reklama

Bóg w laboratorium [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Bóg w laboratorium [WYWIAD] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSpotkanie w Zboiskach na corocznym szkoleniu wolontariuszy zainspirowało nas do rozmowy z nowym dyrektorem ośrodka, księdzem Tomaszem Stecem.

Od dwóch miesięcy pełni ksiądz funkcję dyrektora Caritas w Zboiskach, jak się ksiądz odnajduje w nowej roli?

Rzeczywiście dla mnie osobiście wiele rzeczy jest tutaj nowych. Do tej pory nie zajmowałem się prowadzeniem Domu Rekolekcyjnego, więcej czasu poświęcałem nauce. Przez ostatnie cztery lata pracowałem w nowohuckiej parafii pw. św. Józefa w Krakowie, podejmując jednocześnie studia doktoranckie z bioetyki. Ostatni rok spędziłem w Przemyślu, tym razem w roli zastępcy dyrektora Caritasu.

Prowadzi ksiądz również wykłady z bioetyki w seminarium duchownym w Przemyślu. To chyba nowe zagadnienie w Kościele katolickim?

Bioetyka to całkiem młoda nauka. Powstała w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dotyka ona ważnych zagadnień związanych z początkiem i kresem życia ludzkiego. Od strony moralnej, ale i filozoficznej (rozumowej), wyjaśnia, dlaczego człowiek nie powinien godzić się na pewne ingerencje biomedyczne, takie jak na przykład in vitro, modyfikacje genetyczne człowieka, klonowanie itd. Wszystkie te działania budzą pewne kontrowersje, zmuszają tym samym do refleksji i dyskusji. Ważne jest wówczas przyjęcie odpowiedniej postawy wobec tych zagadnień. Wielu ludzi posiada dzisiaj na te tematy bardzo szczątkową wiedzę, bazując często na półprawdach zaczerpniętych z telewizji, prasy, Internetu.

Dlatego potrzeba zgłębiać te zagadnienia, uczyć się należycie rozumieć człowieka, jego złożoną strukturę. Potrzebne jest to świeckim, jaki i również księżom, dlatego biskup co jakiś czas oddelegowuje księży na studia specjalistyczne, aby zgłębili tę wiedzę i dzielili się tymi "naukowymi nowinkami" z innymi.

Problem niepłodności narasta, co ksiądz mówi parom, które się z tym borykają? Jak przygotować do rozmowy na takie tematy wolontariuszy?

Po pierwsze trzeba podejść do ludzi zawsze indywidualnie i z wielką empatią. Należy zdawać sobie sprawę, że bezpłodność to wielki dramat dla obojga rodziców. Oni zmagają się z niewyobrażalnym dla przeciętnego człowieka bólem, czasem też poczuciem bezradności, niejednokrotnie za taki stan rzeczy obwiniają nawet samego Boga. Takich ludzi nie można odseparowywać, wytykać palcami, przeciwnie należy spróbować zrozumieć, co oni w danym momencie przeżywają.

Dobrze jest, w miarę możliwości, towarzyszyć im w tych trudnych momentach, podpowiedzieć, gdzie należy szukać pomocy, wskazać lekarzy, którzy leczą niepłodność. Są przecież już wyspecjalizowane w tym sektorze kliniki. W Przemyślu co dwa tygodnie przyjeżdża do Centrum Rehabilitacji przy ulicy Popiełuszki 5, profesor Chazan. Warto takie małżeństwa do niego odsyłać.  Nie idźmy więc od razu na łatwiznę, sięgając po zapłodnienie pozaustrojowe. Musimy też wiedzieć, że sprawa zapłodnienia pozaustrojowego nie jest taka oczywista, jak podają to często media. Dla potrzeb zapłodnienia in vitro nie tworzy się tylko jednego zarodka. Bardzo często stymuluje się hormonalnie kobietę (o czym mało się mówi). Część zarodków jest zamrażana, a przecież są to już istoty żywe. Kobiecie zostają wszczepione dwa, trzy z nich. Po czym bywa, że dokonuje się ich selekcji. Proszę też zwrócić uwagę na powszechną dzisiaj tzw. nowomowę, którą posługują się różne środowiska w przestrzeni publicznej, pojawia się określenie zarodka, embrionu, a nie mówi się o tym, że jest to człowiek.

Potem bardzo często u takich rodziców pojawiają się wyrzuty sumienia, uzmysławiają sobie, że jakaś część zarodków, ich dzieci, została zamrożona albo usunięta, czyli zabita. Z jednej strony rodzice cieszą się z daru potomstwa, z drugiej, czego się już w ogóle nie pokazuje, przeżywają dramat związany z zabiciem pozostałych dzieci.

Inne problemy, wobec których Kościół mówi zdecydowanie nie.

Jest ich wiele. Kościół od zawsze bronił bezbronne istoty. Stał na straży godności ludzkiego życia od poczęcia aż po naturalną śmierć. Sprzeciwia się wszelkim interwencjom, które to życie niszczą. Broni też ludzi starszych przed eutanazją. To dlatego jako Caritas tworzymy ciągle nowe domy, które mają wspierać rodziny, w których do czynienia mamy z chorobami psychicznymi, z ludźmi, którzy wymagają całodobowej opieki. Kościół walczy o każde życie, będzie mówił zdecydowane "nie" wszelkim ingerencjom mającym za cel jedynie pragmatyczne czy utylitarystyczne działania.

No właśnie, na przykład młody wolontariusz zderza się z zagadnieniem eutanazji, co mu w tym przypadku mówić?

Niestety problem eutanazji to problem wielu krajów Europy Zachodniej, krajów dobrze rozwiniętych. Z czasem problem ten może pojawić się także i w naszym kraju. Na przykład na Zachodzie coraz częściej ludzie w podeszłym wieku boją się iść do szpitali. Z powodu choroby, cierpienia lekarze częściej proponują eutanazję. Jawi się ona jako wygodne i pragmatyczne (z pozoru) rozwiązanie. A wcale tak nie musi być. Można człowieka starszego traktować zupełnie inaczej, można go odkrywać na nowo.

Do naszego ośrodka w Zboiskach przyjeżdża co tydzień 15 osób w podeszłym wieku. Tu mają zajęcia, uczą się czegoś nowego, dzielą się swoim doświadczeniem, temu też służą domy dziennego pobytu. Młody człowiek, który kontaktuje się z takimi osobami, wyrabia w sobie zdolność do empatii wobec nich. Pomaga to mu lepiej zrozumieć siebie, ale i etap starzenia się. Uświadamia sobie, że starość to również ważna część życia ludzkiego, podobnie jak dzieciństwo czy etap dojrzały.

Wielu mistyków mówi, że gdyby nie starość, wiele osób by się nie zbawiło. Ten czas, to czas zadumy, refleksji i co najważniejsze modlitwy i podsumowania życia. Zweryfikowania wielu błędów, być może ich naprawienia. Młodzi wolontariusze od starszych dostają coś dzisiaj "mało modnego" - dobroć. Zwykły dotyk, szczery uśmiech na twarzy, łzy wzruszenia i poczucie potrzeby to wszystko wyzwala w nich dobre uczucia i emocje, które kształtują człowieka. Nie potrzeba im wówczas nic mówić, oni dobrze wiedzą, że ludzie starsi łakną wsparcia, pomocy, miłości, a nie zabiegu, który pozornie rozwiąże problemy społeczne i rodzinne.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo