reklama
reklama

Radość z honorowej bramki w przegranym meczu z GKS Tychy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: WP

Radość z honorowej bramki w przegranym meczu z GKS Tychy - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
35
zdjęć

foto WP

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Sport W obstawianiu wyników THL, na „Sanok” można stawiać w ciemno; że przegrają i strzelą przeciwnikowi nie więcej jak jedną bramkę! Dziś w Arenie ulegli GKS-owi Tychy, tracąc trzy bramki i zdobywając jedną. Trzeba jednak przyznać, że nie ulękli się zdobywcy Pucharu Polski. Za wyjątkiem pierwszej tercji, grali z nim bardzo odważnie i gdyby mieli trochę więcej szczęścia pod bramką rywala, jego zwycięstwo wcale nie byłoby takie pewne.
reklama

MARMA CIARKO STS SANOK – GKS KATOWICE 1-3 (0-2, 0-1, 1-0)
 
0-1 Christian Mroczkowski (7.54)
0-2 Bartłomiej Jeziorski-Mateusz Ubowski-Alan Łyszczarczyk (9.44, 5/4)
0-3 Christian Mroczkowski-Wiktor Turkin-Bartłomiej Pociecha (37.29, 5/4)
1-3 Lauri Huhdanpaa-Alexis Binner-Marek Strzyżowski (59.30, 6/4)
 
MARMA CIARKO STS: Salama – Binner, Lindberg; Huhdanpaa, Ceder, Kallionkieli – MacEachern, Musioł; Karnas, Strzyżowski, K. Bukowski – Florczak, Biłas; Filipek, Dulęba – Burzik, Miccoli; Rybnikar, Fus.
GKS TYCHY: Lewartowski – Pociecha, Kasskinen; Jeziorski, Ubowski, Łyszczarczyk – Jaromersky, Ciura; Mroczkowski, Padakin, J. Bukowski – Bryk, Nilssen; Tavi, Turkin, Korenczuk – Krzyżek, Galant, Marzec.
SĘDZIOWALI: Michał Baca i Andrij Kicza oraz Ołech Ostrbuch i Jacek Szutta. KARY: 10-10 minut. STRZAŁY: 29-48. WIDZÓW: 700. 
 
Obie drużyny rozpoczęły ten mecz bardzo zachowawczo, czekając, aż któraś się odkryje. Pierwsi akcję pachnącą bramką przeprowadzili w 6 min. gospodarze, lecz krążek wystrzelony przez Fusa, po rykoszecie, przeleciał ponad bramką GKS-u. Dwie minuty później z szybką kontrą uciekł obrońcom po lewym skrzydle Mroczkowski. Chciał podać krążek na drugą stronę, ale ten trafił w łyżwę Florczaka, po czym wylądował w samym okienku bramki Salamy. Goście mogą mówić o szczęściu, gospodarze o pechu. Niespełna minutę po stracie gola, na ławkę kar posadzony został Fus (za zahaczanie), co zachęciło tyszan do sięgnięcia po następną zdobycz. Grając w przewadze, jedną z pierwszych podręcznikowych akcji, niepilnowany przed bramką Jeziorski, zamienił na drugiego gola, wykorzystując podanie zza bramki Ubowskiego.

Odpowiedzią była szybka akcja I ataku sanoczan, zakończona sprytnym strzałem z obrotu, ustawionego tyłem do bramki Huhdannpy. Lewartowski nie dał się jednak zaskoczyć. W 15 min, gdy na ławce kar odpoczywał K. Bukowski (za przeszkadzanie), na pozycji sam na sam z Salamą znalazł się Łyszczarczyk. Pojedynek ten wygrał sanocki goalkeeper, fantastycznie interweniując. 3 minuty później oko w oko z Salamą stanął Jeziorski, ale i tym razem górą był bramkarz STS. W ostatniej minucie I tercji Huhdanpaa popisał się świetnym podaniem do najeżdżającego na bramkę GKS-u Lindberga. Tym razem na przeszkodzie zdobycia kontaktowej bramki stanął słupek. 
 

Zaczęli grać odważniej

 
Druga odsłona zaczęła się od mocnego strzału ze środka tercji obronnej gości Cedera, wybronionego przez Lewartowskiego. W rewanżu, po świetnym podaniu przez niemal całe lodowisko, na pozycji sam na sam z bramkarzem znalazł się Łyszczarczyk, jednak i tym razem Salama nie dał się pokonać, świetnie interweniując. W 25 min. szybką, dwójkową akcję przeprowadzili sanoczanie. Ostatnim zawodnikiem, który był przy krążku, był Biłas, ale Lewartowski wyczuł jego zamiary i nie dał się pokonać. Odpowiedzią były dwie akcje katowiczan: w 26 min. J. Bukowskiego i minutę później Mroczkowskiego. Obydwie zakończyły się pewnymi obronami Salamy. W 29 min. gospodarze grali w przewadze (na karze Marzec) i po ich poczynaniach widać było, że bardzo chcą zdobyć kontaktową bramkę.

Najpierw Ceder próbował wcisnąć krążek przy słupku, po nim Huhdanpaa zamierzał huknąć z pierwszego krążka, ale nie trafił dobrze. W 35 min. strzał tuż przy słupku oddał Biłas, jednak Lewartowski był na posterunku. W 37.04 min. ten sam sanocki obrońca ukarany został za zahaczanie i znów zaatakowali goście. Już po 25 sekundach gry w przewadze, z okolic bulika huknął Mroczkowski, a krążek po jego strzale wylądował w samym oknie sanockiej bramki. W ostatnich sekundach Kallionkieli próbował z bliska pokonać Lewartowskiego, ale ten czujnie strzegł miejsca przy słupku, które upatrzył sobie napastnik STS. Tercja 1-0 dla gości, choć gospodarze zasłużyli na pochwałę za bardziej otwartą grę i stworzenie kilku naprawdę groźnych sytuacji bramkowych. 
 

Wiara czyni cuda    

 
Wynik 3-0 dla przeciwnika nie zniechęcił gospodarzy do prowadzenia walki do końca. Tercja zaczęła się od strzału J. Bukowskiego z prawego skrzydła, wyłapanego przez Salamę, po czym Marzec próbował „od zachrystii” pokonać sanockiego bramkarza. Sztuka ta też mu się nie udała. Odpowiedzią był dobry strzał oddany z prawego bulika przez Huhdanpę, ale bramkarz GKS-u pewnie interweniował. Gdy od 48.12 min. goście grali w osłabieniu (karę odsiadywał za spowodowanie upadku Bryk), w dobrej sytuacji znalazł się Kallionkieli, ale krążek po jego strzale poszybował ponad tyską bramką. Potem przez kilka minut sanoczanie odważnie atakowali świątynię Lewartowskiego, lecz żaden z ich strzałów nie zakończył się golem, na który w pełni zasługiwali.

Bardzo chcieli osłodzić kibicom tę przegraną, choćby właśnie zdobyciem honorowej bramki. To sprawiło, że już na 2,5 minuty przed końcową syreną, z bramki zjechał Salama i sanoczanie ruszyli do szturmu, ryzykując utratę kolejnego gola. Gdy na 1 min. i 4 sek. przed końcem ukarany został Turkin (za spowodowanie upadku), zaatakowali szóstką przeciwko czwórce. I warto było! Na 30 sekund przed końcową syreną, etatowy zdobywca bramek dla Marmy Ciarko STS Lauri Huhdanpa, zmusił wreszcie Lewartowskiego do wyciągnięcia krążka z bramki. 

To miło, jeśli drużyna, wiedząc, że przegra już spotkanie, do ostatnich sekund walczy o coś, chcąc sprawić swoim kibicom choć trochę radości. I tak to zostało odebrane. GKS Tychy odniósł w Sanoku planowane zwycięstwo, ale musiał na nie mocno popracować. Gospodarze, mimo iż wystąpili bez kontuzjowanego Viitanena (po ataku Maciasia w ostatnim meczu w Katowicach) i Tamminena, zagrali z sercem, bez paniki i gdyby nie kary, po których rywale zdobyli dwa gole, ten mecz mógł się różnie skończyć.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama