- W czasie ulewy taksówki szorują podwoziem po błocie - mówi. - Tam jest takie bagno, że po każdym wezwaniu na tę ulicę muszę od razu jechać na myjnię. Przecież teraz żaden klient nie chce jeździć brudnym autem. Taksówkarze nie chcą już tam jeździć, bo mają potem wypaprane całe koła - kwituje.
Rzeczywiście za placem pod Białą Górą, gdzie jest końcowy przystanek autobusu, tuż za rozwidleniem ulic kończy się asfalt, a zaczynają głębokie zagłębienia w błocie, które obecnie trochę przeschły.
- Wszyscy jeździli szczytami kolein, żeby nie zostać w dole – tłumaczy jeden z mieszkańców. - Teraz po deszczach ziemia trochę się obsunęła i dziura zrobiła się płytsza, ale jeszcze kilka dni temu nie dało się tędy w ogóle przejechać.
.Faktem jest jednak, że cała ulica Modrzewiowa to dziura na dziurze. Miejscowi określają ją jednym słowem: tragedia.
- To wstyd, żeby takie drogi były w dwudziestym pierwszym wieku - mówi mieszkaniec ulicy Modrzewiowej pan Myćka.. - Moja żona urwała tutaj przewód hamulcowy. Po deszczu nie da się tędy w ogóle przejść. Wypada chodzić tylko w gumiakach. Auta o wysokich podwoziach jeszcze jakoś sobie radzą, ale niskie mają już problem.
Grażyna Rogowska-Chęć, radna miejska z okręgu 13, do którego należą okolice Białej Góry, zna dobrze ten temat i prosi mieszkańców o cierpliwość.
Więcej w 12 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka