reklama
reklama

Łatwo tracimy, z trudem zdobywamy. Sześć goli od Unii!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: WP

Łatwo tracimy, z trudem zdobywamy. Sześć goli od Unii! - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
62
zdjęć

foto WP

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Sport Niespodzianki nie było. Unii wystarczyła jedna tercja, aby pokazać sanoczanom ich miejsce w szeregu. W meczu z GKS-em Tychy w II tercji stracili oni trzy gole, w spotkaniu z Unią zabójczą okazała się trzecia odsłona, w której rywale czterokrotnie trafiali do ich bramki. Z największym trudem przychodzi im zdobywanie bramek. Niemoc strzelecka to największa słabość sanockiej drużyny. O ile można wybaczyć to młodym wychowankom STS-u, to brak umiejętności strzeleckich u obcokrajowców, z zawodnikiem NHL Kallionkielim na czele, ma prawo zastanawiać i denerwować.
reklama

MARMA CIARKO STS SANOK - RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM 1-6 (0-1, 1-1, 0-4)

0-1 Jan Sołtys-Łukasz Krzemień-Adrian Prusak (7.29)
1-1 Mark Viitanen-Dawid Musioł-Johan Ceder (29.45)
1-2 Krystian Dziubiński-Erik Ahopelto-Dariusz Wanat (31.39)
1-3 Krystian Dziubiński-Roman Diukow-Sebastian Kowalówka (45.07)
1-4 Erik Ahopelto-Henry Karjalainen-Roman Diukow (49.10, 4/5)
1-5 Daniel Olsson Trkulja-Joonas Uimonen-Andrij Denyskin (59.04)
1-6 Krystian Dziubiński-Andrij Denyskin-Carl Ackered (59.36)
 
Marma Ciarko STS: Salama (59.05 Świderski) – Binner, Lindberg; Viitanen, Karnas, Ceder – McEachern, Musioł; Bukowski, Filipek, Kallionkieli – Florczak, Niemczyk; Fus Miccoli, Sienkiewicz – Ginda; Dulęba, Rybnikar, Strzyżowski.
Re-Plast Unia: R. Kowalówka – Diukow, Jakobsons; S. Kowalówka, Dziubiński, Wanat – Valtola, Uimonen; Ahopelto, Heiikinen, Karjalainen – Bezuska, Ackared; Denyskin, Olsson Trkulja, Kaleinikovas – Noworyta, Prusak; Krzemień, Sołtys.

SĘDZIOWALI: Paweł Breske i Paweł Kosidło oraz Wiktor Zień i Wojciech Czech. KARY: 14-12 minut. STRZAŁY: 16-48. WIDZÓW: 500. 

Jak nie zdobywa się bramek, pokazał już w 2 min. Sienkiewicz, trafiając z bliska prosto w bramkarza. Zachęciło to do ataków gości. Formę Salamy sprawdzali po kolei: Prusak (4 min.), Ahopelto (5) i Denyskin, przekonując się, że jest ona wysoka. Ale w 8 min. i ona nie wystarczyła, gdy sprzed bulika huknął Sołtys, trafiając idealnie w długi róg sanockiej bramki. Odpowiedzią była trójkowa akcja gospodarzy, zakończona kiepskim strzałem Rybnikara. Po nim z okolic bulika przymierzył Ceder, ale i z tym strzałem Kowalówka nie miał problemów. W 18 min. Ginda próbował dobić swoje uderzenie, wyłuskując krążek bramkarzowi Unii, jednak sztuka ta mu się nie udała. W ostatnich sekundach I tercji z kontrą uciekał Viitanen, widząc zagrożenie, Ackered ratował swój zespół faulem. W sumie jednobramkowe prowadzenie gości w I tercji, po mało ciekawej, chaotycznej grze z obu stron.
           
