RP odznaczył dyrektor Pospolitak Złotym Krzyżem Zasługi.
- To wielka satysfakcja, ale znacznie większą przyjemnością jest radość uczniów z odnoszonych przez nich sukcesów i duma absolwentów ze szkoły, którą ukończyli - dodaje. - Wspaniałym przeżyciem jest spotykanie ich na lotniskach, gdy udają się w podróże służbowe, w dużych rzeszowskich firmach zrzeszonych w Dolinie Lotniczej robiących karierę w wyuczonym zawodzie czy w bankach, gdy uśmiechnięci uprzejmie obsługują klientów.
Pomocna dłoń
Jak wspomina Maria Pospolitak, od wczesnego dzieciństwa była wrażliwa na krzywdę, chorobę i cierpienie drugiego człowieka. Jako dziecko należała do harcerstwa i angażowała się w różne działania na rzecz dzieci z domu dziecka w Puławach i osób chorych oraz samotnych.
- Wtedy nie nazywano jeszcze tego wolontariatem - mówi. - Organizowałam najróżniejsze zajęcia dla małych dzieci. Zawsze też zabierałam dwoje lub troje z nich do domu na święta, aby podarować im namiastkę domu rodzinnego. Później pomagałam osobom starszym, np. w porządkach czy robieniu zakupów. Potrzeba działania na rzecz drugiego człowieka pozostała mi do dziś.
Pani Maria organizuje koncerty charytatywne, zbiórki pieniężne, aukcje, wspiera leczenie dzieci i angażuje się w działalność Szlachetnej Paczki oraz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Dużym wyzwaniem była dla mnie dwukrotna organizacja bieszczadzkich finałów WOŚP, które dzięki współpracy członków sztabów, moich współpracowników, a przede wszystkim wolontariuszy okazały się sukcesem logistycznym i ekonomicznym - mówi. - Moim marzeniem jest włączenie się ponownie w tę działalność. WOŚP to dla mnie przepiękna idea warta każdego zaangażowania, mimo sporej krytyki, z jaką się spotyka. Dzięki niej udało się uratować bardzo dużo dzieci.
Dyrektor Pospolitak działa w Stowarzyszeniu "Sanocki Ekonomik", którego celem jest wspieranie szkoły i uczniów. Było to pierwsze takie koło wolontariatu w Sanoku. Organizacja funduje stypendia naukowe, nagrody, finansuje wycieczki, rajdy i pomaga, gdy zajdzie taka potrzeba.
- Jest to bardzo istotna działalność, bo uczy ona młodego człowieka empatii do drugiej osoby - mówi. - To, że potrafimy zachęcić do wolontariatu i uwrażliwić młodzież na drugiego człowieka, wydaje mi się niezwykle cenne. Ważne jest, aby szkoła prowadziła taką aktywność.
Za swoją działalność charytatywną pani Maria została odznaczona Gwiazdą Najświętszej Maryi Panny.
Troska o Południe
Będąc bacznym obserwatorem otaczającej ją rzeczywistości, pani Maria dostrzegła niepokojącą sytuację południowych powiatów Podkarpacia oraz ogromną i stale pogłębiająca się od kilku lat dysproporcję w rozwoju południa i północy województwa.
- Ostatnie piętnaście lat to działania samorządu wojewódzkiego na rzecz rozwoju regionów Mielca, Stalowej Woli i Tarnobrzega - mówi. - Jednocześnie postępuje marginalizacja sanockich, krośnieńskich i jasielskich firm. Mamy do odrobienia minimum dziesięcioletnie zapóźnienie. Nie jest to jednak prosta sprawa, bo lobby północnego Podkarpacia jest bardzo mocne i gros środków przeznacza się na rozwój tamtych powiatów.
Pani Maria śledząc to, co dzieje się w naszym województwie, doszła do wniosku, że zrównoważonego rozwoju na Podkarpaciu nie ma. Jest natomiast stale rosnące zjawisko eurosieroctwa, kiedy rodzice zmuszeni do pracy za granicą zostawiają swoje dzieci pod opieką rodziny. Z kolei młode, dobrze wykształcone pokolenie wyjeżdża z Sanoka do różnych miast w Polsce i za granicę w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy.
- Tutaj nie widzi się perspektyw do życia - mówi. - Sanok i ościenne miasta pustoszeją, co budzi mój niepokój.
Namówiona przez różne środowiska do startu w wyborach do sejmiku województwa podkarpackiego zdecydowała się spróbować swoich sił. Została radną. W samorządzie wojewódzkim zabiega o środki finansowe na remonty zabytków, na Muzeum Historyczne, na godziwe zarobki pracowników placówek kultury. Wspiera rozwój talentów, funduje nagrody w konkursach, stypendia i sprzęt sportowy. Propaguje budowę drogi ekspresowej łączącej Rzeszów z granicą państwa w Barwinku (S 19), która mogłaby stworzyć szanse rozwoju tej części województwa.
- Na naszym terenie tkwi ogromny potencjał - twierdzi. - Z jednej strony budowana przez lata przez firmy z ponad 100-letnimi tradycjami i zrzeszone niegdyś w Centralnym Okręgu Przemysłowym kultura techniczna: biura projektowe i małe firmy projektujące i produkujące dla największych motoryzacyjnych firm jak Mercedes, Audi, Ford, Volksvagen, zaś z drugiej strony turystyka, której rozwój będzie możliwy tylko wtedy, gdy będą istniały dobre drogi dojazdowe w Bieszczady. I na tym potencjale przy wsparciu środków z programów wojewódzkich i krajowych trzeba budować przyszłość południowego Podkarpacia i Sanoka - dodaje.
Spełnianie marzeń
Pani Maria, mimo natłoku różnorodnych zajęć, znajduje także czas na swoje pasje: podróże i ogród. To dzięki nim nabiera sił do dalszych działań. Stanowią one nie tylko doskonałą odskocznię od obowiązków, ale również inspirację do kolejnych starań. Kocha poznawać nowe miejsca, osoby, kultury i tradycje.
- Zawsze lubiłam marzyć. Jednym z nich były podróże po świecie - wyznaje. - Pierwszym krokiem do spełnienia mojego marzenia było zdobycie uprawnień pilota wycieczek. Przez ponad dziesięć lat pilotowałam wycieczki zagraniczne.
Pani Maria już nie pilotuje wycieczek, ale pasja pozostała. W ciągu roku razem z mężem wybiera się w kilka podróży, po których pozostaje multum drogocennych wspomnień. Nie tylko odwiedza nowe miejsca, ale wraca też do starych. Na przykład odwiedziła ostatnio Chiny, w których była dwadzieścia cztery lata temu. Jednym z jej podróżniczych marzeń jest podróż koleją transsyberyjską do Irkucka i dalej do Mongolii oraz wycieczka do Sri Lanki.
Jak sama przyznaje, jest osobą bardzo pozytywnie nastawioną do świata.
- Lubię prowadzić życie bogate w różne wrażenia, dlatego na przykład nie lubię stagnacji w pracy. Zawsze musi się coś dziać, więc ciągle podejmuję nowe wyzwania.
Drugą pasją pani Marii jest ogród.
- Uwielbiam patrzeć na kwiaty i je podziwiać, ale również przy nich pracować. Dlatego gdy tylko nadchodzi wiosna, ja już zastanawiam się, co i gdzie posadzę w swoim ogrodzie. Dbanie o kwiaty to dla mnie czysta przyjemność.
Z dużym sentymentem więc wspomina podróż do Wenezueli, gdzie mogła podziwiać najpiękniejsze rośliny.
Pani Maria lubi pracować. Jest też dobrze zorganizowana, dzięki czemu bez trudu łączy wszystkie obowiązki, których się podjęła z życiem prywatnym i swoimi pasjami.
Gdy przed piętnastoma laty zamieniała Lublin na Sanok, znajomi dziwili się takiemu wyborowi.
- W końcu jeśli się przeprowadzamy to przeważnie do większych miast dających większe możliwości. Ja zrobiłam odwrotnie. Dzisiaj z perspektywy czasu mogę powiedzieć: nie żałuję. Poznałam wielu interesujących, inspirujących ludzi, mam wspaniałych ambitnych współpracowników, z którymi mogę realizować plany rozwoju szkoły, uczniów, którym zależy na własnej przyszłości oraz pole do działalności społecznej, która zawsze dawała mi satysfakcję - kończy z uśmiechem.