MARMA CIARKO STS SANOK – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 2-8 (0-2, 1-1, 1-5)
0-1 Patryk Krężołek-Roman Szturc-Damian Tyczyński (5.59)
0-2 Olli Valtola-Niklas Salo (12.45, 5/4)
0-3 Riley Lindgren-Niklas Salo-Olli Valtola (26.51)
1-3 Saku Kivinen-Krzysztof Bukowski-Alexis Binner (39.58)
1-4 Michał Bernacki-Olli Valtola (47.25, 5/4)
1-5 Nikita Bucenko-Olli Valtola-Michał Naróg (50.57, 5/3)
1-6 Patryk Krężołek-Dominik Nahuno (51.20, 5/4)
2-6 Johan Ceder-Conor MacEachern- Saku Kivinen (58.03, 4/5)
2-7 Arkadiusz Karasiński-Tomasz Kozłowski-Michał Bernacki (58.21, 5/4)
2-8 Dominik Nahunko-Marek Charvat-Jaub Saur (59.58, 5/4)
Marma Ciarko STS: K. Tamminen (od 51.20 Świderski) – Binner, Lindberg; Karnas, Viitanen, S. Tamminen – McEachern, Burzik; Sienkiewicz, Ceder, Strzyżowski – Florczak, Musioł; Dobosz, Kivinen, Filipek – Najsarek, Ginda, Miccoli, Bukowski, Fus.
Zagłębie: Spesny – Charvat, Saur; Szturc, Tyczyński, Krężołek – Stadel, Krawczyk; Salo, Valtola, Lindgren – Andrejkiv, Kotlorz; Nahunko, Bucenko, Sikora – Naróg, Bernacki, Kozłowski, Karasiński.
SĘDZIOWALI: Mateusz Krzywda i Patryk Pyrskała oraz Mateusz Kucharewicz i Dariusz Pobożniak. KARY: 116-60 minut. STRZAŁY: 23-37. WIDZÓW: 1000.
Grając 4 na 4, do ataku ruszyli goście. Salo wykorzystał stratę krążka przez jednego z rywali, posłał go pod sanocką bramkę, a tam przejął go Valtola i szybkim strzałem w długi róg zmusił Tamminena do kapitulacji. Była to 13 minuta meczu. W końcowych minutach przycisnęli gospodarze, zmuszając przeciwnika do obrony świątyni Spesnego. Najpierw (17 min.) w zamieszaniu pod bramką, bramkarz Zagłębia zdołał zamrozić krążek, minutę później obronił strzał Binnera spod niebieskiej, a w 20 min. przy kolejnej kotłowaninie, w ostatnim momencie z linii bramkowej wybił krążek jeden z obrońców gości. Tercja 0-2, w pełni zasłużenie wygrana przez lepszych!
Mimo 0-3, nie złożyli broni
Początek II tercji dał nadzieję, że sanoczanie nie odpuszczą. Już w 21 min. z 3 metrów mocno uderzył Tamminen, ale krążek przeleciał tuż nad poprzeczką. W 21.54 min. padł na lód Sikora, którego nieprzepisowo zaatakował McEachern. Upadając, został trafiony krążkiem uderzonym przez Bucenkę i na lodzie pojawiła się krew. Poszkodowany potrzebował pomocy medycznej, aby opuścić taflę lodowiska. Ruszyli do ataku zagłębiacy. Bramkę Tamminena atakowali: Charvat, Stadel i Andrejkiv, ale nie udało się im pokonać sanockiego bramkarza. W 26 min. przechwycił krążek Filipek i wypracował sobie pozycję sam na sam z Spesnym. Faulowany, nie zdobył bramki, ale wywalczył rzut karny, którego egzekutorem był debiutujący w drużynie po dłuższej przerwie Strzyżowski.
Trudno powiedzieć, czy zjadła go trema, w każdym razie przegrał pojedynek z bramkarzem rywali. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. I tak też się stało. W 26.51 min. Z ostrego kąta posłał gumę pod sanocką bramkę Salo, a tam pierwszym przy niej był Lindgren, który strzelił z pierwszego krążka, umieszczając go w siatce. Zamarła widownia. Zamiast oczekiwanego zwycięstwa, w pierwszej połowie meczu goście prowadzili już 3-0! Wynik nieco zmobilizował gospodarzy, co sprawiło, że mecz się wyrównał, atakowały na przemian obydwa zespoły. Gdy w 37 min. za uderzanie sędzia odesłał na karę Tyczyńskiego, wydawało się, że wreszcie gospodarze strzelą honorowego gola.
