Członkowie zarządu Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta zwrócili się do naszego tygodnika z prośbą o pomoc.
- Na działce sąsiadującej z naszym domem nikt nie dba o wykoszenie trawnika - mówi zbulwersowana Alicja Kocyłowska, prezes. - W razie podpalenia traw przez dowcipnisia nasi podopieczni znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, gdyż Dom Inwalidy Bezdomnego jest wykonany z materiałów łatwopalnych.
Jak informuje Aneta Kończak- Kucharz, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Gospodarki Odpadami w Urzędzie Miasta Sanoka, jedna z działek, znajdująca się z boku budynku, jest częściowo własnością Skarbu Państwa i osób fizycznych. Natomiast wspomniana nieruchomość, położona za budynkiem, stanowi współwłasność osób prywatnych. Jest tam kilku właścicieli będących osobami fizycznymi.
- My nie możemy nic tutaj zrobić - wyjaśnia. - Najlepiej w tej sprawie skontaktować się ze strażą miejską. Nie ma żadnych przepisów, które mogą zobowiązać kogokolwiek do koszenia swoich terenów. Ustawa mówi o tym, że nie może być na prywatnych posesjach śmieci, a na chodniku przed nieruchomością gołoledzi, ale przepisy milczą na temat koszenia działek. My też, zmieniając nasze akty prawne, nie mogliśmy takich obostrzeń wprowadzić - podkreśla.
Jak twierdzi urzędniczka, za niewykoszenie traw na prywatnej posesji nie grozi żaden mandat. I tu jest pies pogrzebany - ciężko pociągnąć do odpowiedzialności właściciela, który o swoją działkę nie dba. Jeśli chodzi o śmieci czy odpady to sprawa już wygląda inaczej, bo straż miejska może podjąć działanie.
Skontaktowaliśmy się z dyżurnym Straży Miejskiej w Sanoku, który potwierdził, że właściciel posesji ma obowiązek utrzymać czystość i porządek na swojej nieruchomości, lecz przepisy nie wspominają o obowiązku usuwania trawy.
- Trzeba zobaczyć na miejscu, co tam się dzieje - mówi. - Być może są już podejmowane jakieś działania z naszej strony, muszę to sprawdzić.