Tadeusz Paszkiewicz, jeden z mieszkańców ulicy Mostowej, relacjonuje, że problem istnieje od początku powstania zakładu, a więc od lat 70. ubiegłego wieku.
- Na początku ten huk nie był aż tak nieznośny - mówi. - Narastał z biegiem czasu. Trzy lata wstecz było lepiej, ale ten rok jest fatalny. Jeżeli wiatr zawieje z odpowiedniej strony i są wyższe temperatury, to hałas i odór są nie do wytrzymania.
Pan Tadeusz zaznacza, że w nocy nie da się spać przy otwartym oknie z powodu nieokreślonego, mdłego, słodkiego zapachu, który unosi się nad Olchowcami.
Z kolei jeden z mieszkańców, Jacek Dusznik, został obudzony przez hałas o godz. 0.30. Huk był ogromny, dlatego go nagrał.
- Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego - wspomina nocny incydent i dodaje. - Non stop szum niskich dźwięków. Mimo że jest inny wiatr, wieje w inną stronę, to się go odczuwa. Sądzę, że jestem przez to bardziej zmęczony, sąsiedzi też zgłaszają podobne dolegliwości. Nie chcemy, żeby zamknęli zakład, ale powinni coś z tym zrobić.
Smród i hałas
Jak wygląda rzeczywistość mieszkańców ulicy Mostowej i okolicznych dróg? Relacjonują, że w ubiegłym roku pojawiały się tylko pojedyncze zapachy. W tym od kwietnia odór występuje ciągle. Trochę się to uspokoiło kilka tygodni temu, kiedy WIOŚ delegatura w Jaśle wszczęła kontrolę. Teraz jest trochę inaczej. Jak mówi pan Paszkiewicz, odór często zaczyna się w godzinach wieczornych. Nadchodzi falami koło godziny 22.00, później 24 lub 1 w nocy. - Około godziny 4-5 nad ranem nieraz nie da się wytrzymać - opowiada. - Potem jest spokój, a wieczorem od nowa. Jak jadę samochodem i zapach wedrze się do środka, to wszystko śmierdzi.
O siedzeniu na tarasie czy rozpaleniu grilla można zapomnieć.
- Ludzie przyjeżdżają do nas w odwiedziny i pytają, co to jest - tłumaczą mieszkańcy. - Wstydzimy się przed ludźmi, którzy nas odwiedzają. Grilla się nie rozpali, nie usiądzie z kawą na tarasie, bo zaraz trzeba uciekać do domu. Rozmawiając, przekrzykujemy się. Nie chcemy tak żyć, chcemy, żeby się coś zmieniło. Niech ta uciążliwość zamyka się w granicach zakładu, żeby nie działo się to kosztem naszego zdrowia i samopoczucia.
Niektórzy z mieszkańców, głównie ci, którzy mają małe dzieci, spędzają weekendy poza domem.
- Nie da się wytrzymać we własnym domu, trzeba uciekać - mówi Tomasz Faryna, ojciec trzyletniego chłopca. - Jesteśmy tak zdesperowani, że wyjeżdżamy. Bierzemy walizki i ruszamy do Rzeszowa. Od kiedy z rodziną zamieszkałem w tej dzielnicy Sanoka, pojawiły się również problemy zdrowotne u mojego synka.
Podobne odczucia mają pozostali mieszkańcy Mostowej.
- Mieszkam tutaj od urodzenia - mówi Marek Michniowski. - Jak było wywłaszczenie na budowę tej mleczarni, mój ojciec nie chciał wyrazić zgody, bo wiedział, że to będzie uciążliwe. Miał rację.
Z kolei Mieczysław Brekier, mieszkaniec sąsiedniej ulicy, wierzy, że tylko dyrekcja koncernu może coś w tej sprawie zdziałać.
- Apeluję do dyrekcji, bo tylko ona może sprawić, żeby przyjechała komisja ekspertów i wszystko sprawdziła - mówi. - Mieszkańcy mają tego wszystkiego dość.
Jak się dowiedzieliśmy, odpowiednie pismo zostało już przygotowane, są zbierane podpisy. Na chwilę obecną zebrano ich około 200, bo, jak zaznaczają mieszkańcy, cierpi nie tylko ich ulica. Smród czuć z odległości 700 m.
Więcej na temat zarzutów stawianych mleczarni przez mieszkańców Olchowiec, wynikach kontroli WIOŚ-u oraz stanowisku Mlekovity w tej sprawie, przedstawiamy w najnowszym numerze Korso Gazety Sanockiej