Nie taki diabeł straszny
 
Początek drugiej tercji tchnął nadzieją, że z Unią wcale nie trzeba przegrać. Już w 1 minucie Karnas stanął z krążkiem przed bramkarzem Unii, ale chyba przestraszył się, że może doprowadzić do wyrównania, bo nie potrafił wykorzystać „setki”. Minutę później to samo zrobił Bukowski, będąc sam na sam z Kowalówką. Strzelił prosto w niego. Na nich obydwóch zapatrzył się Dziubiński, z metra nie trafiając do pustej bramki. W 27 min. w doskonałej sytuacji znalazł się Kaleinikovas, ale w decydującym momencie nie popisał się precyzją. Krążek, po jego strzale z najbliższej odległości, niczym muchę, do raka schwycił Salama. W rewanżu z bulika z pierwszego krążka mocno uderzył Filipek, ale trafił w poprzeczkę. Było blisko, bardzo blisko. Gol padł niespełna dwie minuty później. W 30 min. z okolic bulika strzelił na bramkę Unii Musioł. Pracujący na bramkarzu Viitanen strącił krążek, który wylądował w siatce bramki gości. Niedługo cieszyli się wyrównaniem sanoczanie. W 32 min. szybką akcję gości na gola zamienił Dziubiński. Tercja remisowa, w której gospodarze z powodzeniem dorównywali kroku rywalowi. Dobra gra Salamy w bramce nie pozwoliła gościom uciec z wynikiem.
                   
Gradobicie
 
Hasło do ataku rzucił w 43 min. Kaleinikovas, posyłając z okolic bulika prawdziwą petardę na bramkę gospodarzy, ale krążek do raka fantastycznie złapał Salama. Sztuka ta nie udała mu się dwie minuty później, kiedy to Diukow huknął z niebieskiej, a pod bramką Dziubiński zmienił lot krążka, kierując go do sanockiej bramki. Niedługo po stracie gola, idealną sytuację na kontakt stracił Bukowski, nie trafiając czysto w krążek. Ożywili się sanoczanie. W jednym z natarć bramkarz Unii ratował się faulem, powodując upadek napastnika STS-u, za co otrzymał 2-minutową karę. Kontynuując atak, sanoczanie zapomnieli o obronie, co ułatwiło gościom przeprowadzenie szybkiej kontry.

Uciekli 2 na 1, kończąc atak błyskawicznym strzałem między parkanami Salamy w wykonaniu Ahopelto. Czwarta bramka podcięła skrzydła sanoczanom. Goście zaczęli grać radosny hokej, osiągając dużą przewagę. Na sanocką bramkę strzelali: Ackered (52), Diukow (53) i Jakobsons (54), ale na przeszkodzie podwyższenia prowadzenia za każdym razem stawał Salama. W 58 min. mógł ich skontrować Filipek, lecz nie potrafił zrobić użytku, będąc oko w oko z Kowalówką. Jak to należy robić pokazał na 56 sekund przed końcową syreną Olsson Trkulja, wykorzystując idealne podanie Uimonena. Przy obronie tego strzału urazu nogi doznał Salama, którego w bramce zamienił Świderski. Chwilę potem okazało się, że i on nie zakończy meczu z czystym kontem.

Na 24 sekundy przed końcem meczu, akcję gości golem zwieńczył… Dziubiński, kompletując w ten sposób hat-tricka. Wynik tercji 4-0 dla Unii mówi wszystko, chociaż trzeba zaznaczyć, że i w tej fatalnej dla gospodarzy odsłonie sanoczanie zmarnowali dwie stuprocentowe sytuacje bramkowe. Niestety, w hokeju liczą się bramki, nie sytuacje, z których one się rodzą. Ale i tutaj Unia pokazała swą ogromną przewagę, oddając na sanocką bramkę 48 strzałów, przy zaledwie 16 w drugą stronę.

Nie było niespodzianki, choć, prawdę mówiąc, tylko najwięksi optymiści jeszcze w takowe wierzą. Nie dysponujemy porównywalną do rywali siłą ognia, razimy nieskutecznością, a mocna, wydawałoby się, defensywa, potrafi nieźle bronić się cały mecz, za wyjątkiem kilku momentów nieuwagi. I wtedy właśnie przeciwnicy włączają turbo i z łatwością strzelają nam bramki (GKS Tychy -3, Unia -4). Inaczej już nie będzie. Tak gramy od początku sezonu i tak go zakończymy. I nie jest usprawiedliwieniem, że z Unią nie zagrali kontuzjowani: Huhdanpaa, Musioł i prawie niezdolny do gry Strzyżowski. Nie wiadomo kto z nich będzie zdolny do gry we wtorek w Krakowie i czy przypadkiem nie dołączy do nich jeszcze Salama. Jest, jak jest, a nie jest dobrze!
 

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama