Historia ta zaczyna się w roku 1948. Miałem wtedy 10 lat - wspomina pan Czesio. Mieszkaliśmy wtedy na obrzeżu wsi Radoszyce. Wojsko prowadziło przez wieś ujętych banderowców. Do niedawna panowie życia i śmierci na tych ziemiach teraz szli brudni, nieogoleni... W jednym z nich rozpoznaliśmy syna sąsiada. Potem w gazecie ojciec przeczytał wzmiankę o procesie i wyrokach, jakie zapadły.
Minęły lata...Był rok 1968 lub 1969, listopadowy zimny wieczór. Ktoś zapukał do drzwi. Poznałem go od razu pomimo upływu lat. "Poznajesz mnie? - zapytał. Skinąłem potakująco głową. "Potrzebuję szpadel, a twoja żona niech naszykuje prowiantu na kilka dni." Ciarki przeszły mi po plecach. Z obórki przyniosłem szpadel i podałem mojemu ,,sąsiadowi".
W domu opowiedziałem żonie o całej sytuacji. Do rana nikt z nas nie zmrużył oka. Bladym świtem obok obórki leżał szpadel, a pod nim 3 złote pięciorublówki. Nie ukrywam, że kusiło mnie... Postanowiłem jednak odnieść monety na komisariat i opowiedzieć całą historię.
Domyślałem się, że złoto pochodzi z banderowskiej skrytki i ocieka krwią niewinnych ofiar. (...) CZYTAJ DALEJ »
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.