KH ENERGA TORUŃ – TEXOM STS SANOK 4-0 (2-0, 2-0, 0-0)
Jesper Henrikssoon-Jakub Gimiński (9.03)
Robert Arrak-Kamil Kalinowski (17.33)
Adrian Jaworski-Albin Thyni Johansson-Michał Kalinowski (36.12)
Ołeksij Worona-Dienis Fjodorovs-Mikael Johansson (38.41)
KH ENERGA TORUŃ: Svensson – Henriksson, Gimiński; Denyskin, Syty, Baszyrow – Svars, Zieliński; Fjodorovs, M. Johansson, Worona – A. Johansson, Ziarkowski, K. Kalinowski – Kwiatkouski, Maćkowski; M. Kalinowski, Prokurat, Kogut.
TEXOM STS SANOK: Salama – Biłas; J. Bukowski, Huhdanpaa, K. Bukowski – D. Musioł, Tamminen; J. Musioł, Filipek, Niemczyk – Dulęba, Sienkiewicz, Kowalczuk – Gurshman; Dobosz, Bryzgałow, Fus.
SĘDZIOWIE: Główni: Paweł Kosidło-Andrzej Nenko, liniowi: Michał Kłosiński, Zachariasz Kadela.
KARY: 4-6 minut. STRZAŁY: 50-14. WIDZÓW: 712.
Mecz zaczął się od ostrzeliwania sanockiej bramki, co było dobrą rozgrzewką dla Dominika Salamy, który wobec skromnych dwóch par nominalnych obrońców w drużynie Texom STS, miał świadomość, że na nim będzie spoczywało ratowanie jej honoru.
W ostrym treningu strzeleckim trwającym do połowy I tercji brali udział: Arrak, Zieliński, Denyskin, Fjodorovs i Worona, ale żadnemu z nich nie udało się pokonać bramkarza STS-u. W tym czasie Svensson raz został zmuszony do interwencji, po strzale Huhdanpy w 8 min.
Gospodarze objęli prowadzenie w 10 min. Spod niebieskiej z nadgarstka uderzył Henriksson, jeden z napastników gospodarzy podskoczył nad krążkiem, a ten wylądował w samym rogu bramki gości, zaskakując mocno zasłoniętego Salamę. W 13 i 16 min. bliski strzelenia goli dla torunian był Baszyrow, jednak w obu przypadkach bramkarz Texom STS interweniował perfekcyjnie.
W 17 min. gościom udało się przeprowadzić jedną z niewielu akcji ofensywnych. Kowalczuk posłał krążek wzdłuż bramki TKH, jednak Dulęba nie zdążył znaleźć się na linii podania. Tercja 2-0, można powiedzieć „tylko” 2-0, gdyż gospodarze mieli co najmniej 4-5 okazji, które powinni zakończyć celnymi trafieniami.
Rzadko przekraczali czerwoną linię
Na początek II tercji mocno huknął na sanocką bramkę Jaworski, jednak Salama pewnie odbił krążek do boku. W 22 min. próbował zmylić sanockiego bramkarza Kogut, strzelając z backhand-u, ale guma przeleciała obok słupka.W 25 min. bardzo bliski podwyższenia wyniku był dobijający z bliska Johansson, lecz fantastycznie parkanem obronił jego uderzenie Salama. Chwilę po tym atakowali bramkę rywala: Zieliński, Henriksson i Johansson, ale też nie znaleźli sposobu na pokonanie bramkarza gości.
Wreszcie w 28 min. doszedł do strzału J. Bukowski, nie sprawił on jednak problemu Svenssonowi. Goręcej było natomiast pod sanocką bramką, którą zaatakował po indywidualnym rajdzie Syty. Utknął jednak na świetnej interwencji Salamy.
Dwie minuty później (32) ładną akcją popisał się Arrak. Jego strzał zdołał odbić bramkarz rywali, łapiąc krążek do raka po dobitce Gimińskiego. W 34 min. sanoczanie mieli pierwszą w tym meczu szansę, aby zdobyć bramkę. Po błędzie Worony, krążek przejął Filipek, który stanął oko w oko z Svenssonem.
Próbował pokonać go strzałem pod poprzeczkę, lecz minimalnie przestrzelił. Odpowiedzią był trzeci gol dla gospodarzy, zdobyty w 37 min. Z okolic lewego bulika przymierzył przez nikogo nie pilnowany Jaworski. Szybki krążek, posłany po lodzie, trafił do bramki przeciwnika, nieco zaskakując zasłoniętego bramkarza STS-u.
Gol sprawił, że torunianie jeszcze odważniej zaatakowali, spychając rywala do głębokiej defensywy. Efektem była szybka, zespołowa, koronkowa akcja w 39 min, zakończona strzałem po lodzie w sam róg sanockiej bramki. To była najładniejsza akcja meczu.
Remis nie oznacza, że byli równorzędni
Początek III tercji nie przyniósł żadnych zmian na lodzie. Nadal gospodarze dyktowali warunki gry, niemal non stop byli w posiadaniu krążka, a goście ograniczali się do wybijania ich z tempa, walki pod bandami i wystrzeliwania gumy w kierunku bramki przeciwnika.Jedyną, wartą odnotowania akcją zaczepną sanoczan, była indywidualna akcja Huhdanpy w 48 min. meczu, który odparł atak dwóch hokeistów Energy i z krążkiem na kiju próbował pokonać Svenssona. Sztuka ta mu się nie udała, ale usprawiedliwia go fakt, że był w trudnej pozycji do oddania precyzyjnego strzału.
Bliższy tego był w 54 min. niepilnowany przez nikogo torunianin Syty. Oddał bardzo mocny strzał, ale trafił krążkiem prosto w Salamę.
W 58 min. po lewym skrzydle próbował uciec Dulęba, ale widząc najeżdżających na niego dwóch torunian, zdecydował się na strzał, pewnie obroniony przez Svenssona.
I wreszcie 60 minuta spotkania. Z szybką akcją ofensywną ruszył Worona. Najeżdżając na bramkę z kąta, próbował umieścić krążek przy dalszym słupku bramki przeciwnika, ale chwycił go, niczym muchę, sanocki zawodnik „numer one” Dominik Salama.
Kilka ostatnich meczów w wykonaniu sanockiej drużyny dawało nadzieję, że gra ona coraz lepiej, że potrafi nie tylko bronić się, ale też skutecznie zaatakować. Spotkanie w Toruniu odebrało mi te nadzieje.
Wszystko bowiem wróciło do „normy”. Zaledwie kilka sensownych akcji ofensywnych w meczu, jedna czy dwie okazje, aby ewentualnie strzelić bramkę, to naprawdę za mało. Nie byliśmy przeciwnikiem dla Energy Toruń, która w lidze wcale nie błyszczy, zajmując dopiero szóstą lokatę.
Z Energą mecz zagrał tylko Dominik Salama. Przegrał go 4-0, ale ten wynik i postawa, jaką zaprezentował, jest jego zwycięstwem. A przecież hokej to gra zespołowa!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.