Żelazny miecz bizantyjski został odkryty przez Krzysztofa Sawińskiego, mieszkańca Leska. Można powiedzieć, że to unikat. Zachował się niemal w całości. Czas szczególnie łaskawie obszedł się z głownią. Do tego stopnia, że potrzebna będzie tylko niewielka ingerencja konserwatorska. To rzadkie zjawisko, bo gleby w naszym regionie szybko niszczą tego typu przedmioty.
Ewenement na skalę krajową
Miecz datowany jest na VIII-IX w. n.e. Nie wiadomo, jak się znalazł w Bieszczadach. – Przypuszczamy, że za pośrednictwem Awarów, ludu koczowniczego, który od VI do VIII wieku kontrolował Kotlinę Karpacką – snuje hipotezę Piotr Kotowicz, archeolog MH w Sanoku. – Pośredniczył w handlu z Bizancjum, z którym wchodził też w konflikty. Miecz mógł być łupem wojennym albo darem dla miejscowego naczelnika plemiennego. W każdym razie to dla nas dowód, że w tym czasie nad górnym Sanem bytowali ludzie. Choć, co ciekawe, w głębokich Bieszczadach nie mamy żadnych śladów osadnictwa z tamtego okresu.
Uważa się, że we wczesnym średniowieczu Słowianie nie zapuszczali się tak głęboko w Karpaty. Najdalej wysuniętą na południe siedzibą ludzką z tamtego okresu jest osada w Myczkowcach.
Odnaleziony oręż jest pierwszym mieczem bizantyjskim w Polsce pochodzącym z przełomu VIII-IX w. Wywołało to poruszenie w środowisku archeologów nie tylko znad Wisły, ale też z Bułgarii, Rosji i Włoch. Do tej pory wszystkie miecze ze wspomnianego okresu znalezione w naszym kraju były pochodzenia zachodnioeuropejskiego (karolińskiego).
Więcej w 34 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka