Zielony Rynek to zadaszony bazar, na którym znajduje się blisko 80 boksów. Niektóre z nich można łączyć. Stoiska zamykają się na opuszczane bramy roletowe i są wyposażone w instalację elektryczną. Alejki między rzędami zdobi kostka. Na terenie bazaru wybudowano też dodatkową toaletę dla niepełnosprawnych. Pomimo tych udogodnień od kilku lat bazar pustoszał. W tym roku, jak zwracają uwagę mieszkańcy, jest to już tylko handlowy trup. Przed przebudową rynek tętnił życiem, zwłaszcza w środy. Teraz puste stoiska straszą, bo wszyscy kupcy przenieśli się na plac w pobliżu Sanu przy skrzyżowaniu ulicy Traugutta z Białogórską.
Również burmistrz Tadeusz Pióro skarży się, że na Zielonym Rynku nikt nie chce handlować.
- Często ktoś mi mówi, że muszę za te boksy brać dużo pieniędzy, skoro nikogo tam nie ma - mówił włodarz w trakcie jednego ze spotkać z mieszkańcami. - W tym momencie chcę oddawać boksy za symboliczną opłatę, ale ludzie nie chcą tam sprzedawać.
Włodarze zaznaczają, że obecnie nic z tym zrobić nie mogą, bo Zielony Rynek obowiązuje trwałość projektu.
- To piękny teren, mamy pomysły, ale nie możemy go zaadaptować w tej chwili - zaznaczył. - Gdy minie okres trwałości projektu, wtedy zajmiemy się rynkiem.
Inwestycja kosztowała prawie 3 mln zł, z czego około miliona ówczesne władze miasta pozyskały z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Resztę kwoty wzięto z budżetu miasta. Okres trwałości projektu to pięć lat. Rynek uroczyście otwarto na początku stycznia 2013 roku. W tym roku mija już szósty rok, od kiedy zakończyła się przebudowa bazaru, ale, jak zaznacza burmistrz, nie minęło jeszcze pięć lat od rozliczenia finansowego projektu.