Reklama

Bieszczady to nie zadupie

Opublikowano:
Autor:

Bieszczady to nie zadupie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Od pewnego czasu na Facebooku możemy natknąć się na akcję "Bieszczady to nie zadupie", której inicjatorem jest Jerzy Zuba, radny powiatu sanockiego.

Jak zaznacza pomysłodawca, głównym celem kampanii jest stanowcze powiedzenie stop dla komunikacyjnego wykluczenia Bieszczadów. I nie chodzi tutaj tylko o likwidowane kursy autobusów, ale również niewystarczającą ilość chodników, brak komunikacji kolejowej itp.

- Pomimo wizji lokalnych i obfitej korespondencji w przedmiotowej sprawie wciąż daleko do kompleksowych, pozytywnych rozwiązań, które w zgodnej opinii lokalnego środowiska trzeba bezwzględnie wprowadzić jeszcze przed oddaniem do użytku sanockiej obwodnicy - zaznacza radny Zuba. - Jeśli idzie o kolejowe cele akcji, to sprowadzają się one do propozycji rozwiązań wyeliminowania lub złagodzenia negatywnych skutków przewidywanych na lata 2017-2020 remontów linii kolejowych 106 i 108. Jeśli ich nie wprowadzimy, to po pozytywnych owocach kampanii społecznej KochamKolej.pl pozostaną jedynie piękne wspomnienia, a finał kolejowych wakacyjnych przejazdów na trasie Rzeszów-Medzilaborce, które będą realizowane w okresie od 1 lipca do 3 września będzie symbolicznym pożegnaniem Bieszczadów z koleją na okres trzech lat.

Zwolenników nie brakuje, ale...
Z komentarzy, które pojawiają się na portalu społecznościowym wynika, że zwolenników akcji jest zdecydowanie więcej niż przeciwników. Wiele osób ma jednak obiekcje co do samej nazwy, która wydaje się dość mocna i wieloznaczna.

- Wyraz "zadupie" funkcjonuje w słowniku języka polskiego jako dosadny synonim zacofania i zaściankowości - tłumaczy Zuba. - Katastrofalny stan transportu publicznego w Bieszczadach i dostępności komunikacyjnej regionu potwierdzają liczne opracowania naukowe, z których bezsprzecznie wynika, iż jesteśmy komunikacyjnym "zadupiem". Tę głęboko niepokojącą sytuację spotęguje dodatkowo komunikacyjny exit firmy Arriva, która zakończy świadczenie przewozów autobusowych w naszym regionie z końcem czerwca. A więc mamy tu do czynienia z poważnym kryzysem, o czym najlepiej świadczy m.in. dramatyczny apel o wsparcie skierowany niedawno przez bieszczadzkich samorządowców do wojewody podkarpackiego - dodaje.

Radny zaznacza, że w takich okolicznościach trzeba nazywać rzeczy po imieniu i działać aktywnie. Od momentu startu kampanii, który nastąpił 1 marca przyłączyło się do niej kilku zagórskich samorządowców.

- Nasz profil na Facebooku ma już blisko 400 fanów, a materiały publikowane na stronie internetowej akcji cieszą się zainteresowaniem mediów oraz oglądalnością mierzoną tysiącami wyświetleń - podkreśla Jerzy Zuba. - Przywołane tu fakty dowodzą, że dosadna retoryka naszej akcji jest adekwatna do skali wyzwań komunikacyjnych stojących przed mieszkańcami Bieszczadów.

Akcja z polityką w tle
Wśród negatywnych komentarzy można się również doszukać oskarżeń wobec radnego, któremu co niektórzy zarzucają robienie sobie poprzez akcję "Bieszczady to nie zadupie" kampanii politycznej.
- W żadnym wypadku nie zamierzam odpierać zarzutów, gdyż od pierwszych dni po uzyskaniu mandatu radnego powiatowego rzeczywiście prowadzę permanentną kampanię polityczną na rzecz poprawy dostępności komunikacyjnej regionu, zwłaszcza na płaszczyźnie kolejowej - tłumaczy jej inicjator. - W walce o przywrócenie godnego miejsca tej strategicznej gałęzi narodowej gospodarki w naszym regionie często muszę wadzić się (na ogół twórczo i konstruktywnie) z własnym środowiskiem politycznym. Na rzecz transportu kolejowego działałem już na długo przed tym, zanim uzyskałem mandat radnego powiatu sanockiego. Kolejowym pasjonatem byłem, jestem i będę bez względu na to, jak potoczy się dalej moja polityczna przyszłość.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE