Widzę, że publikujecie różnego rodzaju sygnały od czytelników - to bardzo dobrze bo media lokalne powinny być dla ludzi i blisko ich problemów. Postanowiłam napisać i ja o tym co mnie i moich sąsiadów "męczy".
Irytuje mnie grupa społeczna potocznie zwana menelami, żulami czy szwędaczami - każdy ich jakoś po swojemu nazywa. Teraz gdy jest zakaz wychodzenia w grupach, gromadzenia się, gdy każdy uważa na siebie i swoich bliskich, wychodzi tylko wtedy kiedy musi....oni stoją jak gdyby nigdy nic i śmieją się nam prosto w twarz. Podchodzą, żebrając kasę, kaszlą, wycierają twarz ręką a potem idą do sklepu po kolejnego browara. Załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne tuż przy sklepie na zielonym skwerku i wcale ale to wcale się zbytnio nie chowają. Widząc nadjeżdżający patrol policji przeczekują w krzakach i dalej swoje. Tak myślę sobie, że policja też nic nie może, no bo co mogą im zrobić? Rozgonić na chwilę, dać mandat? Kto z nich się przejmie mandatem? Z czego go zapłaci? Co odprowadzą ich do ich lokum na Langiewicza (budynek po starej Kalince) gdzie siedzą w 7 czy 9 osób? Co to zmieni? NIC! Sąsiad zaczął ich nagrywać, może takie nagrywanie i upublicznianie nagrań by coś dało? Nie wiemy głośno myślę.
Ostatnio słyszałam że "mieszkańcy" meliny na Langiewicza posuwają się do zuchwałych kradzieży. Giną ludziom mieszkającym na parterach rzeczy wywieszone na sznurkach na balkonie. Jednej kobiecie zwinęli kołdrę a innej spodnie. Wszystko to okraszają serią wulgaryzmów i beztroskim śmiechem - bo nie ma na nich sposobu... Nie znam się, nie wiem ale może skoro nie mogą płacić mandatów to ich zamykać albo na jakieś roboty przymusowe kierować. Przecież nie może tak być, że będziemy ich w tej ich bezkarności utwierdzać. A tak robimy! Powiem więcej, dopóki będziemy obojętni i jeszcze pomagać im będziemy to tak będzie. Przykład? Bardzo proszę: Pani ekspedientka z popularnej sieci sklepów osiedlowych bierze od nich telefony do ładowania - osobiście widziałam! Stoję w kolejce a tu włazi taki jeden znany wszystkim z meliny langiewiczowskiej i podając telefon mówi: "To ja za dwie godzinki szefowo wpadnę po niego jak zawsze". Pani bierze telefon i jak gdyby nigdy nic obsługuje dalej. O czym to świadczy? Oczywiście o tym, że tak już jest od dłuższego czasu. Skąd biorą wodę? Można by było pisać i pisać. Nie wiemy co robić, może ktoś się zainteresuje i znajdzie dobre wyjście z sytuacji?
Nie łudzę się zbytnio na jakieś konkretne działania ale może my jako mieszkańcy sami coś wymyślimy i weźmiemy sprawy w swoje ręce? Oczywiście wszystko zgodnie z literą prawa żeby nie było że namawiam do czegoś złego. Co klika głów to nie jedna!
Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę wszystkim!
O melinie na ul. Langiewicza pisaliśmy TUTAJ