reklama

Dwucyfrowka padła na sanockiej Arenie. Niestety nie dla Ciarko STS Sanok [ZDJĘCIA+WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Dwucyfrowka padła na sanockiej Arenie. Niestety nie dla Ciarko STS Sanok [ZDJĘCIA+WIDEO] - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportPo dobrych występach na Śląsku, należało spodziewać się świetnego meczu i prezentu w postaci zwycięstwa nad Energą (w I rundzie w Toruniu nikła porażka 2-0). Tymczasem, gdyby nie napisy na koszulkach, nikt by nie uwierzył, że w roli chłopców do bicia występują sanoczanie. Rozegrali fatalny, najgorszy z dotychczasowych mecz, doznając druzgocącej porażki 10-3.
reklama

Gorzej, że nie na tym kończy się dramaturgia pojedynku z Energą. W 12 minucie, po stracie trzeciej bramki, boks drużyny opuścił trener Marek Ziętara. Problemy z ciśnieniem sprawiły, że wylądował w szpitalu. 

reklama

0:1 Michaił Szabanow - Robert Arrak, Aleksandr Rodionow (1.03 min)

0:2 Michaił Szabanow (10.50)

0:3 Michaił Szabanow - Robert Arrak (11.09)

1:3 Aleksi Hämäläinen - Toni Henttonen, Bogusław Rąpała (12.57)

2:3 Konrad Filipek - Marek Strzyżowski (25.53)

2:4 Robert Korczocha - Nikolai Syty (32.38)

2:5 Michał Kalinowski - Kamil Kalinowski, Aleksandr Rodionow (37.36)

3:5 Toni Henttonen - Sami Tamminen (42.32)

3:6 Robert Korczocha - Michaił Szabanow  (47.45, 5/4)

3:7 Henri Limma - Jegor Szkodienko (49.50, 5/4)

3:8 Lauri Huhdanpää - Henri Limma (51.44, 5/4)

3:9 Robert Arrak - Michaił Szabanow (55.26)

3:10 Eryk Schafer - Kamil Kalinowski (56.27)

 

Sędziowali: Michał Baca, Sebastian Kłaczyński - Michał Żak, Wojciech Czech.

reklama

Kary: 29 min. (w tym 5+20 dla Radosława Sawickiego w 48 min. za niedozwolony atak kijem) - 4.

Widzów: 1300.

 

STS Sanok: Spěšný (od 56.27 Świderski) – Rąpała, Biłas; Henttonen, Hämäläinen, Biały – Marva, Olearczyk; Sawicki, Tamminen, Bukowski – Florczak, Pavúk; Filipek, Mocarski, Strzyżowski oraz Łyko, Wilusz, Bar. Trener: Marek Ziętara, II trener Marcin Ćwikła.

 

KH Energa: Mölder (42:32-44:09 Studziński) – Kozłow, Szkrabow; M. Kalinowski, K. Kalinowski, Kogut – Szkodienko, Rodionow; Szabanow, Arrak, Huhdanpää –  Jaworski, Zieliński; Limma, Syty, Karczocha - Schafer, Wenker; Olszewski, Rożkow, Zając. Trener: Jussi Tupamäki.

reklama

 

Błyskawiczny hat-trick znokautował sanoczan

Już w 63 sekundzie goście, po szybkiej i składnej akcji pod sanocką bramką, objęli prowadzenie. Strzelcem gola był Szabanow, który w 11 i 12 minucie dołożył dwa kolejne trafienia, sprawiając sobie prezent w postaci hat tricka. W dwóch przypadkach asystował mu środkowy II ataku Arrak, w trzecim asystę należałoby zapisać sanockiemu obrońcy Florczakowi, który ręką podał krążek prosto na kij napastnika Energy.


Szybka strata trzech goli miała prawo zadziałać na przeciwnika niczym nokaut. Goście grali jak w transie, szybko, składnie i zdecydowanie. Ratunek przyszedł w 13 minucie, gdy Henttonen posłał szybki krążek wzdłuż toruńskiej bramki, a tam błyskawicznie doskoczył do niego Hamalainen, nie dając szans Molderowi na zareagowanie. Zdobyty gol nie pobudził jednak gospodarzy do aktywniejszej postawy. Na tafli nadal rządzili goście, a to, że do końca I tercji utrzymał się wynik 1-3, sanoczanie mogą zawdzięczać tylko małej skuteczności strzeleckiej, gdyż okazji ku temu, dzięki dużej ilości błędów w defensywie STS, mieli bez liku.

reklama

Nadzieja pojawiła się na krótką chwilę

Początek II tercji wlał nadzieje w serca nieco oszołomionych po pierwszej odsłonie kibiców. W 22 min. w sytuacji sam na sam z Molderem znalazł się Biały, ale tak długo zastanawiał się jak go pokonać, że nawet nie oddał strzału. Jak to się robi, pokazał w 26 minucie Filipek. Przeprowadził kapitalną indywidualną akcję, technicznym trickiem „zrobił” obrońcę i strzałem po lodzie trafił do bramki. W boksie Energy zapaliła się czerwona lampka. Kontaktowy gol zmobilizował drużynę gości do jeszcze lepszej gry. Przez pięć minut nie dali wytchnąć rywalowi, zmuszając go do desperackiej obrony. Na bramkę Spesnego strzelali kolejno: Arrak (28), Szabanow (29), Zieliński (28), Syty (31, w słupek).

 

Na szczęście, po żadnym z nich krążek nie wylądował w siatce. W 33 min. jeszcze raz mocniej zabiły serca kibiców, a stało się tak za sprawą akcji, jaką na bramkę torunian przeprowadził Sawicki. Dynamiczny najazd zakończył dobrym strzałem, ale bramkarz Energy interweniował dobrze, równie szczęśliwie wybijając krążek po dobitkce. Szkoda, bo doprowadzenie do remisu (od 0-3 do 3-3) mogło mieć wpływ na dalszy przebieg meczu. Tymczasem w tej samej minucie goście doprowadzili do takiego młyna pod bramką Spesnego, że przez kilkanaście sekund nikt nie wiedział, gdzie jest krążek, aż w pewnym momencie torunianie podnieśli ręce na znak, że wpadł on do bramki, co potwierdzili sędziowie, rzekomo widząc go na odtworzeniu video.

 

Dziwne, że wcześniej nie dopatrzyli się niedozwolonych przepychanek w bramce STS-u z udziałem bodajże sześciu zawodników, bo tak właśnie powinny zakończyć się te zapasy. Zakończyły się golem dla gości, którzy znów odskoczyli rywalom na dwie bramki. Gdy w 38 minucie, po fatalnym błędzie i stracie Biłasa, goście pojechali 2 na 1 i sprytnie wyprowadzili w pole Spesnego, strzelając na 2-5, wszelkie nadzieje na dobry wynik gospodarzy prysły. 

 

Trzecia bramka na pocieszenie, a potem nokaut

Tymczasem początek III tercji, jakby na osłodę, przyniósł trzecią bramkę gospodarzom. Zdobył ją Henttonen, po ładnej akcji z Tamminenem. W 46 min. znów ładnym strzałem popisał się Henttonen, ale gdy w kontrze mocniej zaatakowali bramkę Spesnego goście, Wilusz, broniąc się w sposób niedozwolony, otrzymał 2 karne minuty, co błyskawicznie wykorzystali torunianie. Wystarczyły trzy szybkie podania pod bramką, aby Korczocha wrzucił krążek obok bezradnego bramkarza STS. Chwilę potem okaże się, że wynik 3-6 to dla gospodarzy bardzo korzystny rezultat.

 

Gdy w 47.45 min, za niedozwolony atak kijem, Sawicki otrzymał od sędziego karę meczu (5+20), zaczęło się ostre strzelanie, w kręgach kibicowskich nazywane rzezią niewiniątek. W 50 min. Limma podwyższył prowadzenie na 7-3, w 51.44 min. na 3-8 podwyższył Huhdanpaa, w 55.36 Arrak strzelił na 9-3, a w 56.27 min. Schafer doprowadził do dwucyfrówki. Dopiero w tym momencie trener Marcin Ćwikła zarządził zmianę bramkarza, choć powinien był to uczynić znacznie wcześniej, najlepiej po stracie szóstej bramki. Mecz, o którym wszyscy chcieliby jak najszybciej zapomnieć, zakończył się pojedynkiem sam na sam Tamminena z Molderem, przegranym przez napastnika STS. 

 

A oto co powiedział po meczu Radosław Sawicki:   

 

Co się stało? Nie wiem, nie bardzo potrafię to opisać. To nie tak miał ten mecz wyglądać. Na pewno zło zaczęło się od straty bramek już na początku spotkania. Tym razem aż trzech. A potem nic nie wychodziło, choć próbowaliśmy. Absolutnie nie chcę usprawiedliwiać naszej postawy i porażki brakiem kilku podstawowych zawodników, choć nieobecność w defensywie Piippo i Jekunena na pewno osłabiła siłę naszej defensywy. Mogę tylko przeprosić wszystkich i obiecać, że to się nigdy więcej nie powtórzy. To tak nie może wyglądać. Powiemy to sobie w szatni jeszcze dzisiaj.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo