Sezon hokejowy 2024/25 rozpoczął się niemal identycznie, jak poprzedni. Do końca nie było wiadomo czy sanoczanie w ogóle wystartują w rozgrywkach ekstraligi, czy też oddadzą walkowera. Wszystko zwiastowało katastrofę, jako że odwrócił się od sanockiego hokeja tytularny sponsor rzeszowska „Marma”, a dwaj główni sanoccy sponsorzy – firmy: „Ciarko” i „Automet” odsunęli się na boczny tor, przyjmując pozycję bardziej obserwatorów, niż ratowników. Pomimo tego, że jeszcze w marcu, tuż przed wyborami, na zwołanej konferencji prasowej, zapewniali o swoim mocnym wsparciu.
Chcąc ratować swój honor, burmistrz m. Sanoka Tomasz Matuszewski, wyciągnął króliczka z rękawa, a kołem ratunkowym miała okazać się zaproponowana przezeń zmiana organizacyjna, polegająca na utworzeniu w miejsce spółki z o.o. spółki akcyjnej „Sanocki Sport”, której głównym udziałowcem miało zostać Miasto Sanok. Jego udział w spółce miał wynieść 0.5 miliona złotych, a środki miały pochodzić z budżetu miasta. Tym samym, Miasto miało wziąć na siebie odpowiedzialność za rozwój sanockiego hokeja, będącego ikoną i sportową wizytówką Sanoka.
Spółka rzeczywiście powstała, została zarejestrowana, rolę prezesa Miasto (czytaj: burmistrz) powierzyło Marcie Przybysz, wcześniej pracującej w dziale promocji Urzędu Miasta. Podjęła wyzwanie, pełna nadziei, że w najtrudniejszych momentach zawsze będzie mogła liczyć na wsparcie ze strony Miasta, a zwłaszcza burmistrza, który ją o tym zapewniał, namawiając do przejęcia kierownicy w sanockim hokeju.
Pierwsze rozczarowania nastąpiły szybko. Zamiast pół miliona, główny udziałowiec wpłacił 25 tys. złotych, z sponsoringu wycofała się „Marma”, a bardzo ograniczyły swoje wsparcie: Ciarko i Automet. Zaczęły się gorączkowe poszukiwania sponsorów. Przyniosły częściowy efekt, jakim było podjęcie się odpowiedzialnej roli sponsora tytularnego przez firmę z branży budowlanej „TEXOM”. Pozwoliło to na zgłoszenie drużyny Texom STS Sanok do rozgrywek THL w sezonie 2024/25 i przedłużenie nadziei, że za Texom-em pójdą inni. Czy poszli? Niech wymijające: „ścisku w drzwiach nie było” będzie odpowiedzią na to pytanie.
W tej sytuacji trudno było oczekiwać, że drużyna, będąca połączeniem ściągniętych tuż przed rozpoczęciem rozgrywek THL zawodników zagranicznych z sanocką „młodzieżówką”, potrafi sprostać przeciwnikom. Zwłaszcza, że przy kontraktowaniu mizeria finansowa nie pozwoliła sięgać po zawodników z wyższej półki, z papierami na grę na wysokim poziomie. Obawy te się sprawdziły. Ich odzwierciedleniem są kiepskie wyniki w konfrontacji z ligowymi rywalami. Z siedmiu rozegranych spotkań, sześć zakończyło się porażkami, w których w pięciu meczach nie udało się zdobyć ani jednej bramki. Ale czy można było oczekiwać czegoś innego? Albo wymagać?
Sympatycy sanockiego hokeja podzielili się na dwa obozy. Jedni, co rozsądniejsi, to ci, którzy potrafią sobie wytłumaczyć, że liczenie na wyrównane pojedynki z każdym przeciwnikiem, nie mówiąc o zwycięstwach nad nimi, to zwykła utopia. Jak bowiem walczyć na równi z rywalami, którzy w grę swojej drużyny angażują corocznie od 3 do 5 milionów złotych, zawierając z zawodnikami z zewnątrz kontrakty dwa, trzy razy wyższe niż sanockie. W drugiej grupie są ci, którzy cykl porażek i grę drużyny oceniają jako blamaż i zwyczajny skandal, nawołując do natychmiastowego rozstania się z trenerem i większością zawodników zagranicznych.
W tej drugiej grupie niewielu jest takich, którzy apelują o spokój i ciężką pracę, która w przyszłości przyniesie efekty. Z reguły to są ci, którzy nie tracą nadziei, że Sanok, nazywany „miastem hokeja” weźmie przykład z pozostałych miast hokejowych, które znaczącymi kwotami wspierają rozwój hokeja, świadom, iż ma to wartość nie tylko promocyjną, ale przede wszystkim dlatego, że służy dzieciom i młodzieży. Przywołują oni czasy sprzed dziesięciu lat, kiedy Sanok dwukrotnie zdobywał tytuły mistrza Polski, sięgając tyleż razy po Puchar Polski. Wspominają, jak to trzeba było organizować castingi przy naborze chętnych do gry w „Niedźwiadkach”, a trybuny na meczach, gdy grał ich kochany STS, pękały w szwach, nie mając sobie równych w Polsce.
A dziś? Dziś tak samo jest, ale w innych miastach np. w Oświęcimiu i Sosnowcu. Z wielkim smutkiem czytam, jak to w Sosnowcu padł rekord sprzedaży karnetów na mecze, poprawiając się z 550 w poprzednim sezonie do 850 obecnie. – Staramy się być klubem całego regionu, choć obok mamy Katowice, Tychy, Jastrzębie. Jak to robimy? Zarażamy miłością! – mówi z dumą jeden z działaczy Zagłębia. Prawdziwy hokejowy szał zapanował w Oświęcimiu, gdzie Unia zrobiła to samo, co dziesięć lat temu uczynił Sanok. Następstwem tego jest chęć powtórzenia tego sukcesu w tym sezonie i decyzja o budowie nowoczesnej hali lodowej.
A u nas? Wsadzona na minę prezes Marta Przybysz miota się jak szalona, nie dopuszczając do siebie myśli, że może przegrać tę batalię. Nawet rozstanie się z dyrektorem ds. sportowych Michałem Radwańskim, nie skłoniło jej do wywieszenia białej flagi. Ciągle wierzy, że znajdzie wsparcie, które pozwoli odbić się od dna. Wierzy, że miasto, które powołało do życia spółkę „Sportowy Sanok” (szkoda, że nie „Hokejowy Sanok”, jak sugerowało wielu – przyp. mój) potratuje ten fakt jako przyjęcie na siebie odpowiedzialności za rozwój tej dyscypliny w hokejowym grodzie Grzegorza.
Zasadniczy problem tkwi w finansach. Nawet sanoccy sympatycy hokeja zdają się rozumieć, że problemy finansowe ma nie tylko ich ukochana dyscyplina, ale w długach tonie „MS Sanok” (czytaj Miasto), którego zadłużenie przekroczyło już 160 milionów złotych, a deficyt budżetowy na rok 2024 sięgnął 50 milionów. Czy w tej sytuacji przekazanie spółce np. 1 miliona złotych byłoby dobrze zrozumiane? Czy rada miasta, która czuje się odpowiedzialna za Sanok i z dużym rozsądkiem waży wszystkie decyzje, zaakceptowałaby taki wydatek? Trudno powiedzieć. W dyskursie na ten temat ciekawie zabrzmiała opinia jednego z kibiców, który uważa, że wystarczy zdjąć z tegorocznego planu remont jakiejś uliczki, a pieniądze przeznaczone na ten cel przekazać na hokej. I jest przekonany, że byłoby to rozsądne rozwiązanie.
Jak dziś pamiętam ostatni mecz poprzedniego sezonu w sanockiej Arenie z mistrzem Polski GKS-em Katowice. Mimo planowej przegranej (4-0), liczna grupa zgromadziła się wokół sektora zajmowanego przez klub kibica. Chcieli pożegnać swoją drużynę, podziękować za dzielną postawę w całych rozgrywkach, gdzie przyszło jej walczyć z dużo mocniejszymi przeciwnikami. Z serdeczności podziękowań można było odczytać, że rozumieją, iż nie był to trudny sezon tylko dla nich, kibiców, ale także dla zawodników.
Przetrwać 36 porażek (przy 4 zwycięstwach), do końca nie tracąc ducha, to też wielka sztuka. Nie wiedząc, co dalej będzie się działo z sanockim hokejem, skandowali hasło: „Był, będzie, jest, sanocki STS”. Chcieli w ten sposób przekazać przesłanie, że „Sanok-Miasto Hokeja” zrobi wszystko, aby w przyszłym sezonie ich drużyna włączyła się do walki o miejsce wśród najlepszych. Wśród nich na pewno nie było wielu, kto już wtedy przewidział, że kolejny sezon będzie jeszcze trudniejszy.
Co dalej? Dziś przynajmniej nikt nie czaruje się, że chcąc występować w ekstralidze na równi z innymi, nie da się tego osiągnąć bez budżetu sięgającego minimum około 2-3 milionów złotych. Najwyższy czas to sobie uzmysłowić i podjąć poważną próbę odpowiedzenia sobie na pytanie: czy potrafimy stworzyć warunki, aby hokej na lodzie był znakiem firmowym Sanoka i jego wizytówką? A może nie tylko Sanoka? Może na wzór FC Barcelony uczynić go „dumą Podkarpacia”? Może władze województwa chciałyby mieć u siebie jedną z najlepszych drużyn hokejowych w Polsce? Byłaby to też świetna promocja sportowego Podkarpacia. A wtedy można by powalczyć z Sosnowcem o to, kto w kraju ma największą liczbę sprzedanych karnetów. Można by powrócić do czasów, kiedy z Unią sanoczanie wygrywali większość pojedynków.
No właśnie, z Unią. Dziś wielką Unią, dzierżącą aktualnie tytuł mistrza Polski. W tym sezonie jeszcze mocniejszą, zamierzającą powtórzyć sukces sprzed roku. Z dużym powodzeniem realizującą ten plan. Po siedmiu rozegranych meczach ma na swym koncie siedem zwycięstw. Ale nie bójmy się jej! Stawmy się w niedzielę (godz. 18) w Arenie i pomóżmy naszym „chłopcom” walczyć. A we wtorek przyjdźmy ponownie, gdyż na inaugurację II rundy rozgrywek zjedzie do Sanoka były mistrz Polski, aktualny wicemistrz, drużyna GKS-u Katowice. I znów będzie ciężko, bardzo ciężko. Kibicujmy naszym, pocieszając się, że może to już ostatni rok takiej męki, że potem będzie już tylko lepiej!
Zróbmy akcję „HOKEJ”
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor: Marian Struś | Zdjęcie: Tomasz Sowa
galerię
9
zdjęć
Trener Krzysztof Ząbkiewicz po zdobyciu przez sanoczan tytułu mistrza Polski | foto Tomasz Sowa
Bocian. Maskotka sanockiego hokeja. Może by tak mu przyniósł coś dobrego
Dawid i Goliat. Ciężko się gra z silniejszymi
Inauguracja sezonu hokejowego w Sanoku
Inauguracja w Sanoku
Michał Radwański, wtedy prezes sanockiego hokeja w rozmowie z Tomaszem Matuszewskim
Ryszard Ziarko na konferencji 14 marca 2024
Przedstawicielka Marmy z hokejową maskotką
Tak było. Trener Krzysztof Ząbkiewicz po zdobyciu przez sanoczan tytułu mistrza Polski
Wielka czwórka przed rokiem. Kto z niej został...
Polecane artykuły:
ZALOGUJ SIĘ
Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM
Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.