A obok stoi krzyż i tabliczką informującą, że 24 grudnia 1936 r. zostało spalonych przez rabskich bandytów 5 dusz rodziny Wołkowyjskich. Szukałam informacji na temat tego wydarzenia w różnych opracowaniach, ale niewiele więcej znalazłam, poza bzdurami oskarżającymi o ten mord UPA. Aż niedawno, po publikacji w Gazecie Sanockiej artykułu Lidii Tul-Chmielewskiej o kościach ludzkich znalezionych w Rabem zadzwonił do mnie pan Kazimierz Michalczak, którego rodzina pochodzi z Rabego, a który zgromadził bardzo wiele informacji o dziejach Rabego i okolic. Pan Kazimierz przesłał mi skany artykułów z ówczesnych gazet informujących o pożarze w Rabem, a także relację swojej cioci, Marii Michalczak (mieszkała w Żubraczem w latach 1922-1943). Z informacji uzyskanych od pana Kazimierza Michalczaka wynika, że w tamtym czasie w okolicach Baligrodu kręcił się pewien piroman, Cygan z Jabłonek, który mógł podpalić gospodarstwo sołtysa wsi, Michała Wołkowyjskiego i jego żony Heleny. W pożarze, który strawił całe gospodarstwo wraz z inwentarzem, zginęły 3 córki gospodarzy: Anna (ur. 1922), Maria (ur. 1925) i Tekla (ur. 1927) oraz mieszkający u nich sierota – Basili Kałym, lat 12 i wdowa Maria Łapiszka. W domu Wołkowyjskich mieszkała jeszcze nauczycielka mieszczącej się we dworze szkoły, ale wyjechała na święta do rodziny i uniknęła tragedii.
Rodzina Wołkowyjskich została wysiedlona na Ukrainę, ale jeden z jej członków, prawdopodobnie Jan Wołkowyjski wrócił do Polski i pewnie to on dba o krzyż upamiętniający tragedię rodziny i o lipę, posadzoną ręką zrozpaczonej matki. Może odezwie się po tym artykule i więcej opowie o swojej rodzinie i historii Rabego. A ja po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak ciągle są bardzo aktualne słowa poety, Adama Asnyka, z wiersza "Do młodych"
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!