Większość akcji dotyczyła urazów kończyn, szczególnie złamań. W jednym dniu w tym samym czasie dwie kobiety na szlaku prowadzącym od Brzegów Górnych na Połoninę Caryńską, przy górnej granicy lasu złamały nogę. 26-latce i 48-latce pomogli goprowcy wraz z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym. Przy użyciu technik długiej liny jedną z kobiet śmigłowiec przetransportował w niższe partie gór, gdzie zabrało ją pogotowie, zaś drugą LPR zabrał do szpitala.
- Złamanie kończyny w górskim terenie wiąże się z tym, że poszkodowanego czeka długi i bolesny transport - mówi Krzysztof Szczurek, naczelnik Bieszczadzkiej Grupy GOPR. - Szlak, pełen kamieni i wybojów, jest trudny do pokonania dla takiej osoby.
W czasie majówki zdarzyły się też przypadki zachorowań, zasłabnięcia oraz jedno ukąszenie przez żmiję w Turzańsku w gminie Komańcza.
- Gad ukąsił czternastolatka w terenie przydomowym - mówi naczelnik Szczurek. - Do chłopca wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe wraz z ratownikiem pokładowym, który został opuszczony do dziecka. Czternastolatka przetransportowano do szpitala w Sanoku.
Pamiętajmy, że dla żmii łąka czy las jest jej naturalnym środowiskiem. Ukąszenie gada to stan zagrożenia życia, bo poszkodowany może dostać wstrząsu anafilaktycznego, co diametralnie skraca szansę przeżycia.
- Bardzo dużo turystów zjechało w Bieszczady na weekend majowy - podsumowuje naczelnik Szczurek. - A więcej osób, to też większe ryzyko, że coś się wydarzy. W ubiegłym roku w czasie majówki ratownicy również interweniowali 17 razy.