Z mobilną mini księgarnią 4 sierpnia przyjechali Piotr Kikta i Dominika Kiss-Orska. Piotr pochodzi z Sanoka, a Dominika z Bydgoszczy, gdzie mieszkają i prowadzą prawdziwą księgarnię. Wybrali się jednak w podróż, docelowo do Szczebrzeszyna na Festiwal Stolica Języka Polskiego, gdzie Piotr będzie prowadził warsztaty dla dzieci.
- Zabraliśmy ze sobą trochę książek - mówi Piotr - bo czasem pytają nas znajomi albo rodzina, czy mamy coś fajnego, więc uznaliśmy, że weźmiemy 2 kartony tych najrzadszych i najlepszych. Niektóre z nich są trudno dostępne na rynku ze względu na to np., że wydawnictwa są małe albo nieznane, nie mają dystrybucji czy marketingu.
Przywieźli m.in. "Psikusy", nagrodzone jako najpiękniejszą książkę roku na ostatnich Warszawskich Targach Książki.
Dominika od 2 lat tworzy też spersonalizowane bajki, na zamówienie. Jeśli ktoś zamawia taką bajkę, dostaje unikat: książkę stworzona ręcznie, od A do Z. Piszą je właściwie wspólnie, bo jest dużo zamówień. Trzeba podać 5 cech osoby, dla której zamawia się bajkę oraz 3 rzeczy, które ta osoba lubi i ewentualnie, jakie przypomina zwierzę. W ten sposób powstało już ponad 300 bajek. Żadna się nie powtarza. Adresatem nie musi być wcale dziecko.
- Bardzo lubimy pisać dla dorosłych - mówi Dominika. - Na różne okazje.
- Jest łatwiej, bo można sobie pozwolić na różne żarty - dodaje Piotr. - A przy dzieciach nie zawsze.
Pracownia działa od półtora roku.
- Koło niej zwolniło się miejsce - mówi Dominika - i stwierdziliśmy wspólnie, że założymy tam księgarnię z książkami dla dzieci. Można nas łatwo znaleźć w internecie - wystarczy wpisać: skrzynka na bajki.
- Pomyśleliśmy, że połączymy przyjemne z pożytecznym - mówi Piotr. - Mamy trochę misję. Wiem, że można w to nie uwierzyć, ale chcemy, żeby ludzie kupowali dobre książki. Bardzo przesiewamy towar. Jeśli nam się coś nie podoba, to tego nie sprzedajemy.
Na Franciszkańską schodzi się powoli gromadka dzieci z mamami. Piotr rozkłada na chodniku koc i karimatę. Zaczynają się warsztaty. Na początek z dziećmi próbuje zaprzyjaźnić się szmaciana laleczka. Maluchy są onieśmielone, "starszaki" się śmieją. Za chwilę ulewa zapędzi wszystkich pod dach, do Etno Galerii. Wyjdą stąd po 2 godzinach z pomalowanymi, płonącymi od wrażeń policzkami.