reklama

Zdanie Odrębne: Kino jako barometr

Opublikowano:
Autor:

Zdanie Odrębne: Kino jako barometr - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Kiedy na ekrany trafił film Kler, trudno było kupić bilet do kina w SDK, taka była frekwencja… Projekcję planowaną na kilka dni, przedłużono o tydzień; film oglądali starzy, młodzi i nastolatki. Trudno powiedzieć, czy obejrzał go ktoś z duchowieństwa, ponieważ Kościół potraktował obraz jako atak na tradycyjne polskie wartości, choć – Bogiem a prawdą – dziś mało kto wie, co się na nie składa.

Wszak, jak się chce, rozwód „kościelny” można go dostać w szybkim tempie, po czym natychmiast zawrzeć drugi ślub „kościelny”… w Bazylice Miłosierdzia Bożego (czyli u Siostry Faustyny), a potem złożyć biało-czerwone kwiaty na Wawelu, przy grobie prezydenta.

Starym ludziom, wychowanym na Polskiej Kronice Filmowej, kojarzy się to z wizytami nowożeńców w mauzoleum Lenina. U nas nie było zwyczaju, aby „młoda” para składała kwiaty u grobu... Ale widocznie, ci „młodzi” wprowadzają nowy zwyczaj, zwłaszcza że szli – w pewnej odległości – za najważniejszą osobą w państwie, czyli szarym posłem.

Ale wróćmy do filmów… Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w sanockim kinie, kiedy pojawił się sfabularyzowany film dokumentalny o księdzu Adamie Bonieckim, pt. xABO, w reżyserii Aleksandry Potoczek. Długowieczna postać zasłużonego kapłana, redaktora „Tygodnika Powszechnego”, potem „Osservatore Romano” i z powrotem „Tygodnika…” jest powszechnie znana przynajmniej w sferach inteligencji. Widocznie jednak w Sanoku ksiądz nie jest aż tak popularny, skoro przez trzy dni dano tylko jeden seans.

Piszący te słowa oglądał film w towarzystwie pięciu! osób, co nie stanowi nawet 1% miejsc na widowni, dodatkowo ograniczonej z powodu pandemii. Wydawałoby się, że ludzie pójdą go obejrzeć choćby dla przeciwwagi Kleru, który wszak nie idealizuje polskiego duchowieństwa… Nie robi tego również film o Adamie Bonieckim, ulubieńcu polskiego papieża, otwartym, mądrym człowieku – ale widownia była pusta…

Podobnie było na filmie pt. Zieja, w reżyserii Roberta Glińskiego (brata obecnego ministra kultury!), ukazującym losy innego niezwykłego księdza – uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, potem II wojny światowej, kapelana Szarych Szeregów, ośrodka dzieci niewidomych w Laskach, wreszcie mentora opozycji antykomunistycznej.

Rzecz dzieje się w latach 70-tych, kiedy ówczesna władza chce z „naiwnego” księdza zrobić agenta bezpieki i donosiciela. Jednak akcja, arsenał środków i możliwości ówczesnych służb idą na marne. Ksiądz okazał się sprytniejszy od aparatu państwa. Film to de facto seria przesłuchań kapłana (zupełnie nietypowy Andrzej Seweryn) przez agenta SB (świetna rola Zbigniewa Zamachowskiego), których celem ma być kompromitacja środowiska KOR (Jacek Kuroń, Jan Józef Lipski) i inni.

Przesłuchania ujawniają, kim naprawdę jest niepokorny duchowny, jaka była jego młodość, wiek dojrzały, schyłek życia. Jak w czasach zamętu i śmierci głosić przykazanie nie zabijaj, jak nie godzić się na świat, w którym dominuje zło, jak ze swoim myśleniem i postępowaniem wyprzedzać epokę, zachowywać się po ludzku, choć niezgodnie z ówczesną doktryna Kościoła. Jak walczyć ze szkodliwymi polskimi mitami, głosić katolicyzm otwarty – nie wyłącznie polski – narodowy, a przy tym być ubogim, tolerancyjnym, szanować wroga…

Film Zieja to antyteza współczesnego kapłana; biskupa, księdza, zakonnika…, w ogóle Kościoła w Polsce, który – na przekór doświadczeniom historycznym – sprzymierzył się z władzą, zapominając, że w ten sposób staje przeciw wiernym. Angażuje się bezmyślnie w projekt polityczny, który nie ma nic wspólnego ani z katolicyzmem, ani z chrześcijaństwem. Kościół i władza mówią jednym głosem, choć wiadomo, że każda z tych stron ma inne cele i zadania. Obydwa filmy pokazują, że tak być nie powinno i że należy się temu sprzeciwiać.

Podczas seansu na sali było osiem osób; kiedy zgasło światło, weszło jeszcze pięciu chłopców w wieku 10 – 12 lat. Czterej siedzieli jak zaklęci, piąty wychodził i wracał… Po filmie chłopcy byli wyraźnie poruszeni; może im coś z tego zostanie w dziecięcych głowach…

 

Ps. W ostatnią niedzielę w kościele franciszkanów można było usłyszeć kazanie niepolityczne o tym, jak się zachować, kiedy nasz brat czyni zło. Od miesięcy, ba – od lat, takie kazania są coraz rzadsze.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo