Tak się opryszkowie w Bieszczadach rozplenili, że każdy szlachcic z ziemi sanockiej miał prawo tracenia ich bez sądu, nawet jeżeli byli poddanymi innych panów. Wielokrotnie na węgierskim trakcie z Leska przez Baligród i przełęcz Solińską nad Roztokami opryszkowie napadali na kupców i podróżnych. Wiele razy udawało im się ujść bezkarnie z łupami. Jednak wiosną 1647 roku pojmano jedną z takich band. Żyd Abramko z Kaleniczy (Kalnicy) rozpoznał ich i wydał.
Jako że rozbój dokonał się o dobrach Balów, oni też sądzili pojmanych, których osadzono w lochu hoczewskiego zamku. Jeden z napastników- Klemens z Cyasnej (Cisnej), uszedł sprawiedliwości, bo na torturach ducha wyzionął. Ale dwaj pozostali, Kasper Boryło i Michno Soczyn z Simkowej Woli (Wola Sękowa), za swój zbójecki proceder zostali zasądzeni na szubienicę Nie było w Hoczwi wcześniej szubienicy, ale teraz pilno ją trzeba było zbudować. Postawiono wznieść owo narzędzie sprawiedliwości na wzgórzu nad Hoczwnią, w stronę Bachlawy, na górze zwanej wówczas Horodyskiem, bo w dalekiej przeszłości stał tam słowiański gród. Na wtorek po Zielonych Świątkach naznaczono egzekucję opryszków.
Ówczesnym zwyczajem szubienice stawiano poza wsią, bowiem wisielca ściągano dopiero po kilku tygodniach, a że ścięgna mu wszystkie przegniły, chcąc, by w ten sposób dla innych, co by się poważyli na cudzą własność, stanowił przykładną przestrogę. Śmierć na szubienicy uznawana była za haniebną; co innego zginąć od miecza. Pod szubienicą sprowadzony z Sanoka mistrz sprawiedliwości (kat) pytał skazańców, czy wszystko wyznali, czy też w obliczu śmierci chcieliby coś dopowiedzieć do swoich zeznań i dusze do reszty oczyścić. Skazańcy potwierdzili, że już wszystko wyznali. Wtedy kat kazał Kasprowi wejść na drabinę opartą o szubienicę i sam na nią wszedł, aby założyć mu pętlę.
Potem zszedł z drabiny i wytrącił ją spod nóg skazańca. Tę samą czynność powtórzył, wieszając Michnę. Po egzekucji natychmiast oddalił się, ale tłum gapiów jeszcze długo stał w milczeniu i patrzył na wisielców. Długie lata stała na tym wzgórzu szubienica i wielokrotnie była wykorzystywana. Jeszcze w XVIII stuleciu, zanim Małopolskę włączono do cesarstwa habsburskiego, dokonywano na niej egzekucji opryszków. Przejeżdżający traktatem podróżni z dala widzieli to straszne miejsce i nazywali je Wisielnikiem.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.