JKH GKS JASTRZĘBIE – MARMA CIARKO STS SANOK 0-1 (0-0, 0-1, 0-0)
1-0 Lauri Huhdanpaa - rzut karny (27.30)
JKH: Miarka – Kostek, Wajda; Urbanowicz, Starzyński, Rajamaki – Viinikainen, Bagin; Paś, Spirko, Izacky – Górny, Martiska; Bernhards, Jarosz, Arrak – Kamieniu, Onak; Nalewajka, Kiełbicki, Zając.
MARMA CIARKO STS: Salama – MacEachern, Burzik; Filipek, Tamminen, Viitanen – Binner, Lindberg; Dobosz, Ceder, Huhdanpaa – Musioł, Biłas; Bukowski, Dulęba, Strzyżowski – Florczak, Rybnikar; Ginda, Miccoli, Fus.
SĘDZIOWALI: Bartosz Kaczmarek, Marcin Polak oraz Wojciech Moszczyński i Michał Gerne. KARY: 4-2 minuty. STRZAŁY: 48-23. WIDZÓW: 500.
Początek meczu wskazywał, że może on być partią szachów. Gra toczyła się dość wolno, głównie w środku tafli lodowiska i przez pierwszych dziesięć minut żadnej z drużyn nie udało się stworzyć zagrożenia. Główna w tym zasługa gości, którzy umiejętnie wybijali rywala z uderzenia, uspokajali grę, stosując wariant gry defensywnej. Dopiero w 12 min. groźną akcję I ataku JKH mocnym strzałem zakończył Rajamaki, ale Salama popisał się świetną interwencją. W końcówce tercji przycisnęli gospodarze. W 16 min. pojechał na bramkę przeciwnika Paś, ale wypuszczony jak z katapulty parkan Salamy, skutecznie zażegnał niebezpieczeństwo. W 19 min. fatalny błąd popełnili sanoccy defensorzy, jednak i tym razem bezbłędnie naprawił go Salama. Tercja bezbramkowa ze wskazaniem na szybciej i z polotem atakujący zespół JKH.
Pierwsi strzelają goście
Druga tercja w niczym nie przypominała pierwszej. Obie drużyny rozpoczęły ją na znacznie większych obrotach, a do głosu coraz częściej zaczęli dochodzić goście. W 24 min. pierwszy składny atak przeprowadził II atak, zakończył go strzałem Ceder, ale reprezentacyjny bramkarz JKH był na posterunku. W rewanżu 2 na 1 zaatakowali jastrzębianie. W idealnej sytuacji bramkowej znalazł się Paś, ale fantastycznie interweniował Salama. W tej samej minucie znów 2 na 1 uciekli gospodarze, ale i tym razem lepszym od niego okazał się bramkarz STS. Po tych dwóch mrożących krew w żyłach akcjach, z kontrą wyskoczył Binner. Gdy składał się do strzału, został powalony na lód przez jednego z obrońców JKH i sędzia nie zawahał się podyktować rzut karny. Jego wykonawcą był Huhdanpaa. Posłał szybki krążek po lodzie pomiędzy parkanami Miarki, tam właśnie znajdując miejsce na ulokowanie go w bramce. Gospodarze sprawiali wrażenie zszokowanych. To pozwoliło sanoczanom na kontynuowanie rozpoczętego dzieła. W 32 min. bliski podwyższenia wyniku był Tamminen, jednak w ostatniej chwili udało się nie dopuścić do tego Martiszce, który sprzątnął mu krążek z kija. W 35 min. dobrą sytuację wypracował sobie Lindberg, miał dużo wolnego miejsca, ale strzelił niecelnie. W 38 min, gdy na ławce kar zasiadł Kostek (za rzucenie na bandę), Tamminen uderzył z bliska, z ostrego kąta, ale czujnością wykazał się Miarka. W ostatniej minucie z kontrą uciekł Paś, ale i tym razem przegrał pojedynek z Salamą. Świetna, mądra gra drużyny gości i zasłużone prowadzenie.
Walczyć, walczyć, do ostatniej sekundy
Mając strach w oczach, mocniej ruszyli do przodu jastrzębianie. Częściej przedostawali się pod sanocką bramkę, ale goście umiejętnie wybijali ich z uderzenia. A gdy już było bardzo źle, do akcji wkraczał Salama. W 42 min. poradził sobie on ze strzałem Martiski, w 45. odbił przed siebie ostry strzał Zająca, a w 46. uderzenie Spirki. W 51 min. wydawało się, że pęknie sanocka obrona. Po strzale Starzyńskiego, krążek w pewnym momencie znalazł się na plecami Salamy, ale ten błyskawicznie zareagował, nakrywając go ciałem i w ten sposób zapobiegł nieszczęściu. W tej samej minucie, po mocnym strzale jednego z napastników JKH, krążek odbił się od bandy, wrócił przed bramkę, gdzie dopadł go Kiełbicki, jednak po chwili znalazł się on w łapaczce Salamy.
Sanoczanie skutecznie utrudniali ofensywną grę przeciwnikom, wybijali krążek, blokowali ich akcje pod bandami, rzadko zdobywając się na akcje zaczepne. W 57 min. na dobrej pozycji znalazł się Spirko, z bliska oddał strzał, ale i tym razem nie poradził sobie z Salamą. Ten sam zawodnik dostał świetny krążek po wygranym przez JKH wznowieniu, uderzył, ale nie zdołał przebić grającego jak w transie Salamy. Na 47 sekund przed końcową syreną zjechał z bramki Miarka i gospodarze zaatakowali szóstką. Po kolejnym uwolnieniu, na 16 sekund przed upływem czasu, jeszcze jedno wznowienie wygrali hokeiści JKH. Krążek powędrował do ustawionego na środku tercji obronnej STS-u Arraka. Ten mocno uderzył z pierwszego krążka, ale fantastycznym refleksem popisał się Salama, wyłapując go do rękawicy.
A potem zaczęła się feta w wykonaniu przyjezdnych. Rzucali się sobie w objęcia, autentycznie ciesząc się z tego zwycięstwa. Po dwunastu kolejnych porażkach, miało prawo smakować, jak żadne. Zgodnie z panującym rytuałem, bohater spotkania Dominik Salama położył swoją bramkę na lód, co czyni się w hokeju, gdy bramkarz kończy mecz z czystym kontem. To był jego wielki dzień! Naprawdę!
Brawo! Brawo! Brawo! Niech żyje Sanocka Republika Hokejowa!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.