W październiku ubiegłego roku Tomasz Matuszewski, burmistrz Sanoka z dumą poinformował, że miasto otrzymało dotację w wysokości prawie 1,5 mln zł na remont ulicy Cegielnianej. 24 października uchwałą rady wprowadzono to zadanie do budżetu na rok 2023. Wkład własny do tego zadania określono na 364 720,69 zł.
Wszyscy szczęśliwi, szczególnie mieszkańcy tej ulicy, która od wielu lat nie mogła się doczekać remontu. Gdyby nie otrzymana subwencja, dalej musieliby kolejne lata przemierzać wertepy i chodzić poboczem drogi, która w dużej części pozbawiona była chodnika.
Jeszcze przed podjęciem uchwały urząd wybrał wykonawcę bez procedury przetargowej - miejską spółkę SPGK. Umowę podpisano a 30 października firma wkroczyła na teren budowy. W ramach zadania miała zostać wykonana kanalizacja deszczowa (planowano jej naprawę poprzez uszczelnienie wewnętrzne rur), wymieniona podbudowa, wykonane chodniki i część oświetlenia. Prace musiałyby zostać wykonane do końca 2023 roku, aby dotacja na te roboty została przyznana.
Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Polska zima i niespodziewane komplikacje, takie jak niespójna infrastruktura podziemna, zmusiły do zmiany strategii i opóźniły realizację projektu.
Ulica Cegielniana w Sanoku:
A po zimie przychodzi wiosna
Jak powiedział dyrektor techniczny Robert Hnat z SPGK na marcowej sesji, po zimie nadeszła wiosna, a z nią roztopy i nie było możliwości w nasiąkniętym gruncie rozpocząć wbudowania warstw podbudowy.
Radny Sławomir Miklicz zwracał uwagę na to, że pomimo poprawy pogody ruch na budowie był niewielki. W ostatnich dwóch tygodniach prace ruszyły i miejmy nadzieję, ze finisz prac nastąpi w niedługim czasie.
W rezultacie remont ulicy Cegielnianej stał się nie tylko wyzwaniem inżynieryjnym, ale także lekcją w zakresie planowania i realizacji budżetu miejskiego. Mieszkańcy z niecierpliwością oczekują na zakończenie prac, mając nadzieję, że nowa infrastruktura przyniesie ulgę w codziennym życiu.
Straciliśmy 1,1 miliona złotych
Niezrealizowanie inwestycji w wyznaczonym terminie skończyło się utratą ogromnej części przyznanej dotacji dla Sanoka. Radni z opozycji grzmieli, a zastępca burmistrza uspokajał. Artur Kondrat stwierdził, że nie będzie to żadna strata, a tylko brak spodziewanej korzyści, a kwota wydana z własnej kieszeni Sanoka wbudowana zostanie w majątek miasta.Wprawdzie cała kwota nie przepadła, bo burmistrzowi Tomaszowi Matuszewskiemu udało się podpisać z wojewodą podkarpackim aneks i do budżetu trafiła jej część tj. ok. 340 tys. złotych (z ok. 1,5 mln zł) uwzględniająca zakres prac wykonanych do końca ubiegłego roku.
Prace toczą się nadal, ale jak okazało się na ostatniej miejskiej sesji, do tej pory wydatki związane z tą inwestycją nie są ujęte w budżecie. Jak zapewniała Ewa Zamaria, skarbnik Sanoka, zostanie ona wprowadzona. Faktem jest, że obecnie jej nie ma, zadanie jest kontynuowane, pomimo braku pieniędzy na jego realizację w miejskim budżecie.
I tu jest pewne niebezpieczeństwo. Radny Sławomir Miklicz słusznie zwracał uwagę na sesji, że może grozić to odpowiedzialnością przed Rzecznikiem Dyscypliny Finansów Publicznych. Każde planowane przedsięwzięcie musi znaleźć odzwierciedlenie w budżecie jednostki. Czy kasa miejska straciła ponad milion, czy zyska poprzez wbudowanie w majątek miasta? Faktem jest, że 1,4 miliona zł na zapłacenie za wykonanie prac trzeba będzie wydać z własnej kieszeni.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.