reklama

Bażanówka wygrała z Ustrzykami, ale tylko w drugiej połowie [ZDJĘCIA]

Opublikowano:
Autor:

Bażanówka wygrała z Ustrzykami, ale tylko w drugiej połowie [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW pojedynku lidera klasy A z Bażanówką padło dziewięć goli, z tym że jednego nie uznano. Momentami bywało nerwowo. Jeden z zawodników zobaczył czerwoną kartkę.

ORZEŁ BAŻANÓWKA - BIESZCZADY USTRZYKI DOLNE 3:5 (0:3)

BRAMKI: Romerowicz x2, Pańko - Jacenkiw x2, Różycki, Fundanicz, Szczygieł

BAŻANÓWKA: S. Pielech, Sabat, P. Kalityński, Majcher, S. Warchoł (F. Warchoł), Rolnik (K. Kuzio), Kowalczyk, A. Kuzicki, Pańko, Leś (Faka), Romerowicz. Trener: Sylwester Kowalczyk

USTRZYKI: Kalinowski, Korczyński, M. Łoch, Hańczyk, Kubacki, Bilański, Kumah-Doe (Matiasik), Jakiel (Jajko), Fundanicz, Jacenkiw, Różycki (Szczygieł). Trenerzy: Bogdan Kwaśnik, Krzysztof Łoch


 

Cel Ustrzyk nie zmienia się od spadki z okręgówki. Zespół z Bieszczad chce wrócić do tego poziomu rozgrywkowego. W drużynie Bażanówki pojawiło się kilka nowych twarzy, m.in. Fabian Pańko. Potrzeba czasu, żeby team prowadzony przez Sylwestra Kowalczyka zaczął w pełni sprawnie funkcjonować. Oba zespoły przystąpiły do meczu osłabione kadrowo. Przez kontuzje i żółte kartki brakło kilku ważnych postaci.

Tandem trenerski Kwaśnik-Łoch najwięcej problemów miał z linią defensywną. Za kartki pauzował Piotr Ożóg, zachorował Kamil Demkowski. Z linii pomocy cofnięto Macieja Łocha. Już w pierwszej połowie zejść musiał Hanson Kumah-Doe, który zmaga się z urazem mięśnia czworogłowego. W Orle nie mógł wystąpić stoper Tomasz Kalityński, a w bramce stanął 16-letni Szymon Pielech.

Otwarcie meczu należało do gospodarzy. Sytuację sam na sam z golkiperem miał Fabian Pańko, ale nie trafił w bramkę. Skrzydłowy Dawid "Mafia" Romerowicz zszedł do środka w pole karne, ale kompletnie przestrzelił.

Zemściło się to parę minut później. Poszła kontra, którą wykończył Igor Jacenkiw. Potem na bramkę uderzał Filip Fundanicz i Pielech niepewnie interweniował.

"Mafia" miał kolejną okazję. Skrzydła otwierały się dzięki temu, że obrońców absorbował Pańko. Krzysztof Kalinowski nawet nie próbował łapać bomby, tylko piąstkował.

Lider zadał drugi cios, ponownie po kontrataku. Kamil Różycki dostał dobre podanie ze środka boiska i pewnie uderzył z narożnika pola karnego. W odpowiedzi "Fabek" groźnie główkował po rzucie wolnym. Bramkarz wybił to na róg. Z tego stałego fragmentu kolejna główka, tym razem Pawła Kalityńskiego. Bramkarz nie sięgnął piłki. Z linii bramkowej wybił ją obrońca.

Do przerwy przyjezdni prowadzili trzema golami. Po jeszcze jednej kontrze Jacenkiw ze spokojem minął bramkarza i trafił do pustej siatki.

W drugiej połowie gospodarze zdobyli swoją pierwszą bramkę. W polu karnym faulowano Pańkę, ale sędzia puścił grę, bo doszedł do niej Romerowicz. Pięknym strzałem nie dał szans Kalinowskiemu. Błyskawicznie odpowiedział Filip Fundanicz, równie ładnym uderzeniem. Z boiska za drugą żółć wyleciał Jacenkiw. Pokazywał obraźliwe gesty w kierunku przeciwników.

Drugiego gola zdobył "Mafia". Kalinowski wybronił dwa strzały z główki jego i Pańki. Skapitulował przy poprawce Romerowicza z rzutu rożnego.

Grające w dziesiątkę Bieszczady dopisały do konta piąte trafienie. Przed bramkarzem znalazło się dwóch przyjezdnych. Fundanicz wypatrzył Rafała Szczygła, który dopełnił formalności z bliskiej odległości. Ustrzyki strzeliły też gola chwilę wcześniej, ale sędzia uznał, że ze spalonego i nie uznał jej. Wynik ustalił "Fabek". Dobił strzał Sylwestra Kowalczyka.

- Goście mieli swoje sytuacje w pierwszej połowie i my jeszcze niewykorzystane - opisuje Krzysztof Łoch, jeden z trenerów Bieszczad. - Cztery, pięć takich klarownych, które powinny się skończyć przynajmniej dobrym dograniem. W drugiej też, ale zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić, wygraliśmy mecz. Jestem zadowolony z postawy zawodników. Był to ciężki mecz na gorącym terenie, tu nigdy nie gra się łatwo. Było nam ciężko fizycznie, ale przeprowadziliśmy kilka ładnych akcji,  po których strzeliliśmy bramki. Przydarzyło się kilka błędów w obronie.

- Równie dobrze mógł być remis 6:6 - przypuszcza Romerowicz. - Wydaje mi się z perspektywy boiska, że my mieliśmy więcej sytuacji. U nas na pewno duża nieskuteczność. Przeciwnik wyprowadza cztery sytuacje i trzy zamienia na bramki, my mamy z pięć-sześć i nie strzelamy. Po przerwie to już lepiej wyglądało. Można powiedzieć, że drugą połowę wygraliśmy 3:2. Strzeliliśmy trzy bramki, a mieliśmy więcej okazji. Przeciwnik pokazał mądrość, wykorzystał nasze błędy.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo