Wiejskie spotkanie przeobraziło się we wzajemne pretensje. Okazuje się bowiem, że gospodynie wiejskie z Nadolan przechowują naczynia zakupione przez siebie w domu ludowym, ale nie mają kluczy do budynku.
- Panie wójcie, kobiety nie mają dojścia do sali - grzmiała Zofia Sabat, przewodnicząca KGW. - Jak kupujemy sprzęt, jest wszystko w porządku, drzwi są otwarte, ale tylko wniesiemy naczynia do środka, drzwi się zamykają. Taka jest zgoda i taka współpraca.
Przewodnicząca skarżyła się, że kobiety umawiają się ze Zbigniewem Kozimorem, sołtysem wsi, że otworzy im salę, a on nie przychodzi na spotkania.
- Coś jest tu nie tak - mówiła przewodnicząca. - Przychodzimy po klucze, umówione, pod dom sołtysa, a tutaj pozamykane. To będziemy go po wsi szukać? Nie jesteśmy pajacami!
Z kolei sołtys tłumaczy, że również pracuje i nie zawsze jest dostępny. Poza tym za kadencji innych gospodarzy wsi klucze do domu ludowego mieli tylko oni, co panie zripostowały, że wtedy koła nie było.
Okazało się, że kobiety dysponowały kiedyś kluczami, ale sołtys zabrał im je i wymienił zamki. Powód? Ktoś do zamków gumy napchał. Nowych kluczy jednak nie dostały.
Piotr Błażejowski, wójt gminy Bukowsko, który przysłuchiwał się dyskusji, apelował o zgodę.
Co wynikło z dyskusji - o tym przeczytacie w aktualnym wydaniu gazety.