Ula ma 29 lat. Pochodzi z Sanoka, obecnie mieszka w okolicy Polańczyka. Z zawodu dziennikarka i geograf, z zamiłowania – wieczna turystka.
- Zawsze powtarzam, że jestem dzieckiem Cygana, ponieważ od małego uwielbiałam przebywać poza domem - mówi. - Gdzie mnie rodzice wywieźli, tam zostawałam, nigdy nie miałam problemu z adaptacją do nowych warunków.
Mimo młodego wieku Ula poznała już wiele zakątków świata. W 2009 roku wraz z kolegą wybrała się autostopem do Afryki, a rok później z obecnym mężem, zwiedziła Rumunię motocyklem. Poznała też od podszewki Finlandię, Bałkany, Mołdawię, Bułgarię, Turcję, Gruzję, Armenię, Górski Karabach i Grecję. W 2015 roku podążała śladem wulkanów, zwiedzając m. in. Kubę i Meksyk, a obecnie, na początku listopada, wybrała się do Indii i Sri Lanki.
- Moja pierwsza podróż trwała pół roku - wspomina. - Autostopem zwiedziłam Europę Zachodnią. Decyzję podjęłam zupełnie na spontana, bez mapy i żadnych planów. Od narodzenia się pomysłu o wyjeździe minął zaledwie tydzień, jak wraz kolegą staliśmy na obwodnicy Rzeszowa i łapaliśmy stopa.
Rodzice, gdy po raz pierwszy dowiedzieli się o pomyśle córki, z początku nie dowierzali i mieli sporo wątpliwości, jednak teraz mocno jej kibicują. Jak przyznaje Ula, z roku na rok jej podróże są lepiej zaplanowane i staranniej się do nich przygotowuje.
- Uważam, że nie ma ograniczeń w podróżowaniu – twierdzi – bo jak ktoś czegoś pragnie i do tego dąży, to w końcu osiągnie cel. Podróżować można tak naprawdę wszystkim: autostopem, samochodem, motocyklem, samolotem, ciągnikami itd. W Bieszczadach jest łatwiej zaoszczędzić pieniądze na wyjazd, bo nie ma u nas galerii, kina, restauracji czy filharmonii. Przez cały rok odkładam pieniądze i dopiero przed wyjazdem otwieram skarbonkę i sprawdzam, ile udało mi się uzbierać. Największym kosztem są jednak zawsze bilety.
Wolność i niezależność
Aby zminimalizować wydatki, Ula korzysta z internetowych serwisów, na których zamawia darmowe noclegi.
- W podróżowaniu kocham wolność i niezależność – mówi - ale największą magią każdego regionu są ludzie, którzy tworzą historię danego miejsca. Na przykład w Turcji, pięć tygodni spędziłam u Muzułmanów. Mieszkaliśmy u Syryjczyków, jedliśmy jak oni, spaliśmy jak oni. To są doświadczenia, których ktoś, kto śpi w hotelu, nie doświadczy. Z kolei w czasie wyprawy do Gruzji poznaliśmy Koreańczyka Hoja. Po spędzonym wspólnie wieczorze podjęliśmy decyzję, że kolejny miesiąc będziemy podróżować razem. Hoj po jakimś czasie odwiedził nas w Bieszczadach. My również byliśmy u niego w Korei – dodaje.
Ula nie boi się ryzyka i wyznaje zasadę, że podróżując, trzeba mieć stuprocentowe zaufanie do ludzi. Barierą nie jest dla niej także znajomość języków obcych, ponieważ biegle mówi po angielsku i trochę po hiszpańsku.
- Mój mąż zna dodatkowo rosyjski, więc potrafimy się porozumieć. Przy wybieraniu miejsc, które chcemy odwiedzić, kierujemy się przede wszystkim zabytkami UNESCO, obecnością wodospadów i parków krajobrazowych. Ogromnym plusem jest dla nas to, że mamy mnóstwo czasu i tak naprawdę nie musimy się spieszyć.
Więcej w 46 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka