reklama
reklama

Trzecia z rzędu przegrana sanockich hokeistów. Tym razem z JKH Jastrzębie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Po przegranych z Cracovią i Unią, zapotrzebowanie na zwycięstwo było duże. Niestety, nie było tego widać na lodzie. Hokeiści z Jastrzębia okazali się zespołem lepszym, grającym składniej, mądrzej i ambitniej. Zwyciężyli zasłużenie, znajdując patent na pokonanie rywala, a ich wygrana 2-1 to najmniejszy wymiar kary, jaką ponieśli sanoczanie.
reklama

Marma Ciarko STS Sanok - JKH GKS Jastrzębie 1:2 (0:1, 1:1, 0:0)

 

0:1 Mark Kaleinikovas - Raivo Freidenfelds (3:06)

0:2 Mark Kaleinikovas - Antons Sinegubovs (32:22)

1:2 Konrad Filipek - Władysław Łysenko, Aleksandr Pawlenko (39:49)

 

SĘDZIOWIE: Paweł Kosidło i Sebastian Kryś oraz Sławomir Szachniewicz i Michał Gerne.

KARY: 2-8 minut.

STRZAŁY: 21-26.

WIDZÓW: 2000

 

Marma Ciarko STS: D. Salama - J. Karlsson, K. Valtola, S. Harila, T. Lahtinen, N. Ahoniemi - K. Biłas, W. Łysenko, V. Heikkinen, S. Tamminen, S. Dobosz - B. Florczak, J. Höglund, A. Pawlenko, J. Mäkelä, K. Filipek - B. Rąpała, K. Mocarski, F. Sienkiewicz.

 

JKH: B. Bálizs - O. Viinikainen, E. Jansons, M. Urbanowicz, J. Mikyska, D. Paś - Ē. Ševčenko, J. Kamienieu, M. Kaleinikovas, R. Freidenfelds, A. Sinegubovs - K. Górny, M. Bryk, R. Nalewajka, D. Jarosz, P. Pelaczyk - M. Horzelski, J. Blanik, Ł. Nalewajka. 

 

Miało być inaczej. Wydawało się, że po dwóch kolejnych porażkach, sanoczanie pokażą lwi pazur i pokonają nie błyszczący od początku rozgrywek JKH. Tymczasem obraz gry pokazywał zupełnie coś innego. Inicjatywę przejęli goście, nie pozwalając gospodarzom na harce we własnej tercji. A przy tym sami groźnie atakowali, wykorzystując nie najlepiej broniącego się rywala. W 4 min. Sinegubovs wygrał wznowienie, błyskawicznie podając krążek do stojącego na środku, przez nikogo nie obstawionego Kaleinikovasa, który soczystym strzałem w sam róg bramki STS-u nie dał szans na obronę Salamie. Odpowiedź na straconą bramkę była dość marna.

W 5 min. spod niebieskiej strzelił Łysenko, ale Balizs z łatwością wybronił to uderzenie. Minutę później szansę na wyrównanie miał Karlsson, lecz z bliskiej odległości nie trafił w bramkę. W 12 min. szkolny błąd Łysenki o mało nie kosztował miejscowych utratę drugiej bramki, na szczęście krążek minimalnie minął słupek. W 18 min. goście stworzyli jeszcze jedną klarowną sytuację bramkową. Po mocnym strzale Freidenfeldsa, krążek z powietrza próbował wbić do bramki Kaleinikovas, ale Salama świetną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo. Tercja dla JKH 1-0, choć wynik 3-0 byłby lepszym odzwierciedleniem tego, co działo się na lodzie.

II tercja ani trochę lepsza, ale ze szczęśliwym zakończeniem

Drugą tercję sanoczanie zaczęli grą w przewadze (kara techniczna za sześciu na lodzie), była więc okazja, aby zacząć od mocnego uderzenia, tymczasem przez dwie minuty nie oddali ani jednego strzału na bramkę przeciwnika, ani raz nie zagrozili bramce Balizsa. Za to w 24 min. po fatalnym błędzie Biłasa, sam na sam pojechał Sinegubovs i tylko Salamie sanoczanie mogli zawdzięczać, że na tablicy nie pojawił się wynik 0-2. Minutę później, gdy goście grali w przewadze (w 24.11 min. Mocarski za spowodowanie upadku) do świetnej pozycji bramkowej doszedł Mikyska, ale i jemu nie udało się pokonać bramkarza STS. W 27 min. jedną z niewielu sytuacji dającej nadzieję na gola miał Dobosz, jednak jego strzał z bliska w ostatniej chwili zablokował Ł. Nalewajka. W 29 min. stracił krążek Florczak, czego efektem była akcja Urbanowicza, zakończona świetną obroną Salamy.

Okazała się ona przedsmakiem bramki, którą w 33 min. zdobył Kaleinikovas. Zaczęło się od szybkiej akcji Sinegubovsa wzdłuż bandy, podania do środka do Kaleinikovasa, który błyskawicznym strzałem pokonał Salamę. Nadzieję na kontaktową bramkę kibice wiązali z grą w przewadze (33.03 min. Paś), jednak była to kolejna gra sanoczan w przewadze, w której nie stworzyli zagrożenia dla bramki rywala. Znacznie bliżej ustrzelenia hat-tricka był w 36 min. Kaleinikovas, który po stracie krążka przez jednego z sanockich obrońców, znalazł się w idealnej sytuacji. Nie stało się tak, gdyż nie dopuścił do straty bramki Salama. Gdy do końca tercji było już tylko 21 sekund, spod bandy przy niebieskiej uderzył na bramkę JKH Łysenko. Pod bramką znalazł się Filipek, który tak zmienił lot krążka, że ten wylądował w siatce rywala. Dzięki temu II tercja zakończyła się remisem 1-1, choć zdecydowaną przewagę miał w niej zespół gości. 

Ułańska szarża umiejętnie powstrzymywana przez rywali

Kontaktowy gol był nadzieją, że gospodarze ruszą na przeciwnika i przechylą szalę na swoją korzyść. Rzeczywiście, zaczęli grać szybciej, z większym animuszem, ale goście umiejętnie powstrzymywali ich żywiołowe ataki. Zwłaszcza, że brakowało w nich dokładności i myśli przewodniej. Wreszcie w 51 min. zaświtała nadzieja na wyrównanie. Przy krążku był Dobosz, obok którego na czystej pozycji znalazł się Valtola. Krążek, zamiast do niego, posłany został w drugą stronę, bez szansy na celne trafienie. Chwilę potem w sytuacji sam na sam zalazł się Łysenko, ale nie udało mu się pokonać Balizsa. Dramaturgia z minuty na minutę rosła. W 51.17 min. na ławkę kar powędrował Pelaczyk (za uderzanie) i znów ożyły nadzieje.

Tymczasem gospodarzom nie udało się stworzyć choćby jednej bramkowej sytuacji. Inna rzecz, że jastrzębianie bronili się wybornie. A przy tym jeszcze groźnie kontratakowali. W 54 min. uciekł obrońcom STS Mikyska, jednak przegrał pojedynek z Salamą. W tej samej minucie, po kolejnym błędzie defensywy sanockiej, sam na sam z bramkarzem STS znalazł się Kaleinikovas, ale i jemu nie udała się sztuka pokonania Salamy. Na 44 sekundy przed końcową syreną zjechał z bramki Salama i sanoczanie zaatakowali w szóstkę. Efektem był potężny kocioł pod bramką JKH, w którym niczego nie było widać, a ktoś trącił bramkę, być może po to, aby nie dopuścić do strzelenia gola. Sędziowie długo analizowali tę sytuację na video, jednak nie dopatrzyli się bramki. 

Po słabym meczu sanoczanie przegrali przed własną widownią z JKH Jastrzębie i była to ich trzecia porażka z rzędu. Tym razem mniej było kar w ich wykonaniu, za to ilość popełnionych rażących błędów przekroczyła dopuszczalny poziom. I głównie przez to właśnie, ponad 2-tysięczna widownia ze smutkiem opuszczała Arenę, zamiast cieszyć ze zwycięstwa, wieńczącego dobrą I rundę rozgrywek. A tak, była ona tylko średnią. Szkoda!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama