Zawsze wzbudzają sobą żywe zainteresowanie, zwłaszcza że wielu z nich przyjeżdża w mundurach z tamtej epoki, albo choćby w wojskowych nakryciach głowy w postaci czapek polowych zdobionych kapenami. W pierwszych latach sanoczanie z wielkim zdziwieniem przyglądali się im, szepcząc jeden do drugiego: - Ruskie przyjechali! Teraz już wiedzą, że to sympatycy monarchii austro-węgierskiej i skrótowo nazywają ich monarchistami.
- Dlaczego w Sanoku? – zapytała jedna z dziennikarek Artura Pałasiewicza, jednego z liderów Forum, głównego organizatora sanockich spotkań. – Odpowiedział żartobliwie, lecz bardzo wymownie: - Bo wie pani, drugiego takiego zapyziałego miasteczka galicyjskiego nie ma w Polsce!
Od pierwszego spotkania, każdego roku odwiedzają sanocki cmentarz, składając wiązanki kwiatów na grobie Adama Dembickiego von Wrocienia (1843-1933), feldmarszałka w służbie cesarza Austrii i króla Węgier Franciszka Józefa I. Był sanoczaninem, mieszkańcom grodu znany m.in. z faktu, iż pełnił ważną, zaszczytną funkcję komendanta Budapesztu.
W tym roku była to już nie wiązanka kwiatów, a piękny wieniec laurowy z żółto-czarnymi kwiatami i dwa żółto-czarne znicze. To był wkład nowych członków „monarchistów” z Oleszna na Opolszczyźnie i Zakopanego – Cypriana, Sebastiana i Grzegorza. Przed rokiem wyczaili sanockie spotkania w internecie i przyjechali. Żegnając się już wiedzieli, że przyjadą tu za rok. Tak też uczynili, zadbawszy o piękny wieniec i ważny element oprawy uroczystości na cmentarzu, jakim było wykonanie na helikonie przez Cypriana hymnu austro-węgierskiego. Zaśpiewane przez uczestników: „Boże wspieraj, Boże ochroń nam Cesarza i nasz kraj, tarczą wiary rządy osłoń, państwu Jego siłę daj…” przy akompaniamencie helikonu, zabrzmiało wyjątkowo dostojnie.
Wymarsz na cmentarz tradycyjnie poprzedziło spotkanie przy Szwejku. Było przypinanie specjalnych odznak oraz identyfikatorów, dekorowanie jednym z nich dzielnego Wojaka oraz wspólne fotografie na tle flagi Austro-Węgier. Stali bywalcy spotkań byli niepocieszeni z powodu zamkniętej na cztery spusty restauracji „U Szwejka” (Schody…), gdzie mieli swoje ulubione potrawy, ale wytłumaczono to sobie koronawirusem.
Kiedy piszę tę relację, w restauracji „Pod Zegarem”, która od lat wiernie służy „monarchistom”, odbywa się prelekcja poświęcona „Bożonarodzeniowej bitwie karpackiej 1914”. W programie przewidziane jest muzykowanie, w którym każdego niemal roku towarzyszy Julian Pałasiewicz z zespołem Kremenaros. A potem stoły zapełnią się albumami, zdjęciami, mapami, pocztówkami, jako że każdy będzie chciał się pochwalić nabytkami z ostatniego roku. Na giełdzie mówi się, że w tym roku furorę mogą zrobić zdjęcia, jakie przywiózł z Zakopanego Sebastian, którego pradziadek Karol Gurgul, absolwent Akademii Wojskowej w Wiedniu, był podpułkownikiem w armii habsbursko-niemieckiej. Mało tego, babcia Sebastiana była jedną z pierwszych Polek, która zasiadała za sterami samolotów. Oj, będzie się działo.
Prosto z sobotniego spotkania, na żywo
Oficer prasowy Spotkań Miłośników Austro-Węgier
Marian Struś