reklama

Wielka improwizacja. Wywiad z Martą Przybysz prezeską spółki akcyjnej Sportowy Sanok

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: archiwum prywatne Marty Przybysz

Wielka improwizacja. Wywiad z Martą Przybysz prezeską spółki akcyjnej Sportowy Sanok - Zdjęcie główne

foto archiwum prywatne Marty Przybysz

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZ MARTĄ PRZYBYSZ, prezeską spółki akcyjnej SPORTOWY SANOK rozmawia Marian Struś.
reklama

Pozwoli Pani, że naszą rozmowę ograniczymy do jednej dyscypliny, a będzie nią hokej na lodzie. Tu dodam, że byłem zdecydowanym zwolennikiem, aby powstała spółka nazywała się HOKEJOWY SANOK i jej działalność ograniczała się tylko do tej dyscypliny. Stało się inaczej.

    - Zupełnie nie miałam na to wpływu, gdyż decyzja o powstaniu spółki zapadła dużo wcześniej. Dopiero w późniejszym czasie otrzymałam propozycję objęcia funkcji prezesa, którą przyjęłam. Aktualnie zajmuję się całą organizacją spółki, jako że czas ucieka, bo nie ukrywam, że wystartowaliśmy co najmniej 2-3 miesiące za późno. Utrudnień jest więc mnóstwo. Mimo wszystko wierzę, że wszystkie działania pójdą w dobrym kierunku. 


Czy może Pani przysiąc, że sanocki hokej wystartuje w rozgrywkach ekstraklasy w sezonie 2024/25?

reklama

    - Na tę chwilę robię wszystko, aby tak się stało! Obecnie czekamy na Licencję z PZHL. Poprzednia spółka zgłosiła klub na „starych” zasadach, aby później dokonać cesji, by przejąć wszelkie formalności i nie płacić dzikiej karty w wysokości 300 tys. zł. Kontrakty z zawodnikami, trenerami podpisywane są już z nowym podmiotem. Nie będę ukrywać, że pojawia się dużo trudności, ale nikt nie mówił mi, że będzie to łatwy orzech do zgryzienia. Wręcz przeciwnie, ciągle słyszę tylko słowa: „dziewczyno, czy Ty masz świadomość w co się wpakowałaś?”, „żal mi Ciebie” itp. Ale mnie to nie zniechęca, wręcz przeciwnie, napędzą do działania, bo lubię wyzwania. A poza tym z natury jestem optymistką i nie poddaję się szybko.


Czuje się Pani zawiedziona?

reklama

    - W pewnym sensie tak. Wiedząc, czym dla Sanoka jest hokej, liczyłam na szeroką współpracę. Tymczasem okazuje się, że takowej nie ma. Przynajmniej na tę chwilę. Możliwe, że z czasem się to zmieni, jak zobaczą i przekonają się, że idziemy w dobrym kierunku. Szczerzę na to liczę! Zapraszam do współpracy każdego, kto chce pomóc drużynie! 


Ma Pani za sobą kontakty z przedsiębiorcami, z różnymi podmiotami, które postrzegała Pani jako potencjalnych sponsorów, sprzymierzeńców. I co? Potwierdzili swą sympatię do hokeja i chęć wsparcia?

    - W niektórych przypadkach, niestety, nie, a zdarzało się, że odmawiali przyjścia z pomocą. Co gorsze, z tych rozmów wynikało, że jako sanocki hokej wizerunkowo leżymy. Nie chcieli grać w takiej „drużynie”. Wtedy zrozumiałam, że czeka nas mnóstwo pracy, aby to ich spojrzenie na hokej zmienić i przekonać, że warto w nas zainwestować i dać wotum zaufania.  

reklama


Na początek musiała Pani przyjąć kilka mocnych ciosów, które zachwiały sanockim hokejem, a tym samym jego najbliższą przyszłością…

    - Owszem. Tym najmocniejszym było znaczące zmniejszenie wsparcia ze strony tytularnych sponsorów. Od wielu lat firma CIARKO wspierała sanocki hokej, za co powinniśmy być jej ogromnie wdzięczni. W chwili obecnej p. Ryszard Ziarko oświadczył, że swoją pomoc ogranicza do pokrycia kosztów związanych z zaangażowaniem I trenera. Dodam, że niektóre firmy ograniczyły wsparcie do połowy deklarowanych kwot, które padały podczas pierwszych moich spotkań z nimi. Dodatkowo pewne decyzje przeciągają się zdecydowanie za długo, co nie ukrywam jest frustrujące dla mnie, a także dla kibiców sanockiego hokeja. Nie czarujmy się, każdy czeka kto w końcu będzie tym tytularnym! 

reklama


Dodajmy, że Miasto też nie wywianowało swojej spółki zbyt hojnie, tak, żeby można było spokojnie i bezpiecznie działać. Mało tego, można było odnieść wrażenie, że wnosząc kapitał zakładowy w kwocie 100 tys. złotych (z czego 25 tysięcy wpłaciło na start, a 75 tysięcy do końca I kwartału 2025 roku), lekko zakpiło sobie z hokeja…

    - Nie chcę tego oceniać, zwłaszcza, że burmistrz Tomasz Matuszewski, jako jedyny podjął się szaleńczego wyzwania i chce walczyć o hokej. Sama decyzja o utworzeniu spółki była ukłonem w stronę kibiców. Myślę, że warto to docenić i w końcu przestać hejtować oraz mieszać SPORT z polityką. Bo to już staje się nudne.


To na czym na dziś stoicie? Jakim budżetem dysponuje spółka?

    - Nie chciałabym rzucić kwotą, bo liczę, że w najbliższym czasie się ona zmieni. Powiem tylko, że jesteśmy na etapie końcowych decyzji z nowymi podmiotami jako tytularny sponsor. W ogóle, chciałabym, aby każdy dzień przynosił coś dobrego, coś, co dodaje nam power-u. Dziś cieszymy się, że nasza drużyna ostro trenuje pod kierunkiem trenera Marcina Ćwikły, który od 1 lipca poświęca chłopakom ogrom czasu i zaangażowania, za co serdecznie mu dziękuję! Cieszymy się też, że na pokład wskoczył świetny fizjoterapeuta, jakiego miałam możliwość poznać, dzięki czemu zawodnicy są w dobrych rękach Piotra Pastyrzaka. W najbliższych dniach dotrze do nas trener Elmo Aittola, a od sierpnia dołączą do nas zawodnicy z USA, Finlandii oraz Szwecji. Niektórzy z nich przyjadą na testy, aby się pokazać. Jeżeli trenerzy uznają, że chcemy ich mieć w drużynie, zostaną z nimi podpisane kontrakty. 


Czy uważa Pani, że drużyna oparta na naszych wychowankach, wzmocniona kilkoma zawodnikami zagranicznymi, ma szanse rywalizować w ekstralidze. Czy naprawdę mamy zamiar w niej grać?  Tu powracam pamięcią do poprzedniego sezonu, kiedy to byliśmy jedynie dostarczycielem punktów dla rywali. 

    - Doprowadzenie do startu sanockiej drużyny hokejowej w sezonie 2024/25 w ekstraklasie jest zadaniem numer jeden spółki! Taki postawiliśmy sobie cel. Gdy wkroczyłam do zespołu STS, w ogóle nie był rozważany żaden inny wariant, np. wystawienie drużyny w rozgrywkach I ligi. Ambicją naszej młodej drużyny jest występowanie w ekstraklasie, walka z najlepszymi. Ona pozwoli im na szybszy postęp. 


Optymizm w sporcie to rzecz ważna, ale czy nie obawia się Pani, że po kilku meczach, w których uzbrojeni po zęby przeciwnicy pokażą nam nasze miejsce w szeregu, widownia zacznie pustoszeć, a nasi zawodnicy z meczu na mecz będą tracić ochotę do gry?

    - Skąd u pana tyle pesymizmu? Nie zbudujemy na nim nic dobrego. Ja mam inny scenariusz nadchodzącego sezonu. Wierzę, że nasza młoda drużyna pokaże ducha walki i będzie wymagającym przeciwnikiem dla każdego. A gdy tak się stanie, docenią to kibice i potencjalni sponsorzy, co zwiększy nasz budżet i pozwoli wzmocnić zespół kilkoma dobrymi zawodnikami zagranicznymi, a to sprawi, że będziemy grać jeszcze lepiej. I tak będziemy budować atmosferę wokół hokeja.


Przyznała Pani wcześniej, że nie jest ona najlepsza.

    - Owszem, przyznałam! Bo jak mówić o atmosferze, skoro nawet kibice są podzieleni. Zastanawiam się tylko, jakie są tego przyczyny. Słyszę z zewnątrz, że do hokeja wkradła się polityka, która mu mocno szkodzi. Co gorsze, mówią o tym niektórzy potencjalni sponsorzy, tym właśnie argumentując odmowę wsparcia. Jeśli to jest prawda, musimy zrobić wszystko, aby zasypać podziały i zdecydowanie odpolitycznić sanocki hokej. Jeśli zaczniemy wysyłać sygnały, wskazujące na to, że to robimy, odzyskamy zaufanie i siłę. W sporcie nie ma miejsca dla politykierstwa!


Pani tak zdecydowanie to mówi, a w Sanoku mówi się, że spółka „Sportowy Sanok” powstała z inicjatywy burmistrza, że to on nią steruje, licząc na wizerunkowe profity z tego tytułu.

    - Nic mi o tym nie wiadomo. Gdyby tak miało być, nigdy nie podjęłabym się tego wyzwania. Zrobiłam to w poczuciu, że robię to dla Sanoka. Owszem, nie ukrywam, że proszę burmistrza o pomoc, licząc na jego skuteczne wsparcie. Ale to nie jest polityka! Każdego, kto zechciałby mi pomóc, prosiłabym o to. Przecież tu chodzi o hokej, o jego prawidłowy rozwój. I to powinno nas jednoczyć. A zamiast tego, mamy wokół niego mnóstwo nienawiści. Nie tędy droga!


Pani najchętniej rzuciłaby hasło: „Wszystkie ręce na pokład!”

    - Właśnie tak! I mimo problemów, jakich wokół jest mnóstwo, ja cały czas wierzę, że tak będzie! Że zrobimy na nowo Sanocką Republikę Hokejową. Pamiętam tamte czasy, gdy nasi hokeiści sięgali po mistrzostwo i po Puchary Polski. Byłam wtedy na wszystkich meczach, urzeczona tym, co widzę i atmosferą, jaka temu towarzyszy. Zróbmy to jeszcze raz!


Niestety, rzeczywistość skrzeczy. Wszystkie kluby ekstraklasy otrzymują od Miasta milionowe dotacje na hokej jako rekompensatę za promocję. Stać je więc na to, aby profesjonalnie szkolić dzieci i młodzież, budować silne zespoły, walczące o mistrzostwo. To, co zrobiła ostatnio Unia Oświęcim, to był naprawdę majstersztyk.

    - W większości przypadków to nie są środki stricte budżetowe. Rozmawiałam o tym z działaczami kilku klubów. To miasta zabiegają, aby firmy, które wchodzą na ich rynek, bądź prowadzą z nimi interesy, przekazywały środki finansowe na rozwój sportu. Bo to przecież sport je promuje, sport tworzy atmosferę, w której chce się żyć. I ja wierzę, że tak może być też w Sanoku. 


Walkę o nowy wizerunek sanockiego hokeja i poprawę atmosfery wokół niego zamierza Pani rozpocząć od zorganizowania 18 sierpnia na MOSiRze „Hokejowego pikniku rodzinnego”. Rozumiem, że pojawi się na nim nasze młoda drużyna hokejowa. Czy tak? 

    - Owszem. Chcę w ten sposób pokazać, że coś robimy dla społeczeństwa, że jesteśmy otwarci na wszystkich, kto miałby ochotę do nas dołączyć. Bo hokej ma łączyć, nie dzielić. Zaprezentujemy drużynę. Naszą, sanocką. Taką, za jaką opowiada się większość sanoczan kochających sport. Planuję obniżyć ceny biletów na mecze hokejowe. One nie mogą porażać. One muszą być szyte na kieszeń sanockiego kibica. 


To ładnie zapachniało, naprawdę! Na koniec jeszcze jedno pytanie: jakie jest Pani największe marzenie na najbliższe dni?

    - Mam ich kilka. Obecne, chciałabym ustabilizować sytuację klubu, odbudować jego wizerunek. Bo na nim opiera się wiele decyzji. Marzy mi się, aby do grona naszych przyjaciół, którzy przyszli i oświadczyli, że podnoszą kwotę, jaką będą nas wspierać w tym sezonie – mam tu na myśli firmy: TEXOM i TRANSPRZĘT – dołączyli również inni. Liczę na SANOK RUBBER, który rozważa decyzję o wsparciu naszych najmłodszych hokeistów, czyli NIEDŹWIADKÓW. Mam świadomość, że gdyby nie te Niedźwiadki, dziś nie byłoby już sanockiego hokeja. Liczę na inne firmy, dla których ten hokej jest ważny.

Zakończę ten pierwszy wywiad z Panią, dziękując za szczerość i życząc, żeby się Pani udało. Skoro rzuciła Pani hasło „Wszystkie ręce na pokład!”, portal „Korso sanockie” melduje się na pokładzie! I prośba: Proszę nie kojarzyć tytułu tej publikacji z mickiewiczowskimi „Dziadami”.

    - Bardzo dziękuję! 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo