reklama
reklama

Dzień Edukacji Narodowej. Dziękuję, że miałam najlepszych nauczycieli na świecie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: pixabay

Dzień Edukacji Narodowej. Dziękuję, że miałam najlepszych nauczycieli na świecie - Zdjęcie główne

foto pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Człowiek docenia swoich nauczycieli dopiero po latach. Każdy z nas ma głęboko w sercu schowane najmilsze, najcieplejsze wspomnienia z lat szkolnych. Zapadają nam w pamięć różne sytuacje i różni ludzie z tamtego okresu. Tak się zastanawiam dzisiaj, kto najbardziej mi zapadł w pamięć i dlaczego?
reklama

Wyliczam w myślach... Pani Maria Korzeniowska od chemii, Pani Lidia Indyk od geografii, Pani Ola Czech od WF-u, Pani Iwona Szuryn od biologii i oczywiście na koniec zostawiłam tą Panią, która była dla nas w podstawówce drugą mamą - Pani wychowawczyni Zdzisława Bikowska od języka polskiego. 

Mały człowieczek jak idzie do szkoły, czuje się trochę zagubiony i wystraszony "nowym" jakie go tam, w tym budynku, który nazywają szkołą, czeka. Niesie ze sobą w plecaku bagaż trosk i kawałek domu oprócz książek i zeszytów. Te pierwsze kroki, jakie stawia, przekraczając szkolne progi, są bardzo nieśmiałe i badawcze. Czy poczuje się tam swobodnie i z chęcią będzie codziennie wracać? Wszystko zależy od dorosłych, którzy staną na jego drodze - od nauczycieli. 

Dzisiaj wiem, że miałam szczęście, bo spotkałam w szkole świetnych pedagogów. Dostałam od Was oprócz wiedzy, cenne lekcje życia. To w szkole podstawowej uczymy się, jak świat jest skonstruowany i jak się w nim odnaleźć. Uczymy się życia społecznego i funkcjonowania w grupie. To właśnie tam pojawiają się pierwsze nasze fascynacje muzyką, sztuką, matematyką albo odkrywamy w sobie ducha sportowca. 

Pani Olu czy jest Pani świadoma, że uwielbiam aerobik i aktywność fizyczną dzięki Pani? Zawsze imponowała mi Pani świetna sylwetka, która jest zresztą dzisiaj taka sama jak wtedy gdy nas Pani uczyła. Dzięki temu wiem, że jeśli popracuje wytrwale, to osiągnę cel i wiem, że warto!

Pani Mario, świat chemii jest dla mnie dalej czarną magią. Nigdy jednak nie zapomnę Pani drżących kącików ust, które składały się do uśmiechu, jak splataliśmy głupoty, aby jakoś wybrnąć przy odpowiedzi i wytłumaczyć różnicę między reakcją chemiczną a zjawiskiem fizycznym. Nauczyła mnie Pani, że można wymagać, egzekwować, stawiać zadania nie tracąc przy tym sympatii i nie rujnując relacji międzyludzkich. 

Pani Lidio, uwielbiałam prowadzić zeszyt z geografii. Pani tak pięknie umiała go docenić. Staranne rysunki, wykresy i podkreślone na kolorowo tematy lekcji. Ach jak warto było się starać! Dzięki Pani wiem, że warto doceniać i okazywać, że dostrzegamy czyjeś starania. 

Pani Iwono, miała Pani magicznie ciepły głos. Jakbym miała go porównać to tylko i wyłącznie do głosu Krystyny Czubówny. Słuchałam lekcji o budowie fizycznej i chemicznej kości, niczym bajek Christiana Andersena. To od Pani nauczyłam się, że ważne jest nie tylko to, co mówimy, ale jakim tonem zwracamy się do ludzi. 

Moja wychowawczyni - moja szkolna mama. Myślę, jak w dwóch zdaniach zawrzeć to, czego się nauczyłam od Pani. Na myśl przychodzą mi słowa Janusza Korczaka: „Dzieci rodzą się ze skrzydłami. Nauczyciele pomagają im je rozwinąć”. Patrzyła Pani na nas rzeczywiście jak mama, na każdego bez wyjątku. Nauczyła mnie Pani nie tylko gramatyki, ortografii i miłości do książek. Zobaczyłam, że świat nie jest czarno-biały i nie wszystko jest takie, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Nauczyłam się tolerancji, słuchania i doceniania w ludziach ich inności. Kochania ich nie "za coś", ale "pomimo czegoś". Była Pani Wychowawcą przez duże "W". 

Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za trud, jaki włożyliście w naszą edukację, wychowanie i za codzienne inspirowanie nas, mam nadzieję, że Wy również wspominacie nas miło i nie raz mówicie w myślach z dumą "to mój uczeń/moja uczennica". 

Wszystkim nauczycielom, w Dniu Edukacji Narodowej, składam najlepsze życzenia i dedykuję opowiadanie, które raz znalezione w internecie mocno zapadło mi w pamięć. Dlaczego? Przeczytajcie, proszę i kochajcie mocno swoich uczniów i wierzcie w nich do końca! 

 

"Najlepsza nauczycielka w życiu"

/autor nieznany/

Na początku roku szkolnego nauczycielka klasy szóstej stanęła przed swoimi byłymi piątymi klasami. Spojrzała na swoje dzieci i powiedziała, że lubi je wszystkie jednakowo i cieszy się, że je widzi. To było wielkie kłamstwo, ponieważ za jednym z frontowych ławek, skulony w piłkę, siedział jeden chłopak, którego nauczycielka nie lubiła.

Poznała go tak jak wszystkich uczniów, w zeszłym roku szkolnym. Już wtedy zauważyła, że nie bawił się z kolegami z klasy, ubrany był w brudne ubrania i pachniał, jakby nigdy się nie mył. Z czasem stosunek nauczycielki do tego ucznia pogorszył się i osiągnął punkt, w którym chciała pokreślić wszystkie sprawdzane prace czerwonym piórem i umieścić jedynkę.

Pewnego razu dyrektor szkoły poprosił o przeanalizowanie cech wszystkich uczniów od początku ich nauki w szkole. Nauczycielka odłożył sprawę nielubianego ucznia na koniec. Kiedy dotarła do niego, niechętnie zaczęła analizować jego cechy, była oszołomiona, tym co przeczytała.

Nauczyciel, który prowadził chłopca w pierwszej klasie, napisał: „To wspaniałe dziecko z promiennym uśmiechem. Odrabia lekcje czysto i schludnie. To przyjemność pracować z nim ”.

Nauczyciel drugiej klasy napisał o nim tak: „To doskonały uczeń, ceniony przez swoich towarzyszy, ale ma problemy w rodzinie: jego matka ma nieuleczalną chorobę, a jego życie w domu musi być nieustanną walką życia ze śmiercią”.

Nauczyciel trzeciej klasy napisał: „Śmierć matki uderzyła go bardzo mocno. On stara się jak może, ale jego ojciec nie jest nim zainteresowany, a jego życie w domu może wkrótce wpłynąć na jego naukę, jeśli nic nie zostanie zrobione”.

Nauczyciel czwartej klasy z kolei podsumował ucznia tak: „Chłopiec jest wycofany, nie jest zainteresowany nauką, nie ma prawie żadnych przyjaciół i często zasypia w klasie”.

Po przeczytaniu charakterystyki, nauczycielka bardzo się zawstydziła. Czuła się jeszcze gorzej, gdy w Sylwestra wszyscy uczniowie przynosili jej prezenty zawinięte w błyszczący papier z kokardkami. Prezent dla niej od nielubianego ucznia owinięty był w szorstki brązowy papier. Niektóre dzieci zaczęły się śmiać, gdy nauczycielka wyjęła bransoletkę z kilkoma brakującymi kamieniami i perfumę wypełnioną do jednej czwartej. Nauczycielka tłumiła śmiech w klasie mówiąc:

- Co za piękna bransoletka! - i otworzyła butelkę, rozpylając trochę perfum na nadgarstek.

Tego dnia chłopiec zatrzymał się po lekcjach, podszedł do nauczycielki i powiedział:

- Dzisiaj Pani pachnie, jak moja mama pachniała...


Kiedy odszedł, płakała przez długi czas. Od tego dnia oprócz nauczania literatury, pisania i matematyki, zaczęła uczyć dzieci empatii i zasad moralnych. Po jakimś czasie takiej nauki zagubiony uczeń zaczął wracać do życia. Pod koniec roku szkolnego stał się jednym z najlepszych uczniów. Pomimo tego, że nauczycielka powtórzyła, że lubi wszystkich uczniów na równi, naprawdę doceniała i lubiła najbardziej jego.

Rok później, kiedy już pracowała z innymi uczniami, znalazła notatkę pod drzwiami klasy. Chłopiec napisał, że była najlepsza ze wszystkich nauczycieli, jakich kiedykolwiek miał. Minęło pięć lat, zanim otrzymała kolejny list od byłego ucznia; napisał, że ukończył studia i zajął trzecie miejsce w klasie, i że nadal jest najlepszą nauczycielką w jego życiu.

Cztery lata minęły, a nauczycielka otrzymała kolejny list, w którym jej uczeń napisał, że pomimo wszystkich trudności, z jakimi musiał się zmierzyć, wkrótce ukończy uniwersytet z najlepszymi ocenami i potwierdził, że nadal jest najlepszą nauczycielką, jaką kiedykolwiek miał. Cztery lata później nadszedł kolejny list. Tym razem napisał, że po ukończeniu studiów postanowił podnieść poziom swojej wiedzy. Teraz przed jego imieniem i nazwiskiem było słowo lekarz. W tym liście również napisał, że była najlepsza ze wszystkich nauczycieli, jakich miał w swoim życiu.

Czas mijał. Pewnego dnia kobieta dostała kolejny list od byłego ucznia. Napisał, że spotkał jedną dziewczynę i ożenił się z nią, że jego ojciec zmarł dwa lata temu i zapytał, czy nie odmówi na jego weselu zajęcia miejsca, w którym zwykle siedzi matka pana młodego. Oczywiście nauczycielka się zgodziła. W dniu ślubu ucznia włożyła tę samą bransoletkę z brakującymi kamieniami i kupiła te same perfumy, które przypominały mu zapach matki. Spotkali się, i mocno przytulili, nagle łzy napłynęły mu do oczu, bo poczuł znowu zapach matki.

- Dziękuję za wiarę we mnie, dziękuję za to, że sprawiłaś, że poczułem się kimś ważnym oraz za to, że nauczyłem się wierzyć w siebie, za to, że potrafię odróżnić dobro od zła. 

Nauczycielka odpowiedziała ze łzami w oczach:

- Mylisz się, to Ty nauczyłeś mnie tego wszystkiego. Nie wiedziałam, jak uczyć, dopóki Cię nie poznałam...

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama