Na etykiecie w polu nadawcy widniało imię i nazwisko dyrektora zarządu okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Krośnie, ale adres nie był służbowy a prywatny, w dodatku bez ulicy z samym numerem domu. To zaniepokoiło Ryszarda Rygliszyna, który natychmiast zadzwonił do wspomnianego dyrektora z pytaniem, czy cokolwiek wysyłał do Sanoka. Zdziwiony rozmówca od razu stanowczo zaprzeczył. Wtedy było już jasne, że coś jest nie tak.
Dyrektor zarządu okręgu PZW w Krośnie powiedział, że ani on, ani nikt z jego ludzi nic do Sanoka nie wysyłali. Było to bardzo dla mnie podejrzane. Paczka była bardzo mocno zaklejona czarną folią, trudno było się do niej dostać. Zresztą ja nie próbowałem jej otwierać, bałem się po prostu. Zadzwoniłem na policję a oni podjęli natychmiast działania
- mówi nam komendant Rygliszyn.
Uważa pan, że to było celowe działanie, takie, aby pana nastraszyć?
W moim odczuciu uważam, że tak, jak najbardziej. Przez tyle lat jak tutaj jesteśmy, czyli 20 lat, takie zdarzenie nie miało miejsca. Tym bardziej że nadawca paczki, jaki był napisany na etykiecie, nie był nim rzeczywiście, to bałem się ją otworzyć. Myślę, że może chodzić o zastraszenie nas jako Społecznej Straży Rybackiej w Sanoku. Nie każdemu nasze działania się podobają, nie ma co ukrywać. Mogłem się narazić pracownikom okręgu i samemu okręgowi PZW odnośnie tej sadzy w Polańczyku i w Myczkowcach, jak również mamy troszkę wrogów wśród kłusowników, bo często ich zatrzymujemy. Trudno powiedzieć, kto wpadł na takie pomysł. Jedno jest pewne, że przygotował się do tego dobrze i przewidział bieg wydarzeń.
Wspominał pan, że policja zabezpieczyła monitoring z poczty w Krośnie, gdzie przesyłka została nadana
Tak usłyszałem z ust jednego z funkcjonariuszy pracujących tutaj na miejscu, że osoba już jest namierzona, która nadawała paczkę w dniu wczorajszym w Krośnie. Myślę, że policja z łatwością namierzy tego kogoś i poniesie surową karę za to co nam tutaj wszystkim zgotował. Za strach, za zaangażowanie tylu służb i za rozmyślne swoje działanie.
Rozmyślne? Co pan ma na myśli?
Ktoś zadał sobie trudu, bo pies rzeczywiście potwierdził obecność prochu w paczce. Wtedy ewakuowano mieszkańców budynku i pracowników okolicznych lokali usługowych. Później na miejscu pojawił się drugi pies i również on wskazał pakunek jako niebezpieczny. Stąd cała szeroko zakrojona akcja i tyle służ postawionych w stan gotowości.
Co było wewnątrz paczki?
Wewnątrz pakunku był jakiś stary aparat fotograficzny. Chyba tylko po to aby zrobić wagę pakunku.
Czy to zdarzenie wpłynie jakoś na pańską i całej sanockiej straży działalność?
Nie absolutnie nie, nie dam się zastraszyć. Dopóki będą tutaj ludzie, którzy społecznie, za darmo będą chcieli ze mną działać, poświęcać swój cenny czas to Społeczna Straż Rybacka, nasza sanocka, niezależna od niczego i od nikogo będzie działać nadal. Będziemy się przypatrywać wszystkim nieprawidłowościom i reagować na nie, tak jak to robiliśmy do tej pory.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.