Poloniści zwyciężyli w meczu półfinałowym MKS „Cracovię” 3-2 (w rz. karnych) i jako jedyni niezwyciężeni w turnieju przystąpią do walki o „złoto”. Przypomnijmy, że w meczu grupowym bytomianie wygrali z „Niedźwiadkami” 5-3.
KS Katowice Naprzód Janów – UKS „Niedźwiadki” MOSiR Sanok 2-3 (1-1, 1-1, 0-1)
1-0 Kacper Maciaś-Kozłowski-Moś (8.11)
1-1 Kacper Niemczyk-Aleks Radwański-Marcel Karnas (10.34)
2-1 Laszkiewicz-Moś-Kozłowski (29.21)
2-2 Marcin Dulęba-Olivier Łańko-Kacper Rocki (32.22)
2-3 Marcin Dulęba-Filip Sienkiewicz (56.12)
„Niedźwiadki”; Filip Wiszyński – Kacper Rocki, Mateusz Koczera; Olivier Łańko, Marcin Dulęba, Filip Sienkiewicz – Bartłomiej Koczera, Marcel Puszkarski; Aleks Radwański, Jakub Mazur II, Maciej Czopor – Kacper Niemczyk, Adam Kozioł; Sebastian Burczyk, Karol Górniak, Jakub Klimczak – Jakub Miszczyszyn, Jijan Jurek; Adam Sawicki, Marcel Karnas, Krzysztof Stabryła. Trener Krzysztof Ząbkiewicz.
Mecz rozpoczął się w dużym tempie i od początku było wiadomo, że obydwa zespoły dadzą z siebie wszystko, aby awansować do wielkiego finału. Akcje przemieszczały się z jednej strony na drugą, dobrą dyspozycję wykazywali obydwaj bramkarze. Wynik otworzyli w 9 minucie gospodarze. Lewą stroną wdarł się w strefę obronną przeciwnika Kacper Maciaś i mimo asysty Marcina Dulęby potrafił wypracować sobie pozycję strzelecką, posyłając krążek w długi róg bramki Filipa Wiszyńskiego. Odpowiedź nastąpiła w 11 minucie.
Autorem wyrównującego gola był obrońca Kacper Niemczyk, który mocno uderzył z boku spod niebieskiej. Strzał był tak precyzyjny, że krążek zdjął pajęczynę z bramki przeciwnika, zaskakując bramkarza. Od tego momentu akcje zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Na strzał Dulęby w 12 min. odpowiedział Hofman, na uderzenie Filipa Sienkiewicza Hodor, zaś na strzał Lebka Aleks Radwański. Końcowe minuty I tercji sanoczanie grali z przewagą, a mimo to nie udało się im zagrozić bramce rywala. Mogli nawet stracić bramkę, na szczęście pojedynek sam na sam Mosia z Wiszyńskim zakończył się zwycięstwem sanockiego brakarza.
Twardy bój o każdy metr lodu
Drugą tercję obydwie drużyny rozpoczęły w jeszcze większym tempie, chcąc osiągnąć przewagę na lodzie nad rywalem. Żadna z nich nie miała zamiaru ustąpić, stąd pojedynek zrobił się jeszcze ciekawszy. W 25 min. w pobliżu bramki janowian był Adam Sawicki, jednak nie wykorzystał dobrej sytuacji. W 27 min. z dystansu uderzył Mateusz Koczera, ale broniący bramki gospodarzy Kupka pewnie wyłapał krążek. Minutę później janowianie przeprowadzili świetną akcję, zakończoną precyzyjnym strzałem Ciepielewskiego. To, że krążek nie wylądował w siatce, sanoczanie zawdzięczać mogą przepięknej obronie Wiszyńskiego.W 28 min. krążek pod bramkę przeciwnika otrzymał Karnas, ale był zbyt blisko bramkarza, aby móc znaleźć sposób na jego pokonanie. W odpowiedzi z bliskiej odległości strzelił Hofman, ale Wiszyński znów okazał się przeszkodą nie do pokonania. W 30 min. po raz drugi janowianie-katowiczanie objęli prowadzenie w tym spotkaniu. Krążek trafił do znajdującego się w okolicach bulika Mosia, który błyskawicznie posłał go w kierunku sanockiej bramki. Mocno zasłonięty Wiszyński nie dostrzegł go, gdy ten lądował w samym rogu jego bramki. Niedługo cieszyli się gospodarze prowadzeniem.
W 33 min. goście po raz drugi w tym meczu doprowadzili do wyrównania, a głównym bohaterem zdobytej bramki był nie tyle jej strzelec, ile asystent, którym był Olivier Łańko. Otrzymawszy od Rockiego krążek, stojąc tyłem do bramki, posłał go między swoimi nogami prosto na kij Dulęby, który nie miał problemu z ulokowaniem go w siatce. Majstersztyk! Kolejna kara nałożona na gospodarzy w 33 min. znów nie zaowocowała niczym dobrym, a przeciwnie. W tym czasie goście dwukrotnie groźnie zaatakowali, a po strzałach Maciasia i Musioła Wiszyński dwukrotnie musiał ratować swój zespół przed utratą bramki. Tercja, identycznie jak pierwsza, zakończyła się remisowo (1-1), chociaż gospodarze wykazali swą wyższość nad rywalem. Grali dokładniej, stwarzając więcej groźnych sytuacji.
Gol o smaku srebra, a nawet złota
Przed ostatnią odsłoną można było zaryzykować stwierdzenie, że kto strzeli pierwszy, ten będzie zwycięzcą spotkania. W porównaniu do dwóch pierwszych tercji, tempo nieco spadło, co wynikało z dużego wysiłku włożonego do tej pory. Pierwsi przed szansą objęcia prowadzenia byli gospodarze. W 43 min. w idealnej sytuacji znalazł się Musioł, ale nie trafił czysto w krążek. W 48 min. Kupka pewnie wybronił strzał Sienkiewicza i w tej samej minucie zażegnał niebezpieczeństwo, gdy pod jego bramką walczył o krążek Dulęba. W 50 min, za spowodowanie upadku, na 2 minuty musiał opuścić taflę Czopor. Janowianie przystąpili do oblężenia bramki przeciwnika, ale ten bronił się mądrze. Pod koniec kary z kontrą uciekł Dulęba, jadąc sam na sam z Kupką.Pojedynek między nimi wygrał bramkarz gospodarzy. Chwilę potem krążek trafił do wyjeżdżającego z ławki kar Macieja Czopora, który precyzyjnie przymierzył w okno, ale Kupka zdołał chwycić krążek do rękawicy. W 53.13 min. sędzia odgwizdał kolejną karę dla sanoczan, a otrzymał ją za celowe opóźnianie gry Marcel Karnas. Znów akcja przeniosła się do strefy obronnej „Niedźwiadków”, ale i tym razem bronili się oni rozważnie. Gdy wszyscy spodziewali się objęcia prowadzenia przez posiadających przewagę gospodarzy, ten niezwykłej wagi gol padł, ale do bramki janowian-katowiczan. Po raz drugi w tym meczu katem dla drużyny śląskiej okazał się Marcin Dulęba. W środkowej strefie otrzymał krążek od Filipa Sienkiewicza, dynamicznie ruszył z nim do przodu, zwodem minął jednego z hokeistów rywala, drugiego pozostawiając z boku, po czym będąc tuż za niebieską zdecydował się na strzał. Był on tak precyzyjny i tak kąśliwy, że Kupka nie poradził sobie z jego obroną.
Na 2.26 min. przed końcową syreną trener Łukasz Sokół wycofał bramkarza i gospodarze zaatakowali szóstką. Po jednej z akcji Ciepielewski znalazł się w 100-procentowej sytuacji, ale nie trafił do pustej bramki. Długo będzie mu się śniła po nocach. W ostatnich 30 sekundach janowianie, grając z przewagą jednego zawodnika, jeszcze raz szturmem ruszyli na przeciwnika. Zakotłowało się na przedpolu bramki Wiszyńskiego. Gdy wielu widziało już krążek w siatce, ten znalazł się w rękawicy bramkarza sanockiego. Ta niewykorzystana sytuacja będzie się z kolei śniła Jakubowi Hofmanowi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.