Bieg Rzeźnika rozrósł się w festiwal biegów górskich godny konkurowania z Krynicą. To już nie tylko zawody na klasycznym dystansie ponad 80 km (lub w rozszerzonej wersji blisko 100 km), ale także przygoda dla mniej (m.in. Rzeźniczek, nocny i dzienny maraton) i bardziej zaawansowanych (160 km).
Bieg Rzeźnika
Zawody obrosły swoistą legendą. 82 km po bieszczadzkich szlakach robią wrażenie. Powinien je zaliczyć każdy szanujący się "ultras". Tegoroczną edycję uważa się za jedną z trudniejszych, a to z powodu warunków atmosferycznych. Dzień przed startem spadł deszcz. Trasa była śliska, miejscami błotnista. Powietrze miało dużą wilgotność, w dolinach świeciło słońce, szczyty oblepiła mgła.
Najszybszą drużyną okazało się dwóch Piotrów, Biernawski i Huzior. Jako jedyni pokonali trasę poniżej 9 godzin, w 8:57:30. Zadebiutowali kolejni sanoczanie, Daniel Polny i Piotr Dydio. Wcześniej najdłuższym dystansem pokonanym przez Piotra był maraton, a Daniela Łemkowyna trail, niespełna 50 km. Za podstawowy cel założyli sobie ukończenie morderczego biegu, a przy sprzyjających okolicznościach złamanie 12 godzin.
– Na pierwszych 8 km wywalczyliśmy dobrą pozycję, aby później nie trzeba było się przeciskać na wąskich ścieżkach – relacjonuje Polny. – Pilnowaliśmy się, by lecieć swoim tempem, nie patrząc na innych.
Długodystansowiec zwraca uwagę na to, że nie wystarczy tylko siła w nogach, by ukończyć Rzeźnika.
– Ważne są też takie aspekty jak technika biegu w terenie, na zbiegach – mówi. – Wcześniejsze chodzenie z kijami po szlakach, stosowanie techniki nordic walking przydają się na długich podejściach pod szczyty. Niemniej istotne jest dokładne rozplanowanie odżywiania i nawadniania, aby w maksymalny sposób wykorzystać to, co organizator zapewnia, a jednocześnie jak najmniej mieć ze sobą na trasie. Jako że jest to bieg w parze (nie wolno oddalać się od siebie na więcej niż 100 m), wzajemne wspieranie się i motywowanie też jest istotnym elementem.
Pomagali też kibice. Na przepakach, punktach nawodnienia i na samym szlaku trafiały się grupki turystów zagrzewających do dalszego biegu.
Więcej w 24 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka