reklama

Świąteczna paczka z Autosanu

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: pixabay

Świąteczna paczka z Autosanu - Zdjęcie główne

foto pixabay

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Warto przeczytaćAlicja Pocałuń od niedawna dzieli się swoimi wspomnieniami na blogu, który już zyskał uznanie za ciepło, emocje i szczegółowość, z jaką odmalowuje obrazy minionych lat. Jej opowieści przenoszą nas w czasy, kiedy rzeczy, które dziś wydają się zwyczajne, niosły ogromną radość i miały szczególne znaczenie. Dziś prezentujemy jeden z takich tekstów – historię o świątecznej paczce z Autosanu. To nie tylko wspomnienie o słodyczach i zapachu pomarańczy, ale również opowieść o rodzinnych rytuałach, trudach codzienności i magii Świąt, która trwała mimo skromnych czasów. Zapraszamy do lektury!
reklama

Raz w roku było wielkie święto... Tato przynosił świąteczną paczkę z Autosanu... Teraz to worek słodyczy nie robi żadnego wrażenia... Ale w dobie czekolady na kartki, braku wszystkiego i oglądania pomarańczy w telewizji, każdy cukierek, batonik czy guma do żucia była ogromną przyjemnością i atrakcją...

Paczkę przejmowała mama, szybko oceniała zawartość i rekwirowała całość zostawiając przysłowiowe dropsy... Paczka trafiała pod klucz... Takim sejfem na słodycze był barek w meblościance typu "Bieszczady", a klucz schowany był w "tajnej skrytce" pod obrusami na półce... Ach ten srebrny kluczyk zakończony kulką, przepustka do świata słodyczy... I tak mama szafowała i wydzielała słodycze w sobie znanym algorytmie... Te na choinkę, te do pieczenia, te na później...

reklama

Paczka z Autosanu zawierała obowiązkowo kilka czekolad, Ptasie Mleczko, galaretkę w cukrze, batoniki Adasie, Pawełki, Ikar, chałwę, blok czekoladowy, gumy do żucia Odra Brzeg, kakao, wafelki, Kreolki, Maltanki i obowiązkowo pomarańcze, które tyle co zawinęły na kontenerowcu do portu w Gdyni...

Jak ładnie w tym barku pachniało... Taką słodką tajemnicą... Łakocie z barku dzień po dniu znikały (z wiedzą mamy albo bez jej wiedzy, kiedy odkryłam gdzie kryje się klucz), a im było ich mniej, tym był większy smutek... Czekolady, cukierki sople i pomarańcze trafiały na choinkę, były taką "perłą w koronie" drzewka... Czekały na najbardziej uroczysty moment, by je zdelektować...

Radość, jaką paczka świąteczna sprawiała, była ogromna, a i ogromny pożytek edukacyjny... Uczyła cierpliwości, racjonalności i gospodarności... no i sprytu po trosze...

reklama

Sanocka Fabryka Autobusów Autosan przez dziesięciolecia była potężnym zakładem pracy... Dawała utrzymanie tysiącom rodzin z regionu sanockiego i tworzyła pewną kulturę i legendę...

Bocian i autobus H9 to cenione elementy naszej miejscowej tożsamości i cząstka mojego życia... Dziś z tej potęgi niewiele zostało, ale wierzę, że Autosan jeszcze wróci do swojej dawnej sławy, a dzieci pracowników o otrzymanych paczkach świątecznych będą wspominać z ogromnym sentymentem tak jak ja dziś...

Od autorki: Opowieść dedykuję wszystkim byłym i obecnym pracownikom Autosanu i ich Rodzinom.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo