Zdanie odrębne: Jak żyć?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: pixabay

Zdanie odrębne: Jak żyć? - Zdjęcie główne

foto pixabay

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Warto przeczytać Zbliżające się święta dla wielu nie będą wesołe... To, czego doświadczamy codziennie, to stale galopujące ceny żywności, paliwa i rachunki za mieszkanie i media. Ludzie często stają przed wyborem albo zjeść, albo zapłacić czynsz. Mówią, że syty głodnego nigdy nie zrozumie... to tak jaskrawo widoczne jest teraz. Obrazki podczas zakupów są nie raz tragiczne.

Jak żyć? Z takim pytaniem zwróciła się do redakcji samotna matka wychowująca czternastoletnie dziecko, która przysłała następujące rozliczenie: zarobki – 2480 zł + 500 plus + alimenty 500 zł – razem 3480 zł.

Z tego musi zapłacić  czynsz – 1100 zł oraz kredyt hipoteczny – 980 zł. Ponieważ w październiku zepsuła się jej leciwa pralka, wzięła nową; miesięczna rata – 120 zł.  Opłata za światło –  240 zł, za gaz – 120 zł; telewizja kablowa – 80, telefon 40, więc same wydatki to kwota – 2680 zł. Jeśli ją odjąć od dochodów – „na życie” zostaje 800 zł; po podzieleniu na 30 dni, wychodzi 26,60 zł – dla dwu osób. A gdzie paliwo do kilkunastoletniego auta, ubranie i obuwie, wydatki szkolne dla stale rosnącej dziewczynki? Na podstawowe produkty: chleb, mleko, cokolwiek na obiad, rogalik dziecku… 100 zł już nie wystarcza. W takim budżecie nie ma mowy o wydatkach na kulturę, lekcje z matematyki (albo innego przedmiotu), czy indywidualne zajęcia sportowe.

Powyższe zestawienie ma charakter idealny albo – jak kto woli – statyczny, ponieważ nie oddaje rzeczywistości, w której stale rosną raty kredytu mieszkaniowego oraz – codziennie! – ceny towarów i usług. Nawet „publiczne” radio i telewizja podają, że najbliższe święta będą Polaków kosztować kilkaset złotych więcej niż poprzednie. 

Pytanie – jak żyć? – zadał kiedyś mieszkaniec centralnej Polski premierowi Tuskowi. Od tego momentu było ono sztandarowym zawołaniem rządów „dobrej zmiany” pod adresem poprzedniej ekipy; świadczyło o jej bezradności wobec codziennych problemów zwykłych ludzi. Władza PiS miała je rozwiązać raz na zawsze, rzucając 500+ oraz 13, 14, 15… (ile jeszcze?) emerytury. W Europie taką sytuację określa się „rzucaniem pieniędzy z helikoptera”… 

Dziś odpowiada się na nie inaczej, nowocześnie… Prezes Glapiński – na przykład – najpierw mówi, że inflacji nie będzie, a kiedy sięga ona prawie 20% i ludzie widzą, że im zżera dwie pensje albo dwie emerytury, radzi się tym nie martwić; kupić sobie jakieś zwierzę domowe – najlepiej kota, albo kotkę. Zwierzęta domowe to również lek na brak miłości i terapia uspokajająca. Przy okazji zdradza, że sam jest posiadaczem osiemnastoletniej kotki, która wchodzi mu na kolana i „domaga się coraz więcej pieszczot".

Równie optymistyczne i pouczające są rady premiera, który na Kongresie Polskiego Kapitału dał wykład ekonomii z perspektywy „lotu ptaka”, czyli z wyżyn swego nieprzeciętnego umysłu. I tak: inflacja, wysokie ceny energii, drożyzna i wszystkie złe zjawiska w ekonomii „są w zasadzie egzogeniczne, zewnętrzne, od nas niezależne”. U nas wszystko jest w normie i pod kontrolą rządu (ma się rozumieć!). W tej bądź co bądź niezbyt korzystnej sytuacji mamy jednak szansę  na „pewien »żabi skok«, który pozwoli nam wejść w nową epokę i osiągnąć przewagi konkurencyjne”. 

Nie jest to „wilczy skok”, jakiego dokonuje dzień po Nowym Roku, stając się dłuższy o parę minut, ani „wielki skok”, jaki onegdaj wykonali Chińczycy.  Ten drugi polegał masowym wytopie stali w warunkach chałupniczych, w przydomowych, prymitywnych dymarkach. Nieważne, że jakość wytopu pozostawiała wiele do życzenia, że nie była to stal, lecz kruche, małowartościowe żeliwo, na które przetapiano wszystko, nawet klamki, garnki i narzędzia rolnicze. Ważne, że pracowało przy tym 90 mln ludzi, głównie chłopów, oderwanych od pracy na roli, czyli od produkcji żywności… 

Skok naszego premiera jest „żabi”, a więc proporcjonalnie mniejszy (do liczby ludności) oraz nagły, szybki, pozwalający błyskawicznie przenieść się na wyższą pozycję, wykonany ponad ewentualnymi przeszkodami. Można go traktować jako metaforę awansu np. do Banku Światowego. Szkoda, że nie przyszedł mu do głowy „tygrysi skok”, choć przecież Polska była niedawno „tygrysem Europy”…    

Jak widać pytanie: Jak żyć? Pozostaje stale aktualne (przypomina też leninowskie – Co robić?). Jeśli ktoś chce znać odpowiedź, powinien – za pośrednictwem publicznego radia i telewizji – słuchać prezesa NBP, premiera, albo na żywo – miejscowego proboszcza. 

Henryk Brzozowski

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy