reklama
reklama

Rok temu wojna wygoniła mnie z domu. Dzisiaj moim domem jest Sanok

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości 24 lutego nad ranem rozpoczął się atak Rosji na Ukrainę. Jak się okazało, nie każdy w Ukrainie wiedział, co się święci i do czego to zmierza. Większość spokojnie chodziła do pracy i żyli jak gdyby nigdy nic. Izabela szła do pracy, ale po drodze płakała. Ona wiedziała, co się dzieje i bardzo przezywała. Jej dorosłe dzieci, które mieszkają w USA mówiły jej na bieżąco, jak wygląda sytuacja dużo wcześniej. Wiedziała, ale nie spodziewała się, że tak strasznie to będzie wyglądało. Wojna pokazała swoje oblicze nad ranem 24 lutego.
reklama

W Sanoku, tak jak w innych miejscach na Podkarpaciu ruszyły natychmiast akcje pomocowe. Zbierano żywność, koce i ciepłe ubrania. My też zbieraliśmy dary dla uchodźców, którzy zatrzymali się w budynku, w którym mieści się nasza redakcja. Właściciele budynku przygarnęli pod swój dach wielu uchodźców, organizując im kąciki do spania, gdzie się tylko dało. Zaprzyjaźnieni ludzie przynosili nam, co mogli dla uchodźców, a my podawaliśmy dalej.

Nigdy nie zapomnę spotkania z Izabelą. Zostały mi ubrania dla kobiety mniej więcej rozmiaru M. Zapytałam właścicielki naszego lokalu czy jest ktoś taki jeszcze z gości, komu by mogły się przydać. Wskazała mi pokój naprzeciwko naszego pokoju redakcyjnego i powiedziała tu mieszka Izabela, może jej się coś przyda. Zapukałam. Drzwi otworzyła mi uśmiechnięta kobieta, która była troszkę zdezorientowana. Zaprosiłam ją do siebie i pokazałam jej ubrania. Tak się poznałyśmy z Izabelą. Opowiedziała mi swoją smutną historię o strachu o swoje życie, o tym, jak to jest słyszeć kilka razy dziennie wyjące syreny, o tym, jak kładziesz się spać i nie wiesz, czy rano twój dom jeszcze będzie stał, czy już nie. O telefonach od dzieci, w których wręcz błagali ją, żeby zostawiła wszystko i uciekała do Polski. Wreszcie o totalnej pustce i strachu, jaki przytłoczył ją po przekroczeniu granicy. 

Z Ukrainy uciekła 7 marca z dwoma niewielkimi torbami, do których spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i dokumenty. Po przekroczeniu granicy znalazła się w Przemyślu. Gdy zobaczyła tłumy uchodźców z dziećmi ogarnęło ją przerażenie i strach. Jej psychika zareagowała w ten sposób, że zaczęła mówić, że jedzie do domu, że chce wracać na Ukrainę. Wtedy pojawił się Ludwik. Mężczyzna z Sanoka, który jeździł regularnie do Przemyśla i pomagał tam w punkcie recepcyjnym jako wolontariusz. Powiedział Izabeli, że jedzie do Sanoka i że ją zabierze ze sobą. W taki właśnie sposób zaczęło się jej nowe życie w nowym domu, którym stał się dla niej Sanok. 

Izabela ma malutki pokoik, w którym mieści się łóżko i szafka. Na łóżku siedzi misiu, którego często się przytula, jak robi jej się smutno. 

Nikt nie wie tak naprawdę co znaczy uciekać ze swojego domu w nieznane, dopóki tego nie przeżyje. To jest straszne uczucie. Wiesz...pomimo, ze wiem, że tu jestem bezpieczna i mam wokoło wspaniałych ludzi, to w sercu mam swoją ojczyznę, swój dom. Ta tęsknota jest potworna. Nie raz mam myśli, żeby tam wracać mimo wszystko, ale wtedy ty mnie strofujesz i mówisz że nie mogę, bo tam wojna

- mówi Izabela.

Od początku swojego pobytu w Sanoku zaczęła szukać pracy. W Krzywym Rogu była przedszkolanką, ale to nie jedyne czym się zajmowała. Izabela jest wysportowana i potrafi świetnie pływać. Poza tym jest bardzo kontaktową osobą i szybko się uczy. Dlatego w chwilach zwątpienia powtarzałam jej, że wreszcie się uda i znajdzie pracę, w której będzie się dobrze czuła...jak ryba w wodzie (dodawałam zawsze z uśmiechem). Krakałam, krakałam i wykrakałam! I to dosłownie! Izabela poszła na nasz sanocki basen i zobaczcie, co się tam wydarzyło...


Zadzwoniła do mnie ze wspaniałą nowiną. Radość była ogromna. Każdy człowiek potrzebuje uczucia spełnienia, świadomości, że komuś jest potrzebny, i oczywiście niezależności. Po wielu próbach wreszcie spotkało to i ją. Nie poprzestała wyłącznie na szkole pływania. Opiekuje się również starszą panią, dla której sprząta i gotuje. Miło jest patrzeć na nią, jak promienieje i z radością opowiada o pracy. Są też smutne chwile. Nigdy całkowicie nie zniknęły. Najbardziej przygnębiają ją wiadomości z ojczyzny, gdy przypadkiem w telewizorze zobaczy, lub na telefonie ktoś, kto tam został, wyśle jej filmik lub zdjęcie...

Sanok jest dla mnie ważny, bo jest dla mnie teraz domem. Tu mam pokój, prace i przyjaciół, którzy zostaną już na zawsze. Mam rodzinę, taką na którą mogę zawsze liczyć. Kocham Was wszystkich całym sercem i nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiliście... Ludwik, Magda, Dorota, Wiesiek i Ty oczywiście moja kochana! Pójdę za Wami w ogień, bo to Wy sprawiliście i sprawiacie każdego dnia, że się uśmiecham i wierzę, że będzie dobrze mimo wszystko. Jesteście moimi skrzydłami, kiedy moje zapominają jak latać...

- mówi ze wzruszeniem Iza. 

Kiedyś wrócę do swojego domu, do ojczyzny a wtedy zaproszę was wszystkich, bo mój dom będzie i waszym domem, tak jak teraz wy daliście mi dom u siebie

- dodaje Izabela.

 

 

 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama