Rajd rozpoczął się w Pastwiskach o godz. 7 krótką mszą świętą. Po niej 5 autokarów odwiozło turystów do Komańczy. Stąd wyruszyli w trasę powrotną do Pastwisk, przez Wahalowski Wierch, Kamień, Spaloną Górę, Wilcze Budy, Smokowiska, Zrubań i Puławy Górne.
- Rano wszystko poszło sprawnie - mówił Henryk Maksymik, sołtys Pastwisk, jeden z organizatorów. - Już o godz. 9 byliśmy na trasie. Piechurom dał się trochę we znaki odcinek w Karlikowie, który jest najtrudniejszy.
Na rozpoczęcie rajdu i w jego trakcie rozdawana była woda oraz 2 posiłki. Po drodze przewidziano 3 punkty, gdzie pod opieką GOPR-owców wyczerpani wędrowcy mogli bezpiecznie zejść z trasy. Nikt jednak nie skorzystał z tej możliwości i wszyscy uczestnicy doszli do mety, jedynie ci z lepszą kondycją wcześniej. Ostatnia grupa dotarła około godz. 18.30. Na miejscu czekał na nich bigos.
Na zakończenie w Pastwiskach zabrzmiał koncert piosenki turystycznej i bieszczadzkiej.
- Pierwszy raz wzięłam udział w tym rajdzie, ale na pewno nie ostatni - mówi Katarzyna Dufrat z Długiego. - Był bardzo dobrze zorganizowany. Trasa jest długa, ale da się przejść. Szły nawet 7-letnie dzieci i dały radę. Upał dawał się we znaki, ale droga prowadziła głównie przez lasy, w cieniu. W tym roku trasa biegła z Komańczy do Pastwisk, a więc trochę mniej pod górkę, co stanowiło dla nas ułatwienie. Było bardzo fajnie.