Nic podobnego. Przez dwie minuty nie udało się im przeprowadzić ani jednej akcji pachnącej bramką. Za to, gdy na zegarze do zakończenia tercji brakowało dwóch sekund, padł upragniony gol. Bukowski świetnie obsłużył Kivinena, który chcąc dopaść krążek dosłownie rzucił się do przodu, a padając zdołał skierować go do bramki Zagłębia. Dzięki temu tercja zakończyła się remisem 1-1, a gol strzelony przez sanoczan, był golem nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Określenie: „tercja zakończyła się” nie było wcale adekwatne, gdyż nagle pod bandą wywiązała się bitwa na pięści. Minęło kilka minut, zanim sędziom udało się opanować krewkich pięściarzy. Nie żałowali ich za te wybryki, nakładając cztery kary meczu (4x25 min.) za niesportowe zachowanie się! Otrzymali je: Ginda i Fus z STS-u oraz Tyczyński i Andrejkiv z Zagłębia. Ponadto karę 2 minut otrzymał jeszcze Dobosz, co sprawiło, że III tercję gospodarze rozpoczęli w osłabieniu.
Więcej bijatyki niż hokeja
Mimo gry w osłabieniu, tercja rozpoczęła się bardzo obiecująco dla gospodarzy. W 41 min. Tamminen urwał się obrońcom, ale – niestety – przegrał pojedynek z Spesnym. W 42.37 sek. na ławkę kar powędrował Viitanen, ale i te dwie minuty gry w osłabieniu gospodarze przetrwali dzielnie. W 46 min. na środku lodowiska sfaulowany został przez Stadela Strzyżowski, jednak sędziowie nie dopatrzyli się tam faulu. Nie pogodził się z tym zawodnik STS-u, który sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Rzucił się na rywala z pięściami, powalając go na lód i zadając kilka mocnych ciosów. Obawiając się o skutki tego ataku, próbowali go oderwać od zawodnika Zagłębia sędziowie, jednak przyszło im to z największym trudem.
Skończyło się na karze meczu (5+20 min.) dla krewkiego hokeisty gospodarzy i opatrywaniem ran jego ofiary, co odbywało się w boksie Zagłębia. Wybryk ten sprawił, że sanoczanom przez 5 minut przyszło grać w osłabieniu. Już po minucie goście wykorzystali tę przewagę, strzelając czwartą bramkę. Uciekł obrońcom gospodarzy Bernacki, a będąc sam na sam z Tamminenem, strzelił w jego kierunku. Bramkarz STS-u nie domknął krążka, wskutek czego ten wturlał się do bramki. Półtora minuty później padł kolejny gol, przy czym w momencie, gdy krążek zmierzał do bramki, ta została ruszona.
Analiza video potwierdziła, że zanim krążek znalazł się poza liną bramkową, bramka była ruszona. Gola więc nie uznano. Kilkanaście sekund później, podczas kolejnej akcji, znów bramka została ruszona. Tym razem sędzia zdecydował się ukarać za to bramkarza, a służbom technicznym osadzić mocno bramkę. To były kolejne dwie minuty gry w osłabieniu. Niecałe dwie minuty, jako że po 1.30 minuty gry goście podwyższyli prowadzenie na 5-1. Strzelcem gola był Bucenko, który świetnie przymierzył z nadgarstka pod poprzeczkę. Na 6-1 drużynę gości wyprowadził niespełna minutę później Krężołek, który bezlitośnie wykorzystał nieodpowiedzialne zachowanie się pod bramką sanockiej defensywy. Nie był to zresztą jedyny przypadek.
W 53 min. Lindberg popełnił fatalny błąd, po którym Kozłowski popędził solo na pojedynek z sanockim bramkarzem. Wygrał go Tamminen. W 55 min. aktorzy widowiska zafundowali widowni kolejny pojedynek na pięści. Tym razem fajterem był Dobosz, który zainicjował pojedynek z Krawczykiem. Za swój „wyczyn” otrzymał karę meczu (5+20) i powędrował do szatni. Grając 4 na 5 sanoczanie momentami grali lepiej niż wtedy, gdy siły były wyrównane. W 56 min. zawodnicy sanoccy jechali 2 na 1 na bramkę Spesnego, jednak Tamminen zachował się zbyt egoistycznie, w efekcie tracąc krążek.
W 58.03 min. Ceder dostał świetne podanie od McEacherna, idealnie przymierzył i pokonał bramkarza Zagłębia. Riposta gości była natychmiastowa. Dokładnie 18 sekund później Karasiński pokonał Świderskiego, podwyższając prowadzenie swego zespołu na 7-2. Za chwilę okazało się, że to nie wszystko. Na 2 sekundy przed końcową syreną, Charvat przepięknym strzałem z kąta z linii niebieskiej zdobył ósmą bramkę. Katastrofa!
Boks, krew na tafli, 6 kar meczu, prawie 200 minut kar, 10 bramek – czy na pewno kibice takiego chcą hokeja? To pytanie kierujemy pod rozwagę zawodnikom, trenerom, a po części i sędziom, którzy też w tym „widowisku” mieli swój udział.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.