Dariusz Słodkiewicz znany jako Deso słucha hip-hopu, lubi palić zioło, imprezuje, a na swoim osiedlu nie toleruje obcych. Nosi w kieszeni nóż i w razie potrzeby potrafi zrobić z niego użytek. Mieszka wraz z babcią na dwunastym piętrze osiedlowego bloku.
• Czytaj także: Ksiądz to też mężczyzna
Rodziców nie pamięta i nie chce o nich słuchać. Babcia ma swój mały straganik z warzywami, Deso pomaga jej dźwigać ciężkie torby od dostawców z pobliskich działek. Kocha babcię i babcia jego, i to byłoby wszystko na temat miłości. Chłopiec ma siedemnaście lat.
Remigiusz Mróz umieścił akcję powieści na wielkomiejskim osiedlu kilkunastopiętrowych bloków, zamieszkałych w większości przez wielodzietne rodziny. Młodzież na tym osiedlu stanowi odrębną grupę tworzącą hip-hopową subkulturę przełomu wieków. Oprócz codziennego, nużącego obowiązku chodzenia do szkoły, młodzi ludzie należą do gangów, piją alkohol, palą jointy; zdarzają się wymuszenia i haracze od młodszych. Ubrani w dresowe bluzy z kapturami, ze słuchawkami na uszach przemierzają osiedlowe ulice i place. Rozmawiają „na skróty”, slangiem pełnym wulgaryzmów. To twardziele ze RZNiW, żyjący od imprezy do imprezy, w świecie narkotyków i seksu.
Pewnego dnia Deso dostaje zagadkowego smsa od koleżanki; wiadomość jest zakamuflowana, ale on odczytuje ją jako wołanie o pomoc. Dziewczyna zaginęła, od kilku dni nie pojawiła się w szkole, nie ma jej w domu, ani u żadnej z koleżanek. Deso zaczyna szukać Izy w jemu tylko znanych, podejrzanych miejscach. Pomaga mu Żaba, klasowa prymuska, dziewczyna z tzw. dobrego domu, która nigdy nie była nawet na wagarach. Ale ta współpraca jest korzystna dla obu stron; Deso staje się delikatniejszy, a Żaba bardziej przebojowa.
W czasie poszukiwań zaginionej dziewczyny Deso zabija człowieka; według własnego kodeksu moralnego – sprawiedliwie. Staje przed sądem i choć ma dopiero siedemnaście lat, jest sądzony jako pełnoletni, dostaje adwokata z urzędu. Powieść rozpoczyna się od sceny w sądzie… ostatecznie trafiłem tu, gdzie teraz jestem. Odpowiadam za zbrodnię z artykułu sto czterdziestego ósmego kodeksu karnego. Paragraf drugi, punkt drugi – zabójstwo z rozbojem. A więc za to, co zrobiłem, dowalą mi minimum dwanaście lat. Maksymalnie dożywocie.
Osiedle RZNiW to powieść z pierwszoosobową narracją, lokalnym kolorytem szarych, betonowych bloków i beznadziejnym smutkiem. daje się ten smutek rozproszyć najczęściej muzyką, alkoholem i prochami; czasami... przyjaźnią ze swoim alter ego. Bo kiedy nie ma się przyjaciela, to się go stwarza – z samego siebie.
To nie Deso zabił człowieka, zabił go drugi on, tak wyimaginowany, że stał się rzeczywisty. Na chorobie psychicznej młodocianego zabójcy oparta jest obrona przed sądem. Adwokatem z urzędu jest Joanna Chyłka, znana z innych powieści Remigiusza Mroza. Czy uda jej się wygrać? Trzeba przeczytać książkę z jej zaskakującym zakończeniem.
Jeżeli ktoś szukałby w powieści sensacji, gangsterskich wątków, rapowych tekstów grupy O.S.T.R., wulgarnego języka, śmiałych scen erotycznych, to je znajdzie. Jednak pod powierzchnią fabuły leży poważniejszy problem: to choroby psychiczne coraz częstsze wśród młodych ludzi, nie tylko z rodzin patologicznych. Choroby, o których w Polsce mówi zbyt mało albo wcale. Szkolny pedagog nie zastąpi dobrego terapeuty czy psychiatry, a dla nich z kolei nie ma pracy w szkołach, nie ma też pieniędzy na tworzenie specjalistycznych klinik psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży. A skala samobójstw, gwałtów, napadów rośnie... Wyrastają nowe pokolenia Desów poruszających się po omacku w kręgu własnych spraw i problemów.
Anna Grabowska
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.